Cookie

wtorek, 15 lipca 2014

21

Z dedykacją dla wszystkich :)

Po wyjeździe Karoline, dzień zapowiadał się nieciekawie. Z tego wszystkiego się rozchorowałam i czułam się przygnębiona. Teraz wszystko było na naszej głowie, musieliśmy zajmować się domem, zapłacić należne rachunki oraz przygotowywać Bruna na przesłuchanie, które jest już jutro. Kiedy kolejny raz powtarzaliśmy tekst, zakręciło mi się w głowie i upadłam bezwładnie na kanapę. Bruno natychmiast przyniósł mi szklankę wody i kazał się położyć.
- Paula, ale ty jesteś rozpalona.- powiedział, dotykając mojej głowy.
- Chyba ci się wydaje.
- Zaraz przyniosę Ci termometr i się przekonamy.- kierował się do sypialni.
Po chwili wrócił i wręczył mi termometr. Gdy upłynęło 5 minut, sprawdziliśmy temperaturę. Faktycznie, było tam 38 stopni.
- Kochanie, powinniśmy udać się do lekarza.
- Daj spokój, to tylko podwyższona temperatura. Wezmę tabletkę i zaraz mi przejdzie.
- Nie wydaje mi się, ale jak uważasz. Nie będę cię ciągnął na siłę, wiesz co robisz.
Poszliśmy do kuchni, Bruno zrobił mi herbatkę z miodem i cytryną, którą popiłam lek. W trakcie ponownego ćwiczenia, Bruno stwierdził, że chyba nie pójdzie na przesłuchanie. Zszokowana zapytałam dlaczego?
- Mamy teraz za dużo na głowie, żebym mógł rozwijać karierę. Powinienem się teraz Tobą zająć a nie bawić w gwiazdę.
- Bruno, teraz jest świetna okazja, a ja nie jestem małym dzieckiem i sobie poradzę. I tak musisz znaleźć sobie pracę, a to jest idealna okazja bo masz szansę na realizację swoich marzeń i robienia to co kochasz.
- Może i masz rację, ale boję się.
- Rozumiem, że się trochę obawiasz, ale nie potrzebnie, bo masz wielki talent i powalisz wszystkich na kolana.
Później jeszcze chwilę pogadaliśmy i  położyliśmy się wcześniej spać, aby Bruno mógł się wyspać.

*** Następnego dnia, oczami Bruna ***

Wstałem o siódmej i byłem bardzo zdenerwowany, ponieważ budzik nie zadzwonił. Przesłuchanie miało zacząć się o ósmej, a dojazd autobusem zajmował około godzinę. Pospiesznie się ubrałem, wziąłem kabanosy i jedząc, pobiegłem na autobus. Kierowca poczekał na mnie, bo widział jak biegnę, machając do niego ręką. Szybko wszedłem, kupiłem bilet i usiałem z tyłu pojazdu. Niestety nie miałem czasu aby się rozśpiewać, więc musiałem to zrobić po drodze. Śpiewałem wprawki, a ludzie patrzyli się na mnie jak na idiotę. Jedna z pań odwróciła się do mnie i spytała, czy nic mi nie jest. Zrobiło mi się trochę głupio, speszony przeprosiłem i wytłumaczyłem jej, że jadę właśnie na ważne przesłuchanie. Na moje nieszczęście, utknęliśmy w korku w centrum miasta. Koło dziewiątej stałem już pod domem Jamareo. Wbiegłem do garażu i zobaczyłem, że chłopaki składają już sprzęt. Jam kiedy mnie zobaczył, kazał chłopakom wstrzymać się i powiedział, że mamy jeszcze jednego kandydata. Zaśpiewałem im przygotowaną wcześniej piosenkę, a patrząc na ich miny było widać, że chyba im się spodobało. Chłopcy po krótkiej naradzie, dali mi tekst utworu i powiedzieli, żebym spróbował z nimi to zaśpiewać. Oni zaczęli grać, a ja odśpiewałem swoją kwestię.
Powiedzieli, że się odezwą, a ja ruszyłem do domu. Nie zdążyłem przekroczyć progu domu, a Paula zaczęła zasypywać mnie pytaniami, jak mi poszło i co powiedzieli chłopacy. Opowiedziałem jej o wszystkim, a gdy wspominałem o pani w autobusie, myślałem, że się posika ze śmiechu. Widziałem, że już czuje się znacznie lepiej, z czego byłem bardzo zadowolony. W drodze powrotnej wstąpiłem do wypożyczalni, gdzie wypożyczyłem kilka filmów. Kiedy razem oglądaliśmy film, przeszedł sms od Jamareo.

