Cookie

piątek, 18 września 2015

30

W ostatnim rozdziale:
"Po wejściu do domu i rozpakowaniu zakupów, postanowiłam sprawdzić maila. Dawno mnie tam nie było!- pomyślałam. Po zalogowaniu dostrzegłam nową wiadomość. Kiedy ją przeczytałam, myślałam, że to jakiś żart...

Perspektywa Pauli:
- O K***a! - wymknęło mi się. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Moim oczom ukazała się wiadomość ze Spinnin' Records, najpopularniejszej wytwórni dla producentów muzycznych/dj'ów, mającej miejsce w Holandii. Czytałam dalej nie wierząc w to co czytam. 
- Współpraca?! Ze mną?! O MÓJ BOŻE!!! - myśli biły się w mojej głowie. Z KIM?! - Wrzasnęłam na cały dom. O MATKO! - krzyczałam, biegając po domu. Poziom ekscytacji wzrastał z każdą sekundą. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Cała w skowronkach otworzyłam, a ujrzawszy tam Jimmi'ego rzuciłam się na niego.
- Eee..wszystko w porządku? - rzucił szybko, za bardzo nie wiedząc co zrobić, po czym przytulił mnie. 
- Aaaa...dostałam maila od Spinin' Records!!! - krzyczałam, piszcząc i skacząc jak małe dziecko.
- Wow, wytwórnia z moich rodzinnych stron! Gratuluje! - cmoknął mnie lekko w policzek.
Lekko zmieszana, zarumieniłam się, po czym zaprosiłam go na herbatę. Przesiedzieliśmy do wieczora, rozmawiając i żartując co chwilę. Bruno nadal nie wracał, co lekko mnie niepokoiło.
- Pewnie zatrzymało go coś w studio. - próbowałam się uspokoić, lecz na próżno. Zadzwoniłam do niego, lecz nie odpowiadał. Spróbowałam raz jeszcze. To samo...
- Ugh Bruno...- westchnęłam rozdrażniona. Zaczęłam sprzątać kuchnię z myślą co mogło go AŻ TAK zatrzymać.
- Walić to! - przywaliłam pięścią w blat, po czym poszłam się położyć. Zasnęłam od razu.

***
Następnego dnia mój humor pozostawiał wiele do życzenia. Bruno nie uraczył mnie swoją obecnością ani żadnym sms'em. Zirytowana, poszłam pobiegać. Wracając spotkałam Jimmiego, który zaprosił mnie do siebie na śniadanie. Skorzystałam z jego zaproszenia. Jego towarzystwo poprawił mi humor do czasu, kiedy wróciłam do domu. Widok, który zastałam ledwie co przyprawił mnie o zawał. Zakrwawiony Bruno leżał na kanapie w salonie, najprawdopodobniej spał. Podbiegłam do niego, sprawdzając jego oddech. Oddychał! Dzięki Bogu! Gwałtownie zerwałam się na równe nogi i pobiegłam do łazienki. Zabrałam apteczkę, mocząc przy tym bandaże. Delikatnie przyłożyłam zimny kompres do twarzy mulata. Widok tych ran przyprawiał mnie o ból. Czułam jak moje serce rozpada się na milion małych kawałków.
- Paula, już jesteś. - odezwał się słabym głosem.
- Ciii...- przyłożyłam nowy, chłodny kompres do ranki obok powieki. Odpoczywaj sobie. - mój głos się łamał, a w oczach zebrały się łzy. Mulat tylko westchnął cicho, zamykając powieki. Po skończonym opatrunku, przykryłam go kocem, całując w policzek.
- Boże, co ja zrobiłam! - zła na siebie, rzuciłam się na łóżko w sypialni. IDIOTKA! - warknęłam, bijąc się w głowę. Bezsilna opadłam na podłogę, łkając cicho.
- Skarbie, to nie twoja wina. - brązowooki niespodziewanie objął mnie ramieniem.
- Moja! - załkałam w jego ramię. Jeszcze jak głupia wściekałam się, że nie odbierasz i...
- Cii! - przerwał mi, gładząc mnie po głowie. To nie twoja wina kochanie, po prostu miałem do załatwienia stare sprawy. Spokojnie już, chodź tu. - wziął mnie na kolanka, po czym mocno przytulił.
- Już dobrze. - zamruczał.
- Wiesz co... - zaczęłam. 
- Hm? - mruknął, gładząc mój policzek.
- Dostałam maila ze Spinnin' Records... - mówiłam niepewnie.
- Od TEGO Spinnin' Records?! - ożywił się.
- Mhm.- przytaknęłam.
- O matko, to gratuluję kochanie! - pocałował mnie lekko. Jestem z Ciebie dumny!
- Dziękuję kotek. - wtuliłam się w niego.
- A w ogóle.. to jak oni Cię zauważyli? - główkował.
- Bruno... nie mówiłam Ci wcześniej o moich coverach na youtub'ie, ani o tym, że rośnie ich popularność... - zamilkłam, spuszczając wzrok. 
- Coo? - wytrzeszczył oczy. Czemu mi nic nie powiedziałaś? - zrobił zawiedzioną minkę.
- Byłeś zajęty kapelą i w ogóle. Nie chciałam Ci mówić o takich głupotach. Nie sądziłam, że to się rozwinie.
- Jakich głupotach, to poważne sprawy! Skarbie, wszystko co związane z Tobą jest dla mnie ważne. Nie ukrywaj nic przede mną, dobrze?
- No dobrze misiu. Kocham Cię. - szepnęłam.
- Ja Ciebie też, aniołku. - objęłam go, po czym złożyłam na jego ustach lekki pocałunek.
- Choć poleżymy sobie. - zaproponowałam, na co skinął głową. Po chwili leżeliśmy w objęciach. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam. Poczułam tylko jak mulat wtula się mocniej, całując mnie w kark.
_______________________________________________________________________________
Witam moje perełki :* Jak tam rok szkolny, co słychać u Was? U mnie słabo, bo przychorowałam dość mocno :/ Jedyny plus, to że mogę sobie posiedzieć w domku i odpocząć od szkoły :D Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Jeśli tak komentujcie i klikajcie to gówienko "+1" Kocham Was, Wasza Paula ^^

poniedziałek, 7 września 2015

UWAGAAA Same dobre newsy!!!!

