Cookie

niedziela, 22 marca 2015

26


Wieczorem, po powrocie Bruna ze studia postanowiłam zapytać się, co kombinuje.
- Bru, o co Ci chodziło z tym wieczorem? - zagadnęłam.
- A no tak! - klasnął w dłonie. Wieczorem idziemy wszyscy na grilla.
- Na grilla? Do kogo? - zdziwiłam się. 
- Phil wraz ze swoją dziewczyną urządzają przyjęcie z okazji nowego domu, będą chłopaki z zespołu i Phil z dziewczyną, więc idziesz ze mną. Będzie fajnie! - cmoknął mój policzek.
- No okay, ale w co ja się ubiorę? - rzuciłam z grymasem. 
- Najlepiej ubranie. - łobuzersko wystawił mi język, po czym się zaśmiał.
- Ha. Ha. Zabawne. - walnęłam go w ramię, kierując się do szafy.
Będąc w sypialni, otworzyłam szafę i stanęłam, wpatrując się w ułożone na półkach ubrania. Kompletnie nie wiedziałam, w co się ubrać, jednak po jakiś 20 minutach byłam gotowa. Wybrałam jasno-jeansowe shorty, kremowy cropp top z nadrukiem oraz wełniany sweterek, na wypadek chłodnego wieczoru. Na nogi wsunęłam swoje czarne vansy, a okulary wzięłam od Bruna. 
 Około 19 wyruszyliśmy w drogę do domu Phila. Trochę nam zajęło trafienie do ich mieszkania, ponieważ zakręcony Bruno pomylił numer domu. Z nim to czasami gorzej niż z dzieckiem. Po dotarciu na miejsce, przywitaliśmy się ze wszystkimi, po czym zaczęłam rozmawiać z Urbaną, która okazała się wspaniałą kobietą. Chłopaki rozpalali grilla oraz popisywali się, popijając alkohol. Ja, Urbana oraz Onie śmiałyśmy się co chwilę, popijając drinki i gadając o wszystkim. Po zjedzeniu upieczonych przez Phila i Bruna przysmakach, wpadłyśmy z dziewczynami na świetny pomysł. 
- Chłopaki, bierzcie gitary i pośpiewajcie nam! - zawołała Onie, uśmiechając się słodko do Phared'a.
- O tak, bardzo dobry pomysł! - odparłyśmy z Urbaną.
- Świetny pomysł! - rzucił Phil. Chodźcie chłopaki, weźmiemy jakieś gitary. - zawołał, kierując się do domu. W ślad za nim ruszyli Bruno i Phared. Po 5 minutach Bruno wrócił z ukulele, Phared z gitarą, a Phil z bongosami. 
- To co śpiewamy? - zapytał Bru, uśmiechając się do mnie.
- To może coś Arctic Monkeys?- rzuciłam. Kojarzycie "When The Sun Goes Down"? - spojrzałam na wszystkich.
- Jasne, no to śpiewamy. - zawołał Phared, grając pierwszy akord.
Kiedy doszliśmy do refrenu, wszystkie gardła równo śpiewały. Później śpiewaliśmy piosenki z naszej "młodości", którym towarzyszyły wspomnienia. 
 ***
Zbliżała się północ i wszyscy się zbierali się do wyjścia. Po pożegnaniu się ze wszystkimi, skierowaliśmy się do domu. Szliśmy chwilę w milczeniu, trzymając się za ręce. 
- Kocham Cię, Bruno. - odezwałam się nagle, a mulat wtulił się we mnie, obejmując moje biodro.
- Jaka piękna noc. - spojrzał na niebo. Ale Ty jesteś piękniejsza. - ucałował mój policzek.
Było tak idealnie. Byliśmy razem, idąc ulicami zasypiającego powoli Los Angeles, a lekki wiatr dmuchał nam w twarze. Bruno uśmiechał się do mnie, a ja do niego. Czułam się naprawdę dobrze ze świadomością, że mam go obok siebie. 
Po dotarciu do domu poszłam wziąć prysznic, a mulat postanowił dotrzymać mi towarzystwa. Chciał nawet pomóc, ale jego plany pokrzyżował telefon od Phila, który postanowił podziękować za wspaniałą imprezę. Podczas, gdy Bru nawijał z Philem, ja skończyłam się myć i położyłam się na łóżku, sprawdzając facebook'a. Kiedy już ułożyłam się do snu, Bruno wrócił z pod prysznica i przytulił się do mnie.
- Dziękuję Ci za wspaniały wieczór. - wtulił się w moje ramię, po czym zasnęliśmy.
_______________________________________________________________________________
I w końcu jest! Kto się nie mógł doczekać, no kto? :D Tak, wiem, znowu była długa przerwa, ale pretensje proszę kierować do szkoły ponadgimnazjalnej, a nie do mnie :c Postaram się, żeby już nie było takich długich przerw, misie. A tym czasem potrzebuję waszego wsparcia w postaci komentarza, który mnie zmotywuje do dalszego pisania i da mi energię :D Chcę tu górę komentarzy! 