Od: Jamareo
"Witaj Bruno! Razem z chłopakami podjęliśmy decyzję, że to z Tobą chcielibyśmy zacząć współpracę. Jeśli jesteś zainteresowany, wpadnij jutro do nas do studia przy Wallson Street o 10 rano. Liczymy na Ciebie."

Od razu pochwaliłem się Pauli, a ona rzuciła mi się na szyję i powiedziała, że musimy to uczcić i, że przygotuje pyszną kolację. Po dokończeniu filmu, poszliśmy do kuchni i wspólnie przygotowaliśmy zapiekankę, którą później zjedliśmy. Po skończonej kolacji, obejrzeliśmy kolejny film, który był romantyczny i zasnęliśmy w objęciach.

piątek, 4 lipca 2014

20

Rozdział z dedykacjami dla każdego, kto czyta tego bloga :) Mam nadzieję, że za ciężką pracę dostanę komentarzyk? ^^ P.S.Myślę, że Natalie jest zadowolona :D

Następnego dnia Bruno, Karoline i ja wybraliśmy się do biura nieruchomości, aby przejrzeć oferty. Po paru godzinach wybraliśmy 2 najciekawsze posiadłości. Jedna z nich była niedaleko domu Karoline, a druga położona w centrum.
- I co sądzisz o tych tych ofertach?- wyrwał mnie z zamyśleń Bruno.
- Są wspaniałe, ale obawiam się, że nas na nie nie stać, Bru. Rodzice nie mogą nam finansować mieszkania.
- Spokojnie Paula, coś wymyślimy. Ja poszukam jakiejś tymczasowej pracy.
- Paula, czy ty przypadkiem nie mówiłaś mi, że Bruno ma świetny głos?- przerwała Karola. Słyszałam, że Jamareo chce wznowić swój stary zespół i poszukuje wokalisty, a zawsze to jakaś kasa na początek.- uśmiechnęła się.
- Bruno, a Ty co o tym sądzisz?- zapytałam.
- No ehemm... nie wiem co o tym sądzić. W sumie nigdy nie występowałem przed dużą publicznością.
- Oj przestań, zapytam kiedy będą robić przesłuchania i dam Ci znać.
- Bruno, to świetny pomysł. Będziesz mógł się sprawdzić i pokazać swój wielki talent. Sam mówiłeś, że  kochasz śpiewać, a głos masz idealny i nie próbuj zaprzeczać. Myślę, że powinieneś spróbować.
- Hmm... no nie wiem, muszę to przemyśleć.
- W każdym bądź razie, zapytam się Jam'a i wszystko wam powiem. A teraz zostawiam was samych i lecę do pracy. Wrócę przed 18:00 i wtedy pogadamy.
- Dobra, to do zobaczenia później.
- To co Paula, idziemy coś zjeść?
- Możemy iść do restauracji na przeciwko, a potem pójdziemy po zakupy i zrobimy pyszną kolację.
- Co tylko sobie życzysz Milady.- uśmiechnął się, obejmując mnie swoim ramieniem.
- Dobrze, więc chodźmy.- wtuliłam się w jego ramię.
Po skończonym obiedzie poszliśmy do supermarketu, aby kupić potrzebne nam składniki. Nie obyło się jednak bez wygłupów i świetnej zabawy. Kiedy przechodziliśmy obok stoiska z zabawkami Bruno dorwał się do pistoletu na wodę i zaczął mnie ganiać po całym sklepie. Kiedy myślałam,że go zgubiłam, ni z tąd, ni z owąd wyskoczył, niczym filip z konopii. Chcąc mu uciec, odwróciłam się przez lewe ramię i wpadłam na regał z pluszakami. Myślałam, że Bruno posika się ze śmiechu. Chwilę później przybiegła pani wykładająca towar i z przerażeniem spytała, czy wszystko w porządku, po czym rzuciła Brunowi wrogie spojrzenie. Brązowooki pomógł mi wstać i musiał za karę poukładać wszystkie miśki na swoje miejsce. Po około godzinie dotarliśmy do domu i zastaliśmy nieprawdopodobny widok.
- Jesteś sprzedajną dziwką.- padło z ust Jamaro.
W ułamku sekundy Karoline zaczęła okładać go pięściami, a ja podbiegłam do niej odciągając ją na bok.
- Co się tutaj wyprawia?!- zapytałam zdenerwowana.
- Nie wtrącaj się do mojego związku!- krzyknęła Karoline, zwracając się do Jam'a. Nie będziesz mnie kretynie od dziwek wyzywał. To, że nam się nie układało to nie jest tylko i wyłącznie moja wina. To leży po obu stronach i dobrze o tym wiesz.
- Karolina uspokój się!-skierowałam do niej. Musicie ochłonąć, bo kłócenie się nic nie da.
Po tych słowach Karoline niespodziewanie pobiegła do swojego pokoju i zaczęła się pakować. Ignorowała co do niej mówiłam, a nawet krzyczałam. Na odchodne dodała tylko:
- Jeszcze dzisiaj wylatuje z tego miasta. Możecie zamieszkać tutaj. To tyle w tym temacie- trzasnęła drzwiami.
- Bruno! Zrób coś, leć za nią!- krzyknęłam, a ten pospiesznie pognał przez drzwi.