 Witam wszystkie moje kochane misie pysie :D Mam dla Was kilka ważnych informacji! Otóż:

1) ZDAŁAM  MATEMATYKĘ!!!! <3


2) W końcu wracają regularne rozdziały! HURRAAAY!!!!


3) Prawdopodobnie w tym tygodniu opublikuję już 30 rozdział!!! (chcecie już w czwarteczek? :D)


4) DZIĘKUJĘ WAM ZA WSZYSTKIE WYŚWIETLENIA! KOCHAM WAS BARDZO MOCNO I GDYBY NIE WY JUŻ DAWNO USUNĘŁABYM TEN BLOG :* WIEEELKIE SERCE DLA WAS :****** <3

P.S. Czy chcecie jakąś grupkę na fb żeby się integrować i poznawać? Jakieś aski i inne social media? Nie jestem tylko pisarką ale i muzykiem, chcecie mnie poznać od innej strony? KOMENTUJCIE! :*

wtorek, 7 lipca 2015

29

 Rankiem zbudził mnie zapach tostów oraz parzonej kawy, dochodzący z kuchni przez otwarte drzwi sypialni. Bez wątpienia wiedziałam, że to brązowooki przygotowuje jedno z moich ulubionych dań. Powoli zwlokłam się z łóżka i leniwym krokiem udałam się do kuchni, po drodze przecierając oczy.
- Dzień dobry Słoneczko!- serdeczny uśmiech bruneta od razu postawił mnie na nogi sprawiając przy tym, że kąciki moich ust mimowolnie powędrowały ku górze.
- Misioo!- przytuliłam mojego partnera.
- Niedźwiadek tak mocno spał, że przespał burzę.- puścił mi oczko.
- Była burza?!- zapytałam zdziwiona.
- Około 3-ciej, Zbudziłem się i przymknąłem drzwi od tarasu. Z mlekiem?- zapytał, wskazując na kawę.
- Poproszę kochanie.- przytaknęłam. No to faktycznie jakoś mocno mi się przysnęło.- podrapałam się po głowie. Ja tylko przebudziłam się jakoś po 2 aby napić się wody, pamiętam że było mega duszno.- upiłam łyk otrzymanego napoju.
- Racja, było bardzo duszno, ciężko było spać.- mulat powędrował tym razem do łazienki.
No ładnie, zjadł sobie sam, a teraz mnie zostawił!- pomyślałam, po czym lekko się uśmiechnęłam.
Spojrzałam na zegarek na kuchence. Było wpół do dziewiątej. Bruno zajął łazienkę, więc po skończonym posiłku i wstawieniu rzeczy do zmywarki, położyłam się na sofie i zaczęłam przeglądać instagrama. Oo, ktoś mnie follow'uje!- zobaczyłam nowe powiadomienie. Zobaczmy kto to. - pomyślałam. Hmm, chwileczkę, czy to nie ten nowy sąsiad mieszkający w domku obok, no ten... Jimmy!- przypomniałam sobie po chwili. Uuu przystojny, ale Bruna nie przebije!- uśmiechnęłam się do urządzenia, odkładając je na bok. Skierowałam się w stronę łazienki, po czym bez pukania do niej weszłam.
- A co tak bez pukania?!- zaśmiał się Bruno. Właśnie stał przy umywalce i golił się.
- A tak jakoś, mój dom, moje zasady.- wystawiłam mu język, po czym zniknęłam za zasłoną prysznica.
- Kusisz, wiesz?- odparł nagle. Mógłbym tam teraz wejść i jeszcze raz wziąć prysznic, tylko razem z Tobą.
- Następnym razem, brudasku.- zachichotałam, na co on też odpowiedział śmiechem.
 ***
Po ogarnięciu się, Bruno poszedł do studia do chłopaków, a ja postanowiłam się przejść na zakupy.
Postawiłam na krótką wyprawę do spożywczaka, niedaleko nas. Po wyjściu z domu, założyłam na uszy słuchawki i ruszyłam w stronę sklepu. Kiedy usłyszałam pierwsze melodie mojej ulubionej piosenki, wspomnienia same pojawiały mi się przed oczami. Tak się zamyśliłam, że nie zauważyłam, że właśnie na kogoś wpadłam.
- Przepraszam!- odwróciłam się pośpiesznie, wyjmując słuchawki z uszu.
- Nic się nie stało.- odpowiedział mężczyzna z lekkim uśmiechem na ustach. Jak się okazało był to Jimmy. Gdzie tak pędzisz, sąsiadko?- zagadał.
- Do spożywczego, w lodówce pustki się zrobiły.- uśmiechnęłam się serdecznie, poprawiając grzywkę. Brunet wpatrywał się we mnie swoimi pięknymi, niebieskimi oczami. Przypominały one oczy psów rasy Husky.
- Ja w sumie też na zakupy, tyle że do marketu. Mają tam świeższe rzeczy. Jeśli chcesz, możesz iść ze mną, Razem raźniej!- uśmiechnął się, zapraszając.
- No dobra, skoro tak to idę!- dołączyłam do niego.
- Chyba wczoraj byłaś bardzo zmęczona, od razu zasnęłaś jak poszłaś z tarasu. Chyba, że zwiałaś ode mnie.- zaśmiał się.
- Haha, niee. Po prostu byłam zmęczona.- odwzajemniłam uśmiech.
- To dobrze, bo już bałem się, że czymś Cię uraziłem, albo zraziłem do Ciebie.
- No coś ty!- odparłam zgodnie.
Chwilę później dotarliśmy do sklepu. Oboje krążyliśmy alejkami, dokładając co rusz jakiś produkt do koszyka. Po skończonych zakupach Jimmy odprowadził mnie do drzwi, po czym wymieniliśmy się numerami. Chłopak okazał się być bardzo miłym i uczynnym, może wieczorem zaprosimy go z Brunem na grilla. Po wejściu do domu i rozpakowaniu zakupów, postanowiłam sprawdzić maila. Dawno mnie tam nie było!- pomyślałam. Po zalogowaniu dostrzegłam nową wiadomość. Kiedy ją przeczytałam, myślałam, że to jakiś żart...
________________________________________________________________________________
Witajcie moje dzielne misie! Świeżutki rozdział napisany dzisiaj po północy! Speszjal dla Was! Za komentarze, za wsparcie, za to że jesteście! Kocham Was! :* P.S. Postaram się regularnie dodawać, ale może to być utrudnione poprawką z matmy... Módlcie się za mnie kochani :( A jak na razie enjoy my masterpiece (hahahaha xd) i komentujcie mi tutaj! Chce zobaczyć spam komentarzy i motywacji dla mnie!

