Cookie

czwartek, 16 kwietnia 2015

28


 *Oczami Bruna*

Po telefonie od Phila z wiadomością o odejściu perkusisty natychmiast zadzwoniłem do brata.
- Hej Bruno!- odezwał się wesoło. Dawno nie gadaliśmy.
- Cześć Eric! Tak wiem, trochę głupio wyszło.- westchnąłem.
- Coś się stało?- zapytał.
- Mamy problem z zespołem. Odszedł nam perkusista, a za 3 dni gramy koncert. Pomyślałem, że może chciałbyś z nami zagrać?
- Hmm.. Nie ma to jak ratować tyłek braciszkowi.- zaśmiał się. A co z tego będę miał?
- No hmm, możesz zostać i z nami grać, wypromujemy się.- zacząłem zachęcająco.
- Brzmi fajnie, dobra to kiedy się spotykamy?- zapytał.
- Porozmawiam resztą ekipy i napiszę Ci sms'a, oki?
- Okay. To do zobaczenia.- rozłączył się.
- Całe szczęście, że go mam.- pomyślałem, po czym udałem się do Pauli.

*Oczami Pauli*

- I jak tam Eric?- zapytałam, kiedy wrócił.
- Na szczęście się zgodził.- uśmiechnął się z ulgą. Nie wiem, co bym bez niego zrobił.
- Pewnie znaleźlibyście kogoś innego, ale pewnie nie tak dobrego jak on.- posłałam mu uśmiech, rozkładając się na leżaku. Położył się obok mnie.
- Mrr może posmarować Ci plecki? - zapytał. 
- A możesz, kocie.- odparłam, na co on zaczął rozsmarowywać krem na moich plecach. Robił to tak czule i przyjemnie, że co chwilę mówiłam mu, że pominął jakiś fragment, aby nie przestawał.
- Oj skarbie, na pewno dokładnie wysmarowałem.- odparł, gdy po raz kolejny chciałam wmówić mu, że o czymś zapomniał.
- No, ale ty robisz taki dobry masaż.- zrobiłam smutną minkę.
- Oj koteczku, wieczorem zrobię Ci taki masaż, oki?- obiecał, na co się uśmiechnęłam. 
Wieczorem Bruno wyszedł się spotkać z chłopakami w sprawie Erica itd. Korzystając z "wolnego" domu, puściłam muzykę głośniej i zaczęłam śpiewać. Przy około 15 piosence, zmywałam naczynia, a kiedy się skończyła, usłyszałam za swoimi plecami bicie brawa. Niepewnie odwróciłam się i dostrzegłam Bruna. Uśmiechał się, bijąc brawo.
- Wow Paula, to było świetne.- ucałował mój policzek, na co się zarumieniłam.
- Nie słyszałam jak wszedłeś.- wróciłam do wycierania talerzy.
- Specjalnie zrobiłem to najciszej jak się da, bo nie chciałem przerwać tego pięknego występu w wykonaniu mojej księżniczki.
- Oj już nie słodź mi.- próbowałam się nie rumienić.
- Ojj mój kochany wstydzioszku.- objął mnie w talii i przyciągnął do siebie, całując. 