*** Oczami Bruna ***
Szybko pobiegłem w stronę garażu Karoli. Akurat pakowała walizki do bagażnika.
- Karola, czekaj!- krzyknąłem, odciągając ją od bagażnika.
- Czego chcesz- syknęła.
- Nie możesz tak po prostu uciec, nie teraz. Paula potrzebuje twego wsparcia. Nie pamiętasz jak było jeszcze kilka dni temu, po śmierci Anki? Nie możesz jej tak zostawić.
- Bruno, ja nie mogę tutaj być. Muszę odpocząć, uspokoić się. Może i nie odchodzę na zawsze, ale potrzebuję przerwy. Sam wiesz jak to jest, Paula Ci pewnie powiedziała. Na razie możecie mieszkać tutaj, mam nadzieję, że będzie wam tu dobrze.
- Zaraz, czekaj, a co Powiem Pauli?- zapytał zmartwiony.
- Powiedz jej, że nie chciałam jej skrzywdzić i że bardzo ją kocham i doceniam co dla mnie robi. Powiedz jej także, że wrócę i żeby się o mnie nie martwiła.
- A gdzie się zatrzymasz?
- Jeszcze nie wiem, pewnie w hotelu albo u przyjaciółki. Nie martw się, odezwę się niebawem.
- Mam nadzieję, że wiesz co robisz.- rzuciłem na odchodne.
- Bruno! Przesłuchanie jest w Sobotę u Jam'a. Powinieneś tam iść, wierzę w Ciebie. Opiekuj się Paulą.- powiedziała, po czym odjechała.


*** Oczami Pauli ***
Bruno wrócił do domu.
- Gdzie ona jest?! Dlaczego jej jeszcze nie przyprowadziłeś?- spanikowałam.
- Karoline odjechała, myślę że musi ochłonąć i wszystko sobie poukładać.
- To wszystko twoja wina!- wskazała na poobijanego Jam'a.
- Zostaw go, to nie jego wina. Po prostu tak musiało być.- przytulił mnie do siebie. Myślę, ze ten dzień był trudny dla nas wszystkich, porozmawiajmy, kiedy ochłoniemy. Nie ma sensu skakać sobie do gardeł.
- Masz rację Bruno. Jam, przepraszam... Po prostu Karoline była mi bardzo bliska i nie chcę jej tracić, nie chcę tracić kolejnej osoby...
- Rozumiem...-przytulił mnie, jak przyjaciel. Ja też nie chcę jej tracić- dodał, odchodząc. Do zobaczenia niedługo.- rzucił przed samym wyjściem.
W nocy nie mogłam spać, więc wzięłam tabletki nasenne i nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam.

sobota, 28 czerwca 2014

19

Z dedykacjami dla Pani Magdy :) Przepraszam, za długą przerwę, spowodowaną poprawianiem ocen, biwakiem klasowym, balem szkolnym i innymi pierdołami z okazji zakończenia szkoły. Wybaczycie mi? Od Lipca powracam z regularnymi rozdziałami :)