czwartek, 16 kwietnia 2015

28


 *Oczami Bruna*

Po telefonie od Phila z wiadomością o odejściu perkusisty natychmiast zadzwoniłem do brata.
- Hej Bruno!- odezwał się wesoło. Dawno nie gadaliśmy.
- Cześć Eric! Tak wiem, trochę głupio wyszło.- westchnąłem.
- Coś się stało?- zapytał.
- Mamy problem z zespołem. Odszedł nam perkusista, a za 3 dni gramy koncert. Pomyślałem, że może chciałbyś z nami zagrać?
- Hmm.. Nie ma to jak ratować tyłek braciszkowi.- zaśmiał się. A co z tego będę miał?
- No hmm, możesz zostać i z nami grać, wypromujemy się.- zacząłem zachęcająco.
- Brzmi fajnie, dobra to kiedy się spotykamy?- zapytał.
- Porozmawiam resztą ekipy i napiszę Ci sms'a, oki?
- Okay. To do zobaczenia.- rozłączył się.
- Całe szczęście, że go mam.- pomyślałem, po czym udałem się do Pauli.

*Oczami Pauli*

- I jak tam Eric?- zapytałam, kiedy wrócił.
- Na szczęście się zgodził.- uśmiechnął się z ulgą. Nie wiem, co bym bez niego zrobił.
- Pewnie znaleźlibyście kogoś innego, ale pewnie nie tak dobrego jak on.- posłałam mu uśmiech, rozkładając się na leżaku. Położył się obok mnie.
- Mrr może posmarować Ci plecki? - zapytał. 
- A możesz, kocie.- odparłam, na co on zaczął rozsmarowywać krem na moich plecach. Robił to tak czule i przyjemnie, że co chwilę mówiłam mu, że pominął jakiś fragment, aby nie przestawał.
- Oj skarbie, na pewno dokładnie wysmarowałem.- odparł, gdy po raz kolejny chciałam wmówić mu, że o czymś zapomniał.
- No, ale ty robisz taki dobry masaż.- zrobiłam smutną minkę.
- Oj koteczku, wieczorem zrobię Ci taki masaż, oki?- obiecał, na co się uśmiechnęłam. 
Wieczorem Bruno wyszedł się spotkać z chłopakami w sprawie Erica itd. Korzystając z "wolnego" domu, puściłam muzykę głośniej i zaczęłam śpiewać. Przy około 15 piosence, zmywałam naczynia, a kiedy się skończyła, usłyszałam za swoimi plecami bicie brawa. Niepewnie odwróciłam się i dostrzegłam Bruna. Uśmiechał się, bijąc brawo.
- Wow Paula, to było świetne.- ucałował mój policzek, na co się zarumieniłam.
- Nie słyszałam jak wszedłeś.- wróciłam do wycierania talerzy.
- Specjalnie zrobiłem to najciszej jak się da, bo nie chciałem przerwać tego pięknego występu w wykonaniu mojej księżniczki.
- Oj już nie słodź mi.- próbowałam się nie rumienić.
- Ojj mój kochany wstydzioszku.- objął mnie w talii i przyciągnął do siebie, całując. 
- Poczekaj dokończę wyciera...- przerwał, całując mnie namiętnie. Odstawiłam, wycierany akurat talerz na blat, rzuciłam ścierkę obok, po czym objęłam go. Bruno podniósł mnie, nadal całując, po czym zaniósł do sypialni. Po przekroczeniu progu pomieszczenia, delikatnie położył mnie na łóżku nie przestając całować. Coraz to kolejne części naszej garderoby lądowały na podłodze obok łóżka. Mulat całował mój dekolt, majstrując przy zapięciu od biustonosza. Dosyć szybko pozbył się przeszkadzającego materiału, odsłaniając przy tym moje piersi. Bawił się na przemian jedną i drugą, schodząc niżej. Chwilę później leżałam kompletnie naga na białej jak śnieg pościeli, która ładnie kontrastowała z moją opalenizną.
- Matko, jesteś taka piękna.- odparł nie przestają mnie całować. 
- Bruno..-westchnęłam tylko, gdy we mnie wszedł. Nasze ciała zgodnie poruszały się w tym namiętnym tańcu. Czułam się bezpiecznie jak nigdy, w jego ramionach było mi beztrosko i błogo. Doszliśmy, a zmęczeni opadliśmy na poduszki. Leżeliśmy w objęciach, a moja głowa spoczywała na klatce piersiowej mulata. Zasnęliśmy w objęciach, jednak ja nie pospałam za długo. Około 2 w nocy, obudziłam się i poszłam do łazienki. Wracając, zahaczyłam o kuchnię, gdzie napiłam się wody. Po powrocie do sypialni, położyłam się, próbując zasnąć. Noc była gorąca, więc po dłuższej chwili postanowiłam pójść na taras. Narzuciłam luźny t-shirt i wyszłam. Położyłam się na leżaku, wpatrując się w niebo. Po chwili usłyszałam czyiś głos.
- Ktoś tu nie może spać?- odezwał się młody mężczyzna z tarasu w domu obok. Był wysoki o średniej budowie i wyglądał na 20-latka. 
- Jestem Jimmy.-przedstawił się, uśmiechając się do mnie.
- Paula.- odpowiedziałam. Widać, że nie tylko ja nie mogę spać.
- Taka pogoda, duszno przed burzą i ciężko zasnąć.- odparł. Ale zawsze można porozmawiać.- puścił mi oczko, na co się uśmiechnęłam.
- Hehe, czemu nie. Więc Jimmy, co robisz?- zagadnęłam.
- Biznes, kupowanie akcji i tak dalej, a ty? Wyglądasz mi na modelkę.- uśmiechnął się.
- Oj nie podrywaj!- zaśmiałam się. Muzyk, ale na razie to w sumie nic z tym nie robię.
- Ah to ty tak ładnie śpiewałaś po południu?
- No niee, nie mów, że Ty to słyszałeś?
- Troszkę było słychać, ale miałem farta, że byłem w ogrodzie, bo inaczej przegapił bym taki fajny koncert.- odparł, na co się zarumieniłam. Na szczęście było dość ciemno, więc Jimmy tego nie dostrzegł.
- Chyba będę lecieć, spróbuję zasnąć.- odezwałam się, kierując do drzwi.
- Dobrze, a jak nie zaśniesz, to jestem tutaj.- pomachał mi na pożegnanie.
- Oki.- zaśmiałam się. Po dziesięciu minutach w końcu zasnęłam.
______________________________________________________________________________
Jest kolejny! Yeah! Staram się jak mogę, żeby były w miarę często, ale nie bijcie :* SPRÓBUJĘ dodać kolejny w weekend, a tym czasem trzymajcie się i komentujcie, bo mało się staracie :(