- Poczekaj dokończę wyciera...- przerwał, całując mnie namiętnie. Odstawiłam, wycierany akurat talerz na blat, rzuciłam ścierkę obok, po czym objęłam go. Bruno podniósł mnie, nadal całując, po czym zaniósł do sypialni. Po przekroczeniu progu pomieszczenia, delikatnie położył mnie na łóżku nie przestając całować. Coraz to kolejne części naszej garderoby lądowały na podłodze obok łóżka. Mulat całował mój dekolt, majstrując przy zapięciu od biustonosza. Dosyć szybko pozbył się przeszkadzającego materiału, odsłaniając przy tym moje piersi. Bawił się na przemian jedną i drugą, schodząc niżej. Chwilę później leżałam kompletnie naga na białej jak śnieg pościeli, która ładnie kontrastowała z moją opalenizną.
- Matko, jesteś taka piękna.- odparł nie przestają mnie całować. 
- Bruno..-westchnęłam tylko, gdy we mnie wszedł. Nasze ciała zgodnie poruszały się w tym namiętnym tańcu. Czułam się bezpiecznie jak nigdy, w jego ramionach było mi beztrosko i błogo. Doszliśmy, a zmęczeni opadliśmy na poduszki. Leżeliśmy w objęciach, a moja głowa spoczywała na klatce piersiowej mulata. Zasnęliśmy w objęciach, jednak ja nie pospałam za długo. Około 2 w nocy, obudziłam się i poszłam do łazienki. Wracając, zahaczyłam o kuchnię, gdzie napiłam się wody. Po powrocie do sypialni, położyłam się, próbując zasnąć. Noc była gorąca, więc po dłuższej chwili postanowiłam pójść na taras. Narzuciłam luźny t-shirt i wyszłam. Położyłam się na leżaku, wpatrując się w niebo. Po chwili usłyszałam czyiś głos.
- Ktoś tu nie może spać?- odezwał się młody mężczyzna z tarasu w domu obok. Był wysoki o średniej budowie i wyglądał na 20-latka. 
- Jestem Jimmy.-przedstawił się, uśmiechając się do mnie.
- Paula.- odpowiedziałam. Widać, że nie tylko ja nie mogę spać.
- Taka pogoda, duszno przed burzą i ciężko zasnąć.- odparł. Ale zawsze można porozmawiać.- puścił mi oczko, na co się uśmiechnęłam.
- Hehe, czemu nie. Więc Jimmy, co robisz?- zagadnęłam.
- Biznes, kupowanie akcji i tak dalej, a ty? Wyglądasz mi na modelkę.- uśmiechnął się.
- Oj nie podrywaj!- zaśmiałam się. Muzyk, ale na razie to w sumie nic z tym nie robię.
- Ah to ty tak ładnie śpiewałaś po południu?
- No niee, nie mów, że Ty to słyszałeś?
- Troszkę było słychać, ale miałem farta, że byłem w ogrodzie, bo inaczej przegapił bym taki fajny koncert.- odparł, na co się zarumieniłam. Na szczęście było dość ciemno, więc Jimmy tego nie dostrzegł.
- Chyba będę lecieć, spróbuję zasnąć.- odezwałam się, kierując do drzwi.
- Dobrze, a jak nie zaśniesz, to jestem tutaj.- pomachał mi na pożegnanie.
- Oki.- zaśmiałam się. Po dziesięciu minutach w końcu zasnęłam.
______________________________________________________________________________
Jest kolejny! Yeah! Staram się jak mogę, żeby były w miarę często, ale nie bijcie :* SPRÓBUJĘ dodać kolejny w weekend, a tym czasem trzymajcie się i komentujcie, bo mało się staracie :(