*** Tydzień później ***

Ból po stracie mojej bliskiej przyjaciółki malał, a mój dobry nastrój rósł na potęgę. W tym tygodniu odwiedzili nas rodzice Bruna, żeby skontrolować czy wszystko jest w porządku. Z tej okazji upichciłyśmy z Karoline pieczonego kurczaka i szarlotkę. Chłopcy latali po zakupy, a nawet poodkurzali w domu i nakryli do stołu. Bruno świetnie się dogadywał z Jamareo i z wzajemnością. W Sobotę, czyli wtedy kiedy wpadli do nas rodzice, wystroiłyśmy się z siostrą w sukienki, a Bruno i Jam nawet zaopatrzyli się w garnitury. Fakt, co fakt nie był to jakiś wystawny obiad, ale staraliśmy się. Kiedy rodzice przyjechali, powitaliśmy ich oraz zaprowadziliśmy do jadalni. Karoline podała kurczaka, po czym usiadła obok Jam'a. Ja siedziałam obok Bruna, trzymając go za rękę. Po skończonym daniu, Bruno nieśmiało podjął temat przeprowadzki.
- Mamo, tato...- zaczął nieśmiało.
- Tak, synku?- odpowiedziała Bernie.
- Bo widzisz, my chcemy się tutaj przeprowadzić.- spojrzał na mnie.
- Emm...czy na pewno to przemyśleliście?- zapytał tata Bruna.
- Jesteście tutaj niecałe dwa tygodnie, już wszystko wiecie?- podjęła mama.
- Na razie mogą zatrzymać się tutaj- powiedziała Karoline.
- No nie wiem. Zakazać wam nie możemy, bo jesteście dorośli i sami możecie decydować o swoim życiu, ale przemyślcie to jeszcze.- odezwał się Pan Hernandez.
- Jasne, jeszcze nam się nie spieszy.- uśmiechnął się Bruno.
- Macie w ogóle na oku jakieś mieszkanie?
- Jeszcze nie, ale od Poniedziałku zaczniemy przeglądać oferty.
- W sumie niedaleko mnie jest kilka wolnych mieszkań.- odezwała się Karoline.
- Ooo to byłoby świetnie, miałybyśmy blisko do siebie.- uśmiechnęłam się.
Po chwili poszłam do kuchni i przyniosłam wszystkim po talerzyku z szarlotką. Wszyscy stwierdzili, że była ona niebiańsko pyszna, a mama Bruna poprosiła mnie nawet o przepis. Około 20:00 rodzice pojechali, a my wzięliśmy się za zmywanie.
- Wy z Brunem już tak na poważnie, chcecie ze sobą zamieszkać?- zagadała Karoline, gdy zostałyśmy same.
- Myślę, że jesteśmy gotowi, aby spróbować czegoś nowego. W końcu to nasza wspólna decyzja. - uśmiechnęłam się.
- To bardzo odważne z Twojej strony. Jesteś jeszcze młoda i powinnaś korzystać z życia, bawić się, a na dojrzały związek masz jeszcze czas. Ja nie uważam, że mój związek z Jam'em będzie jakiś długi i nie wiążę z nim wielkich planów.
- Teraz sama nie wiem, co mam myśleć. A Ty z Jam'em jesteś tylko dla zabawy?- zapytałam zdziwiona.
- Bardzo go lubię, ale wątpię by było z tego coś poważniejszego.
- Więc, dlaczego z nim jesteś?
- Hhh...- westchnęła. Nie wiem, wydawało mi się, że go kocham i będzie mi z nim dobrze, ale z nim czuję jak kiedyś z Tom'em.- wyszeptała cicho.
- Czyli chcesz z nim zerwać?
- Nie wiem, ostatnio poznałam kogoś na imprezie, ale nie wiem czy coś z tego będzie. Jamareo jest dobrym przyjacielem, a nie chłopakiem. Nie wiem jak to rozegrać, bo nie chcę go zranić.
- Czy jesteś tego pewna? Przemyśl to ,jak byś chciała porozmawiać to możesz na mnie zawsze liczyć.- uśmiechnęłam się do niej.
Nagle do kuchni wpadli chłopcy. Bruno podszedł do mnie i objął mnie w talii, a Jam podszedł do Karoline i dał jej czułego buziaka. Widziałam jak Karola udaje szczęśliwą, a tak naprawdę jest zagubiona i ciężko jest jej ukrywać prawdę. Bruno zaproponował, żebyśmy poszli na spacer. Zapytał Jam'a i Karolę czy też chcą iść, ale oni powiedzieli, że chcą się położyć. Jam pożegnał się z Karoline i poszedł do domu, a my poszliśmy na plażę. Podczas spaceru, Bruno zauważył, że jestem zmartwiona.
- Skarbie, wyglądasz na zmartwioną. Czy wszystko w porządku?- zapytał lekko przejęty.
- Tak wszystko dobrze.- zapatrzyłam się w morze.
- Na pewno? Powiedz mi, przecież mi możesz zaufać.
- No bo, Karoline chce zerwać z Jamareo.
- Dlaczego?
- No wiesz jaka ona jest, nie potrafi być z nikim w związku. Czuje się ograniczona i nie lubi się zbytnio angażować. A mi szkoda jest Jamareo.
- Porozmawiaj z nią, może zmieni zdanie.
- Ty to zrób.- zaśmiałam się. Ja już rozmawiałam.
- Kochanie, ja nie potrafię rozmawiać na takie tematy.- zaśmiał się. Przestań się tym zadręczać, myślę, że Karoline wie co robi, a poza tym nie możemy się mieszać w ich sprawy.
- Masz rację. Musimy się zając sobą i ewentualną przeprowadzką.- powiedziałam, dając mu buziaka w policzek.
- Może skoczymy do knajpki blisko plaży? Słyszałem, że robią tam świetne drinki.- zapytał Bruno.
- Więc chodźmy.- zawołałam wesoło, łapiąc go za rękę.
Po chwili dotarliśmy na miejsce. Wystrój tam był niesamowity, stylizowany na hawaje, a pod sufitem wisiały małe, kolorowe lampiony. Drinki były rzeczywiście dobre, a po ich wypiciu znacznie poprawił nam się humor. Po przyjściu oglądaliśmy film. Podczas namiętnych scen Bruno zakrywał mi oczy jak dla małego dziecka i sam zaczynał całować. Jak łatwo się domyśleć nie skończyliśmy go oglądać, a po igraszkach zasnęliśmy w objęciach.