sobota, 11 kwietnia 2015

27


Świt w Los Angeles jest naprawdę cudny. Słońce powoli wznosi się znad horyzontu, by obudzić wszystkich swoimi ciepłymi promieniami. Zazwyczaj przesypiamy ten wspaniały widok, ale nie dzisiaj. Około godziny 6:00 ryknął telefon Bruna. Lekko zdezorientowana zerwałam się na nogi. Po odkryciu źródła hałasu, szturchnęłam Bruna.
- Telefon Ci dzwoni! - podałam grający sprzęt. Niechętnie odebrał.
- Słucham?
- Stary!!! Nie zgadniesz co się stało!!! - piszczał podekscytowany Phil. Krzyczał tak głośno, że było go słychać z drugiego końca pokoju.
- Stary, jest 6 rano, niedziela!- odezwał się zaspany Bru, przecierając oczy.
- No i co!- krzyknął Phil. Mam dla Ciebie świetne wieści.
- Mam nadzieję, że nie budzisz mnie o 6:00 by powiedzieć o nowym smaku kawy w Starbucks'ie. - powiedział lekko poirytowany.
- Co?! Nie! Urbana jest w ciąży! - piszczał niczym nastolatka, kiedy ujrzy swojego idola.
- WOW! CO?! - Bruno momentalnie się rozbudził. Jak to?!- zapytał z niedowierzaniem.
- Oj normalnie, Stary.  Nie będę Ci opowiadał z kąd się dzieci biorą. - Phil jak zwykle w dobrym humorze.
- Ha ha. Śmieszne, Phil!- zaśmiał się sarkastycznie. No to w takim razie gratuluję! Opiekuj się Urbaną.
- Dzięki Bruno! Będę o nią dbał jak nigdy dotąd. - odparł, kończąc rozmowę.
- Kto to taki ważny o tej porze dzwoni?- zagadnęłam, śmiejąc się. Niech zgadnę, Phil?
- A któż by inny.- odparł kładą się całując mnie w skroń. Urbana jest w ciąży, chciał się pochwalić.
- Słyszałam, tak się podniecał, że słyszało go całe LA
- Phila to cała Ameryka słyszała.- śmiałam się. Ale dobrze, niech się cieszy. W końcu to nie byle powód.- powiedział, po czym wtulił się we mnie i zasnęliśmy. Pospaliśmy 3 godzinki. Po przebudzeniu zjedliśmy śniadanie i postanowiliśmy po raz pierwszy skorzystać z basenu przy domu.
- Bruno!- krzyknęłam, gdy ten mnie ochlapał.
- Bruunoo!- przedrzeźniał mnie piskliwym głosem.
- A masz ty!- zaczęłam go chlapać. Lecz brązowooki był tym razem sprytniejszy. Szybko podpłynął, zanurzył pod wodą i pocałował.
- A co to ma być?- zapytałam, po wynurzeniu na powierzchnię.
- A taki prezent.- uśmiechnął się, ukazując szereg swoich śnieżnobiałych zębów.
- Kocham Cię, kotku.- pocałowałam go w usta.
- Ja Ciebie też.- odwzajemnił pocałunek. Wtem zadzwonił telefon.
- Odbierz, pewnie Phil.- zawołałam za nim, śmiejąc się.
- Zgadłaś!- odparł, odbierając. No witam przyjacielu.- zaśmiał się.
- Hej, hej. Słuchaj mam dla Ciebie niezbyt dobrą wiadomość.- powiedział poważnie,
- Co się stało?- spytał lekko zaniepokojony.
- Perkusista odszedł i nie mamy nikogo na zastępstwo, a za 3 dni gramy koncert.
- Cholera!- zaklną pod nosem. Musimy coś wykombinować.
- Nie mamy innego wyjścia! Znasz może kogoś, kto jest w miarę dobry?- zapytał.
- Mój brat jest świetnym perkusistą, pogadam z nim.- podrapał się po głowie.
- Mam nadzieję, że się zgodzi. Trzymam za Ciebie kciuki, Bru.
- Odezwę się wieczorem.- odrzekł, po czym się rozłączył. Na jego twarzy widniało lekkie zmartwienie.
- Co jest Bru?- zagadałam.
- Perkusista odszedł, a za 3 dni mamy ważny koncert.- westchnął.
- Pogadaj z Eric'kiem, on wymiata na perkusji.
- Właśnie mam zamiar do niego zadzwonić.- odparł, wybierając numer do brata.
________________________________________________________________________________
Już mam dosyć przepraszania was, po prostu nawet w święta nie miałam czasu na pisanie, bo uczę się aby jakoś obyć się bez poprawki w sierpniu z matematyki. Postaram się aby odcinki były częściej, jednak na razie może to być ciężkie. Jeszcze raz przepraszam i błagam o wyrozumienie, Nie zapomnijcie zostawić komentarza, który mnie zmotywuje i podniesie na duchu, bo ostatnio się nie staracie, a bez was nie będzie odcinków :c.