piątek, 6 marca 2015

25


Następnego ranka czułam się lepiej, mimo tego, co wydarzyło się poprzedniego dnia. Postanowiłam spróbować się skontaktować z Karoline. Zadzwoniłam na jej stary numer, o dziwo po trzech sygnałach odebrała.
- Hej Karoline, to ja Paula. Co u Ciebie, gdzie jesteś?
- Hej, hej. Poznaję, że to ty skarbie.- zaśmiała się. U mnie okej, jestem u rodziny.- zamurowało mnie.
- Wow, normalnie nie mogłaś powiedzieć, że tam jedziesz?! - wkurzyłam się.
- Spokojnie, na początku nie planowałam tu przyjechać. Tydzień spędziłam u Alex, a potem pomyślałam, że w sumie mogłabym odwiedzić "stare śmieci".
- No jak uważasz...
- A tak w ogóle, to przykro mi...- zamilkła.
- Z powodu?
- No wiesz, twój ojciec.- powiedziała niepewnie.
- Ehh...
- Słuchaj, dowiedziałam się tego i postanowiłam Ci powiedzieć, bo wiesz, mimo wszystko to niby twój ojciec.
- No wiem, wiem...- ucichłam. Mama wie?
- Nie, nie mówiłam nic twojej mamie. Najpierw chciałam, żebyś Ty o tym wiedziała.
- Wrócisz jeszcze? - podjęłam niepewnie.
- Już niedługo Paula, dasz radę. Jesteś silna.
- Bez Ciebie nie jestem.- westchnęłam.
- Niedługo, okay? Pozdrów Bruna, mam nadzieję, że się Tobą dobrze opiekuje.- zachichotała.
- Tak, dobrze. Poza tym nie jestem dzieckiem! - udałam oburzenie.
- Ta jasne, wmawiaj sobie.- śmiała się. Ja muszę kończyć, ale niedługo się zobaczymy.
- Oki Karola. Czekam.
- Papa!
- Paa! - rozłączyłam się.
Krótka rozmowa, ale jakoś od razu poczułam się lepiej. Za chwilę zadzwonił i Brunecki.
- Cześć Kocie! - zaśmiałam się.
- Mrr... Hej - zaśmiał się, udając mruczącego kota.
- Co tam, co zrobiłeś że dzwonisz? - humor mi się poprawił.
- Śmieszne, wiesz?! - udawał obrażonego. Dzwonię się zapytać, czy jesteś wolna wieczorkiem.
- Sorry, jestem zajęta przez pewnego Petera.
- To wypożyczę Cię od niego na trochę. - wiedziałam, że zapewne teraz seksownie przygryzł wargę, wyczułam to. Zawsze to robi. Wie jak to na mnie działa.
- No, a co chcesz? - zapytałam.
- Nic, dowiesz się potem.
- Brunoo! - zawołałam.
- Też Cię kocham. Paa. - zawołał, rozłączając się.
- Oj co ja z Tobą mam, kochanie. - westchnęłam, odkładając telefon i uśmiechając się pod nosem.

________________________________________________________________________________
 Witajcie moje robaczki! <3 Speszjal dla was nowy odcineczek :* Kto się cieszy, ten komentuje! :D Jak tam wam tydzień mija? bo mi okropnie, mnóstwo testów i kartkówek, a to dopiero początek... Ale weekend jest, cieszmy się i radujmy! Czekam na komentarze, bo jak nie to będę smutna cały rok :c See you soon ;)