niedziela, 1 czerwca 2014

18

Z dedykacją dla Pani Iwony, która prowadzi niesamowitego pingera z niesamowitym opowiadaniem. :) Odcinek krótki, bo mam na głowie poprawianie ocen i projekt edukacyjny :/ Jeszcze tylko te 2 tygodnie i się rozkręcam z opowiadaniami.

*** Oczami Bruna***
W środku nocy obudziła mnie osoba, chodząca po mieszkaniu. Przewróciłem się na drugi bok i ujrzałem jej sylwetkę w drzwiach. Zbliżała się do mojego łóżka, myśląc że nadal śpię. W pewnym momencie lekko i niepewnie dotknęła mojego ramienia. W jej oczach były łzy. Nie byłem pewny, czy ją przytulić, bo jej ostatnia reakcja bardzo mnie zaskoczyła i lekko zaniepokoiła. Patrzyłam na jej piękne oczy, które gubiły kolejne łzy. Powoli zbliżała się w moją stronę, aż w końcu niepewnie przytuliła, jakby bała się mojej reakcji. Odwzajemniłem przytulenie i delikatnie zacząłem gładzić dłonią po jej plecach. Jej skóra była nieprawdopodobnie gładka i przyjemnie pachniała. W pewnym momencie zbliżyła głowę w moją stronę i cichutko wyszeptała.
- Przepraszam Bruno, to spadło na mnie tak nagle...- łkała cicho.
- Spokojnie, wiem że to nie jest dla ciebie łatwe. Dla mnie też nie jest.
- No bo Anka i my i...
- Spokojnie.- przerwałem jej.
- Kocham cię Bruno.- wyszeptała, delikatnie całując moje usta.
Zasnęła ze mną.

Następnego ranka Paula zachowywała się jak zwykle, chociaż ja dostrzegałem w niej trochę smutku.
Karoline wymyśliła coś, co poprawi humor każdej dziewczynie- wypad na zakupy. Nie ukrywałam, że nie lubię spędzać całych dni na chodzeniu po sklepach, ale postanowiłem się poświęcić, aby poczuła się lepiej.