niedziela, 22 marca 2015

26


Wieczorem, po powrocie Bruna ze studia postanowiłam zapytać się, co kombinuje.
- Bru, o co Ci chodziło z tym wieczorem? - zagadnęłam.
- A no tak! - klasnął w dłonie. Wieczorem idziemy wszyscy na grilla.
- Na grilla? Do kogo? - zdziwiłam się. 
- Phil wraz ze swoją dziewczyną urządzają przyjęcie z okazji nowego domu, będą chłopaki z zespołu i Phil z dziewczyną, więc idziesz ze mną. Będzie fajnie! - cmoknął mój policzek.
- No okay, ale w co ja się ubiorę? - rzuciłam z grymasem. 
- Najlepiej ubranie. - łobuzersko wystawił mi język, po czym się zaśmiał.
- Ha. Ha. Zabawne. - walnęłam go w ramię, kierując się do szafy.
Będąc w sypialni, otworzyłam szafę i stanęłam, wpatrując się w ułożone na półkach ubrania. Kompletnie nie wiedziałam, w co się ubrać, jednak po jakiś 20 minutach byłam gotowa. Wybrałam jasno-jeansowe shorty, kremowy cropp top z nadrukiem oraz wełniany sweterek, na wypadek chłodnego wieczoru. Na nogi wsunęłam swoje czarne vansy, a okulary wzięłam od Bruna. 
 Około 19 wyruszyliśmy w drogę do domu Phila. Trochę nam zajęło trafienie do ich mieszkania, ponieważ zakręcony Bruno pomylił numer domu. Z nim to czasami gorzej niż z dzieckiem. Po dotarciu na miejsce, przywitaliśmy się ze wszystkimi, po czym zaczęłam rozmawiać z Urbaną, która okazała się wspaniałą kobietą. Chłopaki rozpalali grilla oraz popisywali się, popijając alkohol. Ja, Urbana oraz Onie śmiałyśmy się co chwilę, popijając drinki i gadając o wszystkim. Po zjedzeniu upieczonych przez Phila i Bruna przysmakach, wpadłyśmy z dziewczynami na świetny pomysł. 
- Chłopaki, bierzcie gitary i pośpiewajcie nam! - zawołała Onie, uśmiechając się słodko do Phared'a.
- O tak, bardzo dobry pomysł! - odparłyśmy z Urbaną.
- Świetny pomysł! - rzucił Phil. Chodźcie chłopaki, weźmiemy jakieś gitary. - zawołał, kierując się do domu. W ślad za nim ruszyli Bruno i Phared. Po 5 minutach Bruno wrócił z ukulele, Phared z gitarą, a Phil z bongosami. 
- To co śpiewamy? - zapytał Bru, uśmiechając się do mnie.
- To może coś Arctic Monkeys?- rzuciłam. Kojarzycie "When The Sun Goes Down"? - spojrzałam na wszystkich.
- Jasne, no to śpiewamy. - zawołał Phared, grając pierwszy akord.
Kiedy doszliśmy do refrenu, wszystkie gardła równo śpiewały. Później śpiewaliśmy piosenki z naszej "młodości", którym towarzyszyły wspomnienia. 
 ***
Zbliżała się północ i wszyscy się zbierali się do wyjścia. Po pożegnaniu się ze wszystkimi, skierowaliśmy się do domu. Szliśmy chwilę w milczeniu, trzymając się za ręce. 
- Kocham Cię, Bruno. - odezwałam się nagle, a mulat wtulił się we mnie, obejmując moje biodro.
- Jaka piękna noc. - spojrzał na niebo. Ale Ty jesteś piękniejsza. - ucałował mój policzek.
Było tak idealnie. Byliśmy razem, idąc ulicami zasypiającego powoli Los Angeles, a lekki wiatr dmuchał nam w twarze. Bruno uśmiechał się do mnie, a ja do niego. Czułam się naprawdę dobrze ze świadomością, że mam go obok siebie. 
Po dotarciu do domu poszłam wziąć prysznic, a mulat postanowił dotrzymać mi towarzystwa. Chciał nawet pomóc, ale jego plany pokrzyżował telefon od Phila, który postanowił podziękować za wspaniałą imprezę. Podczas, gdy Bru nawijał z Philem, ja skończyłam się myć i położyłam się na łóżku, sprawdzając facebook'a. Kiedy już ułożyłam się do snu, Bruno wrócił z pod prysznica i przytulił się do mnie.
- Dziękuję Ci za wspaniały wieczór. - wtulił się w moje ramię, po czym zasnęliśmy.
_______________________________________________________________________________
I w końcu jest! Kto się nie mógł doczekać, no kto? :D Tak, wiem, znowu była długa przerwa, ale pretensje proszę kierować do szkoły ponadgimnazjalnej, a nie do mnie :c Postaram się, żeby już nie było takich długich przerw, misie. A tym czasem potrzebuję waszego wsparcia w postaci komentarza, który mnie zmotywuje do dalszego pisania i da mi energię :D Chcę tu górę komentarzy! 