sobota, 11 kwietnia 2015

27


Świt w Los Angeles jest naprawdę cudny. Słońce powoli wznosi się znad horyzontu, by obudzić wszystkich swoimi ciepłymi promieniami. Zazwyczaj przesypiamy ten wspaniały widok, ale nie dzisiaj. Około godziny 6:00 ryknął telefon Bruna. Lekko zdezorientowana zerwałam się na nogi. Po odkryciu źródła hałasu, szturchnęłam Bruna.
- Telefon Ci dzwoni! - podałam grający sprzęt. Niechętnie odebrał.
- Słucham?
- Stary!!! Nie zgadniesz co się stało!!! - piszczał podekscytowany Phil. Krzyczał tak głośno, że było go słychać z drugiego końca pokoju.
- Stary, jest 6 rano, niedziela!- odezwał się zaspany Bru, przecierając oczy.
- No i co!- krzyknął Phil. Mam dla Ciebie świetne wieści.
- Mam nadzieję, że nie budzisz mnie o 6:00 by powiedzieć o nowym smaku kawy w Starbucks'ie. - powiedział lekko poirytowany.
- Co?! Nie! Urbana jest w ciąży! - piszczał niczym nastolatka, kiedy ujrzy swojego idola.
- WOW! CO?! - Bruno momentalnie się rozbudził. Jak to?!- zapytał z niedowierzaniem.
- Oj normalnie, Stary.  Nie będę Ci opowiadał z kąd się dzieci biorą. - Phil jak zwykle w dobrym humorze.
- Ha ha. Śmieszne, Phil!- zaśmiał się sarkastycznie. No to w takim razie gratuluję! Opiekuj się Urbaną.
- Dzięki Bruno! Będę o nią dbał jak nigdy dotąd. - odparł, kończąc rozmowę.
- Kto to taki ważny o tej porze dzwoni?- zagadnęłam, śmiejąc się. Niech zgadnę, Phil?
- A któż by inny.- odparł kładą się całując mnie w skroń. Urbana jest w ciąży, chciał się pochwalić.
- Słyszałam, tak się podniecał, że słyszało go całe LA
- Phila to cała Ameryka słyszała.- śmiałam się. Ale dobrze, niech się cieszy. W końcu to nie byle powód.- powiedział, po czym wtulił się we mnie i zasnęliśmy. Pospaliśmy 3 godzinki. Po przebudzeniu zjedliśmy śniadanie i postanowiliśmy po raz pierwszy skorzystać z basenu przy domu.
- Bruno!- krzyknęłam, gdy ten mnie ochlapał.
- Bruunoo!- przedrzeźniał mnie piskliwym głosem.
- A masz ty!- zaczęłam go chlapać. Lecz brązowooki był tym razem sprytniejszy. Szybko podpłynął, zanurzył pod wodą i pocałował.
- A co to ma być?- zapytałam, po wynurzeniu na powierzchnię.
- A taki prezent.- uśmiechnął się, ukazując szereg swoich śnieżnobiałych zębów.
- Kocham Cię, kotku.- pocałowałam go w usta.
- Ja Ciebie też.- odwzajemnił pocałunek. Wtem zadzwonił telefon.
- Odbierz, pewnie Phil.- zawołałam za nim, śmiejąc się.
- Zgadłaś!- odparł, odbierając. No witam przyjacielu.- zaśmiał się.
- Hej, hej. Słuchaj mam dla Ciebie niezbyt dobrą wiadomość.- powiedział poważnie,
- Co się stało?- spytał lekko zaniepokojony.
- Perkusista odszedł i nie mamy nikogo na zastępstwo, a za 3 dni gramy koncert.
- Cholera!- zaklną pod nosem. Musimy coś wykombinować.
- Nie mamy innego wyjścia! Znasz może kogoś, kto jest w miarę dobry?- zapytał.
- Mój brat jest świetnym perkusistą, pogadam z nim.- podrapał się po głowie.
- Mam nadzieję, że się zgodzi. Trzymam za Ciebie kciuki, Bru.
- Odezwę się wieczorem.- odrzekł, po czym się rozłączył. Na jego twarzy widniało lekkie zmartwienie.
- Co jest Bru?- zagadałam.
- Perkusista odszedł, a za 3 dni mamy ważny koncert.- westchnął.
- Pogadaj z Eric'kiem, on wymiata na perkusji.
- Właśnie mam zamiar do niego zadzwonić.- odparł, wybierając numer do brata.
________________________________________________________________________________
Już mam dosyć przepraszania was, po prostu nawet w święta nie miałam czasu na pisanie, bo uczę się aby jakoś obyć się bez poprawki w sierpniu z matematyki. Postaram się aby odcinki były częściej, jednak na razie może to być ciężkie. Jeszcze raz przepraszam i błagam o wyrozumienie, Nie zapomnijcie zostawić komentarza, który mnie zmotywuje i podniesie na duchu, bo ostatnio się nie staracie, a bez was nie będzie odcinków :c.