***Oczami Pauliny***
Karoline wpadła na pomysł, aby pójść na zakupy. Jakoś od razu poprawił mi się humor, ale szkoda mi było Bruna. Wiadomo, że mężczyźni nienawidzą łażenia po sklepach całymi dniami.
- Bruno, jeśli nie chcesz, to nie musisz z nami iść.- powiedziałam, gładząc go po ramieniu.
- Ale ja chcę.- powiedział, obejmując mnie.
- Taa jasne. Ta ściema nie przejdzie. Każdy normalny facet nienawidzi zakupów w centrum.- uśmiechnęłam się.
- A może jestem nienormalny?- żartował.
- Jasne, że nienormalny, bo mój.- lekko ucałowałam jego policzek.
Chodziłyśmy od sklepu do sklepu, a nasze ręce stawały się bardziej obciążone pod wpływem toreb. Bruno miał wrażenie jakby odwiedził ponad tysiąc sklepów. Po powrocie do domu przez pół godziny chwaliłyśmy się co kupiłyśmy, prezentując to na sobie. Moja garderoba znacznie się wzbogaciła. Brązowooki zaproponował nam wypad do klubu. Będzie to dobry sposób na poznanie chłopaka Karoline- Jamarea.
Po dwóch godzinach byliśmy już pod budynkiem, w którym mieścił się klub. Pojawił się i Jamareo. Jest on dość wysokim mężczyzną o ciemnej karnacji (słodki murzynek hihihi). Po przywitaniu się, weszliśmy i zajęliśmy miejsce w najwyżej położonej loży. Panował tam świetny klimat. Chłopcy zamówili sobie piwo, a my z Karoliną po drinku. Nasi partnerzy szybko złapali wspólny język, bo okazało się, że Jam również jest muzykiem i gra na gitarze basowej. Gdy DJ puścił nasz ulubiony kawałek Ja i Karoline pognałyśmy na parkiet. Razem skakałyśmy i tańczyłyśmy w rytm muzyki. Po chwili dołączyli do nas chłopcy. Obaj świetnie tańczyli, chociaż z Brunem tańczyło mi się najlepiej. Rozbrzmiał wolny kawałek, a Bruno zbliżył się do mnie, kładąc swoje ręce na moich biodrach. Powoli kołysaliśmy się w rytmie muzyki, patrząc się sobie w oczy. Pod koniec kawałka Bruno pocałował mnie i podziękował za taniec. Dobrze, że namówił mnie na ten wypad do klubu, to znacznie poprawiło mój nastrój. W domu pojawiliśmy się po 2-giej. Jam nocował dzisiaj z Karoline i coś mi się wydaje, że to nie była zwykła noc. Bruno też pokusił się o umilenie nocy, a ja mu uległam. Nad ranem wstałam, narzuciłam luźny t-shirt Bruna i poszłam po butelkę wody do kuchni. Jakież to zdziwienie mnie ogarnęło, kiedy wróciłam do pokoju. Jamareo widocznie pomylił pokoje, wracając z łazienki i kładł się do Bruna. Szybko odciągnęłam go i skierowałam do drugiego pokoju, a sama położyłam się i objęłam mojego brązowookiego partnera. Poczuł to i przytulił mnie do siebie mocniej. Czułam, że z nim naprawdę jestem bezpieczna. Kiedy Bruno się obudził, poszliśmy do jacuzzi na dachu i oglądaliśmy wschód słońca. Coraz bardziej nurtowała mnie myśl, czy by się tutaj nie przeprowadzić. Po zjedzonym śniadaniu wszyscy pojechaliśmy na plażę, ale inną bo tamta źle mi się kojarzy. Nie ukrywam, czułam w sobie niepokój, ale Bruno był ciągle obok mnie, co sprawiało że byłam spokojniejsza.
- Bruno?- zaczęłam.
- Tak skarbie?
- Co myślisz o przeprowadzeniu się tutaj?
- Myślę, że to szalony pomysł.- uśmiechnął się.
- Szalony jak ja?- uśmiechnęłam się.
- Nie, Ty jesteś jeszcze bardziej szalona. Kocham cię.
- Też cię kocham.
- Pokazać Ci coś?- zapytał z podejrzanym uśmiechem.
- Boję się twoich pomysłów Bru.
- I powinnaś.- uśmiechnął się chytrze, a po chwili byliśmy w wodzie, mokrzy od stóp do głów.
- Bruno!- zawołałam.
- No co?- uśmiechnął się niewinnie.
- Z Tobą nie można iść na plażę.
- Coś mówiłaś?- zapytał się, biorąc mnie na ręce i szybko wbiegając w falę.
- Brunoo!!!- krzyczałam.
- Też cię kocham- uśmiechnął się, po czym objął mnie i zaczął całować.
- Aww...jakie słodziaki- zawołała Karola, stojąc w objęciach Jam'a. Widziałam, że była z nim szczęśliwa.
- Zaraz ty będziesz słodziak- zawołałam, biegnąc w jej stronę.
- Jasne, jasne słodziaku.- śmiała się, uciekając ode mnie.
Nasi partnerzy stali i tylko się z nas śmiali. Gdy dorwałam Karolę, przytuliłam się do niej, a ona próbowała mnie od siebie ''odczepić''.
- Paula, ty mokry psie.- śmiała się.
- Jestem twoim kundelkiem, słodziakiem.- żartowałam.
- Kundelkiem, powiadasz? Myślałam, że mokrym szczeniakiem.
- Ty jesteś mokry szczeniak.- wpadłyśmy do wody, śmiejąc się.
Ciekawa byłam, co sobie myślą o nas chłopcy, ale chyba nie chciałam wiedzieć.

niedziela, 25 maja 2014

17

Rozdział z dedykacją dla N :) Nie bijcie bo głowie, ale jak to ktoś mi kiedyś napisał, w życiu nie zawsze jest cukierkowo. 