piątek, 6 marca 2015

25


Następnego ranka czułam się lepiej, mimo tego, co wydarzyło się poprzedniego dnia. Postanowiłam spróbować się skontaktować z Karoline. Zadzwoniłam na jej stary numer, o dziwo po trzech sygnałach odebrała.
- Hej Karoline, to ja Paula. Co u Ciebie, gdzie jesteś?
- Hej, hej. Poznaję, że to ty skarbie.- zaśmiała się. U mnie okej, jestem u rodziny.- zamurowało mnie.
- Wow, normalnie nie mogłaś powiedzieć, że tam jedziesz?! - wkurzyłam się.
- Spokojnie, na początku nie planowałam tu przyjechać. Tydzień spędziłam u Alex, a potem pomyślałam, że w sumie mogłabym odwiedzić "stare śmieci".
- No jak uważasz...
- A tak w ogóle, to przykro mi...- zamilkła.
- Z powodu?
- No wiesz, twój ojciec.- powiedziała niepewnie.
- Ehh...
- Słuchaj, dowiedziałam się tego i postanowiłam Ci powiedzieć, bo wiesz, mimo wszystko to niby twój ojciec.
- No wiem, wiem...- ucichłam. Mama wie?
- Nie, nie mówiłam nic twojej mamie. Najpierw chciałam, żebyś Ty o tym wiedziała.
- Wrócisz jeszcze? - podjęłam niepewnie.
- Już niedługo Paula, dasz radę. Jesteś silna.
- Bez Ciebie nie jestem.- westchnęłam.
- Niedługo, okay? Pozdrów Bruna, mam nadzieję, że się Tobą dobrze opiekuje.- zachichotała.
- Tak, dobrze. Poza tym nie jestem dzieckiem! - udałam oburzenie.
- Ta jasne, wmawiaj sobie.- śmiała się. Ja muszę kończyć, ale niedługo się zobaczymy.
- Oki Karola. Czekam.
- Papa!
- Paa! - rozłączyłam się.
Krótka rozmowa, ale jakoś od razu poczułam się lepiej. Za chwilę zadzwonił i Brunecki.
- Cześć Kocie! - zaśmiałam się.
- Mrr... Hej - zaśmiał się, udając mruczącego kota.
- Co tam, co zrobiłeś że dzwonisz? - humor mi się poprawił.
- Śmieszne, wiesz?! - udawał obrażonego. Dzwonię się zapytać, czy jesteś wolna wieczorkiem.
- Sorry, jestem zajęta przez pewnego Petera.
- To wypożyczę Cię od niego na trochę. - wiedziałam, że zapewne teraz seksownie przygryzł wargę, wyczułam to. Zawsze to robi. Wie jak to na mnie działa.
- No, a co chcesz? - zapytałam.
- Nic, dowiesz się potem.
- Brunoo! - zawołałam.
- Też Cię kocham. Paa. - zawołał, rozłączając się.
- Oj co ja z Tobą mam, kochanie. - westchnęłam, odkładając telefon i uśmiechając się pod nosem.

________________________________________________________________________________
 Witajcie moje robaczki! <3 Speszjal dla was nowy odcineczek :* Kto się cieszy, ten komentuje! :D Jak tam wam tydzień mija? bo mi okropnie, mnóstwo testów i kartkówek, a to dopiero początek... Ale weekend jest, cieszmy się i radujmy! Czekam na komentarze, bo jak nie to będę smutna cały rok :c See you soon ;)