wtorek, 3 marca 2015

24


Stało się! Nie wiem jakim cudem, ale to prawda. Nawet sprawdziłam w nekrologach. Mój ojciec nie żyje. Z jednej strony ulżyło mi, bo to oznacza koniec telefonów, rozpraw i problemów, ale gdzieś w głębi duszy jest mi smutno bo to jednak ojciec. Nie ważne jaki by nie był. Głęboko westchnęłam, upuszczając list na ziemię i lekko osuwając się na kanapę. Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza.
- Co się stało?! - Nawet nie zauważyłam kiedy przyszedł.
Na twarzy miał wymalowany smutek i zaniepokojenie, jednak ja nie byłam w stanie cokolwiek z siebie wydusić, nawet głupiego "Mój ojciec nie żyje". Po prostu wtuliłam się w jego ciepłe ciało, kładąc głowę na barku i zamykając oczy. Jego bliskość i  gładzenie po plecach koiło każdy ból i pozwalało odpłynąć do krainy spokoju. Trwałam tak chwilę, aż zdecydowałam się, że jednak muszę mu powiedzieć. Odsunęłam się i usiadłam na podłodze obok. Przysiadł obok.
- On nie żyje Bru, nie wiem co myśleć. Z jednej strony to ulga po tylu latach strachu i cierpień, a z drugiej strony jak przypomnę sobie te "dobre" chwile, jak zabierał mnie na łódkę, jak bawiliśmy się u dziadka w lasku...- zamilkłam, chowając twarz w dłonie.
Bruno wstał i podniósł list, czytając go cicho. Spojrzał na mnie smutno i przytulił.
- Tak mi przykro Paula. - jego głos lekko drżał.
- Wszystko okay. - skłamałam wstając i udając się do łazienki, zostawiając go samego w salonie.
Postanowiłam wziąć szybki prysznic, a potem wyjść na spacer. Po wysuszeniu włosów wsunęłam na siebie luźny t-shirt i czarne shorty. Do tego włożyłam swoje ulubione, krótkie conversy, a włosy spięłam w wysoki kok na środku głowy. Na dworze chmurzyło się, więc zabrałam bluzę. Wychodząc z sypialni zgarnęłam z szafki nocnej mojego iPoda.
- Wychodzę Bruno.- oznajmiłam, zmierzając do drzwi.
- Gdzie idziesz? - zapytał.
- Krótki spacer dobrze mi zrobi.
- Idę z Tobą.- rzucił, kierując się do sypialni.
- Bru, nie obraź się ale chcę chwilę pobyć sama.- powiedziałam, spuszczając głowę.
- Jasne, w porządku. Uważaj na siebie.- ucałował moje czoło.
- Dobrze.- powiedziałam, zamykając drzwi.
Po wyjściu zaciągnęłam się świeżym powietrzem, nałożyłam słuchawki, wybierając playlistę z moim ulubionym zespołem do "pozamulania", a następnie ruszyłam w kierunku plaży.
Po maksymalnie dwudziestu minutach byłam na miejscu. Usiadłam na piasku, zamykając oczy i zaciągając się powietrzem. Plaża była pusta, gdyż dzisiejsza pogoda nie nadawała się na kąpiel czy opalanie, co w sumie wyszło mi na korzyść.
Coraz mocniejsze podmuchy wiatru, otulały moje ciało przyjemnym dreszczem. W słuchawkach ulubiona piosenka na dzień jak dziś. "Sweather Weather" to absolutnie jedna z najlepszych piosenek w moim życiu, mogłabym jej słuchać bez przerwy. Robiło się coraz ciemniej i zimniej, ale ja tylko czekałam na deszcz. Pragnęłam go, pragnęłam aby spadł, aby mnie obmył ze smutku i dał błogie orzeźwienie. I spadł. Początkowo małe krople przeradzały się w strugi wody, lecz ja nadal siedziałam z zamkniętymi oczami i słuchawkami w uszach. Dopiero gdy porządnie zagrzmiało, ruszyłam w stronę domu.
- Gdzieś Ty była?! Martwiłem się! - usłyszałam na wejściu. Jesteś przemoczona, chodź osuszę Cię,- podszedł z ręcznikiem.
Zdjęłam mokre conversy i ruszyłam w stronę łazienki, a On za mną. Zdjęłam mokrą od deszczu bluzę, t-shirt i shorty. Gdy byłam w samej bieliźnie, podszedł do mnie, okręcając mnie w ręcznik i przytulił czule.
- Martwiłem się Paulinko. Kocham Cię. Przepraszam, ze trochę nakrzyczałem...- powiedział zaniepokojony.
- Kocham Cię.- wyszeptałam do jego ucha, wtulając się w niego.

_______________________________________________________________________________
Siemaneczko moje czubki kochane <3 Łapcie tutaj świeżutki rozdział, który dziś powstał i został opublikowany :3 Wstawiam dziś, bo jutro nie będę miała czasu, będę kuć do 3 sprawdzianów i 4 kartkówek, które mam w czwartek... ehhh życie licealisty :( Oczywiście chcę aby rozdziały były częściej niż raz tygodniowo, tak jak na początku, ale zobaczymy jak szkoła, szkoła muzyczna i inne rzeczy mi na to pozwolą. A jak tam u was leci? P.S. Do wakacji tylko 115 dni, damy radę? Musimy! :D Komentujcie, bo ostatnio się nie staracie :'c .