Rankiem zastałam Bruna na tarasie, który był przy naszym pokoju. Siedział bez koszulki i pił lemoniadę. Podeszłam do niego po cichu i zakryłam mu oczy, pytając wesoło:
- Kto to?
- Hmm... najpiękniejsza dziewczyna jaką znam- odpowiedział, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Zgadłeś!- zawołałam, siadając na jego nogach.
- Należy mi się nagroda- powiedział, kładąc swoje ciepłe dłonie na moich biodrach.
- To ją sobie weź- szepnęłam mu do ucha, a on obrócił mnie w swoją stronę i powoli zaczął mnie całować. Zamknęłam oczy i położyłam swoje ręce na jego plecach. Zatraciłam się w tym krótkim, ale jakże namiętnym pocałunku.
- Podobają mi się takie nagrody- uśmiechnął się.
- Mnie również- powiedziałam, wstając.
Zarzuciłam na siebie jego koszulę i poszłam do kuchni, gdzie zaparzyłam dwie kawy i zrobiłam nam kanapki. Po skończonej czynności usiadłam przed telewizorem, jedząc kanapki i popijając kawę, gdy przyszedł brązowooki.
- Widzę, że mamy tutaj małego złodzieja- objął mnie, siadając.
- Na prawdę? Nie zauważyłam.- uśmiechnęłam się.
- Dziękuję za śniadanie, jest przepyszne.- odpowiedział, upijając łyk kawy.
- Smacznego kochanie- ucałowałam jego policzek i poszłam pozmywać naczynia. Po chwili pojawił się przy mnie Bru i całował mnie w szyję.
- Skarbie, zmywam teraz.- powiedziałam, a on nie przestawał nie całować.
W końcu ja odwróciłam się w jego stronę, zakręcając wcześniej kran. Po chwili nasze usta się spotkały, łącząc się w coraz głębsze i gorętsze pocałunki. Jego dłonie wędrowały, po coraz to różniejszych częściach mojego ciała. Nawet nie zauważyłam, kiedy znaleźliśmy się  sypialni, gubiąc po drodze kolejne części garderoby. Byliśmy w samej bieliźnie.
- Skarbie, jeśli nie chcesz iść dalej, możemy przestać.- powiedział w pewnym momencie.
- Nie, nie przestawajmy- wymamrotałam, między pocałunkami.
- Na pewno?- zapytał. Później już nie będzie odwrotu.
- Peter, pragnę cię.- zmysłowo wyszeptałam do jego ucha, co jeszcze bardziej mu się spodobało.
Chwilę potem byłam już pozbawiona biustonosza, a on składał mi coraz gorętsze pocałunki na moich piersiach, powoli schodząc w dół. Jego ręce wędrowały w kierunku koronki moich majtek, a moje oplatały jego plecy. Nasze oddechy stawały się coraz cięższe i głośniejsze. Bruno powoli zdjął ze mnie zbędny ubiór, po czym powoli we mnie wszedł, ciągle patrząc mi w oczy, chcąc z nich wyczytać czy sprawia mi to ból, czy przyjemność. Na początku jego ruchy były spokojne i niepewne, lecz po chwili przyśpieszył, dając nam większą rozkosz. Gdy ponownie przyśpieszył, wbiłam w jego plecy swoje paznokcie, sprawiając mu jeszcze większą przyjemność.
- Ohh, Bruno- wołałam, na co się uśmiechnął i kontynuował całowanie mojego ciała.
Po skończonych pieszczotach, leżeliśmy objęci z uśmiechami na twarzach. Nagle nasze beztroskie wylegiwanie się przerwał dzwonek do drzwi.
- Kto to?- zapytał brązowooki.
- Nie wiem, ale ja otworzę, bo jak to Jam, to może pomyśleć, że Karolina go zdradza.
- Dobra, ale się ubierz, bo tylko ja mogę widzieć twoje piękne ciało.- uśmiechnął się, podając mi swoją bluzę.
Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Przede mną stał młody mężczyzna w koszulce firmy kurierskiej.