wtorek, 3 marca 2015

24


Stało się! Nie wiem jakim cudem, ale to prawda. Nawet sprawdziłam w nekrologach. Mój ojciec nie żyje. Z jednej strony ulżyło mi, bo to oznacza koniec telefonów, rozpraw i problemów, ale gdzieś w głębi duszy jest mi smutno bo to jednak ojciec. Nie ważne jaki by nie był. Głęboko westchnęłam, upuszczając list na ziemię i lekko osuwając się na kanapę. Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza.
- Co się stało?! - Nawet nie zauważyłam kiedy przyszedł.
Na twarzy miał wymalowany smutek i zaniepokojenie, jednak ja nie byłam w stanie cokolwiek z siebie wydusić, nawet głupiego "Mój ojciec nie żyje". Po prostu wtuliłam się w jego ciepłe ciało, kładąc głowę na barku i zamykając oczy. Jego bliskość i  gładzenie po plecach koiło każdy ból i pozwalało odpłynąć do krainy spokoju. Trwałam tak chwilę, aż zdecydowałam się, że jednak muszę mu powiedzieć. Odsunęłam się i usiadłam na podłodze obok. Przysiadł obok.
- On nie żyje Bru, nie wiem co myśleć. Z jednej strony to ulga po tylu latach strachu i cierpień, a z drugiej strony jak przypomnę sobie te "dobre" chwile, jak zabierał mnie na łódkę, jak bawiliśmy się u dziadka w lasku...- zamilkłam, chowając twarz w dłonie.
Bruno wstał i podniósł list, czytając go cicho. Spojrzał na mnie smutno i przytulił.
- Tak mi przykro Paula. - jego głos lekko drżał.
- Wszystko okay. - skłamałam wstając i udając się do łazienki, zostawiając go samego w salonie.
Postanowiłam wziąć szybki prysznic, a potem wyjść na spacer. Po wysuszeniu włosów wsunęłam na siebie luźny t-shirt i czarne shorty. Do tego włożyłam swoje ulubione, krótkie conversy, a włosy spięłam w wysoki kok na środku głowy. Na dworze chmurzyło się, więc zabrałam bluzę. Wychodząc z sypialni zgarnęłam z szafki nocnej mojego iPoda.
- Wychodzę Bruno.- oznajmiłam, zmierzając do drzwi.
- Gdzie idziesz? - zapytał.
- Krótki spacer dobrze mi zrobi.
- Idę z Tobą.- rzucił, kierując się do sypialni.
- Bru, nie obraź się ale chcę chwilę pobyć sama.- powiedziałam, spuszczając głowę.
- Jasne, w porządku. Uważaj na siebie.- ucałował moje czoło.
- Dobrze.- powiedziałam, zamykając drzwi.
Po wyjściu zaciągnęłam się świeżym powietrzem, nałożyłam słuchawki, wybierając playlistę z moim ulubionym zespołem do "pozamulania", a następnie ruszyłam w kierunku plaży.
Po maksymalnie dwudziestu minutach byłam na miejscu. Usiadłam na piasku, zamykając oczy i zaciągając się powietrzem. Plaża była pusta, gdyż dzisiejsza pogoda nie nadawała się na kąpiel czy opalanie, co w sumie wyszło mi na korzyść.
Coraz mocniejsze podmuchy wiatru, otulały moje ciało przyjemnym dreszczem. W słuchawkach ulubiona piosenka na dzień jak dziś. "Sweather Weather" to absolutnie jedna z najlepszych piosenek w moim życiu, mogłabym jej słuchać bez przerwy. Robiło się coraz ciemniej i zimniej, ale ja tylko czekałam na deszcz. Pragnęłam go, pragnęłam aby spadł, aby mnie obmył ze smutku i dał błogie orzeźwienie. I spadł. Początkowo małe krople przeradzały się w strugi wody, lecz ja nadal siedziałam z zamkniętymi oczami i słuchawkami w uszach. Dopiero gdy porządnie zagrzmiało, ruszyłam w stronę domu.
- Gdzieś Ty była?! Martwiłem się! - usłyszałam na wejściu. Jesteś przemoczona, chodź osuszę Cię,- podszedł z ręcznikiem.
Zdjęłam mokre conversy i ruszyłam w stronę łazienki, a On za mną. Zdjęłam mokrą od deszczu bluzę, t-shirt i shorty. Gdy byłam w samej bieliźnie, podszedł do mnie, okręcając mnie w ręcznik i przytulił czule.
- Martwiłem się Paulinko. Kocham Cię. Przepraszam, ze trochę nakrzyczałem...- powiedział zaniepokojony.
- Kocham Cię.- wyszeptałam do jego ucha, wtulając się w niego.

_______________________________________________________________________________
Siemaneczko moje czubki kochane <3 Łapcie tutaj świeżutki rozdział, który dziś powstał i został opublikowany :3 Wstawiam dziś, bo jutro nie będę miała czasu, będę kuć do 3 sprawdzianów i 4 kartkówek, które mam w czwartek... ehhh życie licealisty :( Oczywiście chcę aby rozdziały były częściej niż raz tygodniowo, tak jak na początku, ale zobaczymy jak szkoła, szkoła muzyczna i inne rzeczy mi na to pozwolą. A jak tam u was leci? P.S. Do wakacji tylko 115 dni, damy radę? Musimy! :D Komentujcie, bo ostatnio się nie staracie :'c .

wtorek, 24 lutego 2015

23


* Oczami Bruna *

Rano odebrałem zaadresowaną do Pauli kopertę. Podpisałem papier u listonosza za nią, ponieważ nie chciałem jej budzić z powodu głupiego listonosza. Chociaż raz powinna się wyspać. Koperta nie zawierała żadnych danych nadawcy, co mnie zaniepokoiło. Odłożyłem list na stolik w salonie i poszedłem do naszej sypialni. Paula spała tak słodko, że nie mogłem się oprzeć i zrobiłem jej zdjęcie. po czym położyłem się obok niej, wtulając się w nią i zaciągając się jej zapachem. Mógłbym tak trwać w wieczność, gdyby nie telefon, który zawibrował i zaczął dzwonić. Paula pokręciła się i sięgnęła po urządzenie, odbierając niechętnie. Jak się okazało to była jej mama, która zadzwoniła zapytać czy wszystko u nas w porządku.
- Dzień dobry kwiatuszku! - powiedziałem, dając jej buziaka w czoło, gdy skończyła rozmawiać.
- Brunuś, mój słodziaku! - odpowiedziała, ukazując swój niebiański uśmiech. Matko, ona jest taka słodziutka.
- Jak się spało? Jesteś głodna?
- Jak wilk, zjem Ciebie! - rzuciła się na mnie, łaskocząc mnie, jednak poległa w tej bitwie.
Zapomniała chyba, że znam jej każdy czuły punkt, w którym ma łaskotki. Po paru minutach "walki" opadliśmy, śmiejąc się jak dzieci. W końcu wstałem podając jej rękę i poszliśmy do kuchni by zjeść.
- Masz ochotę na sałatkę czy jajecznicę? - zapytała.
- Mam ochotę na Ciebie. - odpowiedziałem z łobuzerskim uśmiechem, na co przygryzła wargę.
- Mrr.. Kochanie. - uśmiechnęła się zadziornie, po czym podeszła i mnie pocałowała. 
To nie był zwykły pocałunek, to był piekielnie namiętny francuski pocałunek, którego nigdy nie zapomnę. 
- To co chcesz? - zapytała z uśmiechem, kiedy przestaliśmy.
- Możemy zrobić sałatkę. - wstałem i z uśmiechem skierowałem się w stronę lodówki. 

* Oczami Pauli *

- Przyszedł do Ciebie jakiś list. - powiedział zmywając. 
Postanowił mnie w tym wyręczyć, chociaż wiem jak bardzo za tym nie przepada.
- Gdzie go zostawiłeś? - zapytałam.
- W salonie, na stole.
` Hmm... Ciekawe od kogo? - Pomyślałam
Koperta ani list nie były podpisane, ale po jego treści wiedziałam, że to Karolina. Czytałam i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Z jednej strony ogarnęło mnie szczęście, a z drugiej smutek. 
` Czy to możliwe?! Czy możliwe że....- myśli błąkały mi się po głowie.

________________________________________________________________________________
Witam, witam drogie Panie i Panowie (o ile tutaj jacyś są :P ) :D Jak tam zdrówka? Bo moje słabo ostatnimi czasy. Tak tak, wiem wiem znowu krótki rozdział, ale nie bijcie bo muszę budować napięcie. W następnym będzie takie KABOOM :D Więc wytrzymajcie jeszcze chwilę dziabdziaczki wy moje kochane :* A tymczasem biegiem oglądać BRITAwards i trzymać kciuki za Marka i "Uptown Funk" :) Kisski, lovki :D

środa, 18 lutego 2015

22

*kilka miesięcy później*


Bruno i zespół prężnie się rozwijali. Grywali w restauracjach i na małych koncertach. Byłam z niego dumna jak nigdy oraz cieszyłam się, że robi to co kocha. Miałam nawet okazję poznać wszystkich z kapeli. Oprócz Jamareo i Bruna był tam jeszcze Kameron, który grał na puzonie i Phared, który gra na gitarze elektrycznej. Niedawno dołączył do nich Phil (były chłopak Anki). Jak się okazało chłopak ma kawałek głosu i świetnie pasuje do duetów lub chórków. Co jakiś czas przychodziłam lub jeździłam z Brunem na koncerty i nigdy nie żałowałam, bo każdy z nich przepełniony był świetną atmosferą i pozytywną energią bijącą od chłopaków.
Pewnego razu Bruno totalnie mnie zaskoczył (jak to ma w swoim zwyczaju).
Jak zazwyczaj wieczorami obijaliśmy się przed telewizorem, popijając herbatkę.
- Może dołączyłabyś do nas?- rzucił.
- Słucham?! - zapytałam,nie bardzo rozumiejąc o co mu chodzi.
- Mam na myśli...No...Może byś dołączyła do naszego zespołu?...- zamilkł, wpatrując się w telewizor.
Zdziwiona obróciłam się w jego stronę i spojrzałam z lekko rozdziawioną ze zdziwienia buzią. Musiało to naprawdę komicznie wyglądać, ponieważ Bruno zaśmiał się, po czym pocałował lekko w usta. Minęła chwila, a ja nadal trwałam w owej pozycji.
- Halo Paula, Ziemia do Marsa.- śmiał się, machając rękoma przed moją twarzą.
- Chyba Mars do Ziemi.- śmiałam się.
- No więc, jak będzie? - zapytał.
- Nie mam pojęcia. Nie widzę tam siebie.
- Jak to? - zapytał lekko zawiedziony. Masz bardzo dobry głos.
- Oj Bruno, normalnie. Wy pasujecie jako boysband, bez dziewczyn. Poza tym, ja wolałabym karierę solową. - uśmiechnęłam się.
- No cóż, skoro tak uważasz to nic na siłę, ale jak coś to Ci proponowałem.
- Kocham Cię Peter. - wyszeptałam, całując jego usta. Tak! Te boskie usta!
- Kocham Cię Paula. - wyszeptał, odwzajemniając pocałunek.

Nazajutrz z rana otrzymałam list. Koperta ani list nie były podpisane, ale miałam wrażenie, że to ona...
_______________________________________________________________________________

Hello mordeczki! Kto się stęsknił za Paulinką? :D Spokojnie, spokojnie, powracam na stałe. Przepraszam za taką mega długą przerwę (aż 7 miesięcy ty głupia pało). Wybaczcie mi, nowa szkoła i w luj obowiązków dają w kość :/ ale postaram się do was wrócić wraz z wiosną <3 Tak na zachętę możecie zostawić komentarzyki i mnie motywować, bo muszę się na nowo wkręcić w pisanie ;) Kocham Was, dziękuję za ponad 4 400 wyświetleń <3