- Dzień dobry. Przyniosłem paczkę dla Pani Karoliny Clarks.- odezwał się.
- Niestety, nie ma jej, ale mogę odebrać jej przesyłkę. Jestem jej siostrą- odpowiedziałam.
- Dobrze. Proszę tutaj podpisać.- wskazał palcem na rubrykę. Proszę bardzo- podał mi paczkę,
- Dziękuję.- rzuciłam, zamykając drzwi.
Paczkę postawiłam na stole w salonie.
- Kto to był?- zapytał Bruno, wychodząc z sypialni. Ubrał się.
- Kurier. Przyszła paczka do Karoliny, to jej odebrałam, bo później musiałaby latać po pocztach.- wyjaśniłam, wskazując na niedużą paczkę.
- Ok, a co robimy teraz?- zapytał.
- Może skoczymy na plażę?- zaproponowałam.
- Dobry pomysł.
Po około godzinie byliśmy na plaży i leżeliśmy na kocu, niedaleko wody. W pewnym momencie ktoś podszedł do mnie i szturchnął moją rękę. Otworzyłam oczy, które mało mi nie wypadły ze zdziwienia.
Ujrzałam Anię.
- Anka? Co ty tutaj robisz?- zapytałam ze zdziwienia.
- Paula, musimy pogadać.- powiedziała pełna powagi.
- Dobra. Przejdźmy się.- zaproponowałam.
- Bruno, ja idę pogadać z Anką, zaraz wracam.- powiedziałam do brązowookiego.
Szłyśmy chwilę w milczeniu, aż w końcu Anka się odezwała.
- Paula, strasznie mi głupio z powodu tamtej sytuacji. Zachowałam się jak idiotka.
- Rozumiem i nie musisz przepraszać. Tęskniłam za tobą.- powiedziałam spokojnie, przytulając ją na zgodę.
- Dziękuję Ci i przepraszam.- wyszeptała cicho.
- A tak w ogóle co u Ciebie?- zapytałam. Jak się tutaj znalazłaś?
- Przyjechałam, żeby z Tobą pogadać Paula i obawiam się, że to nasza ostatnia rozmowa.- na jej twarzy widniał niepokój.
- Anka, co ty chrzanisz?- zapytałam oburzona. Co się dzieje?
- Widzisz, po rozstaniu z Philem czułam się samotna, więc poszłam do klubu. Poznałam tam fajnego typka, ale po tygodniu stwierdziłam, że nie jesteśmy sobie pisani. Do niego nie dochodzi ta wiadomość i ściga mnie. Groził mi, że jak do niego nie wrócę to tego pożałuję. Paula, boję się.
- O kurwa.- wymknęło mi się. Nie powinnaś tutaj być, a jeśli coś Ci się stanie?
- Spokojnie Paula, tutaj...- padł strzał, a ona lekko upadła na ziemię. Dostrzegłam z daleka uciekającą sylwetkę.
- Anka!!! Anka, kurwa!!!- darłam się, trzęsąc jej ramionami. Anka, nie rób mi tego!!!- wrzeszczałam, a Bruno momentalnie do mnie podbiegł.
- Co jest?- zapytał mega zdziwiony.
- Ktoś ją postrzelił! Wzywaj karetkę!- krzyczałam, nadal potrząsając jej ramionami.
- Paula uspokój się.- starał się mnie uspokoić.
- No wezwij kurwa tę karetkę!!!- wydarłam się na całe gardło, a on zadzwonił.
Po niecałej minucie przyjechało pogotowie i niestety stwierdziło zgon na miejscu. Nie mogłam się uspokoić. Płakałam, krzyczałam, a Bruno tulił mnie i próbował uspokoić.
- Proszę jej to podać.- powiedział ratownik medyczny, podając Brunowi tabletkę. Po tym uspokoi się i zapomni na trochę o tej sytuacji.
- Dziękuję.- odparł i zabrał mnie na koc.
Kazał mi to wypić. Nie chciałam tego zrobić, ale w końcu uległam i popiłam pigułkę. Po upływie minuty czułam się jak w bajce. Ja byłam księżniczką, a Bruno moim księciem. Jechaliśmy kucykami (taksówką) do naszego zamku (domu Karoline). Bruno wniósł mnie po schodach do sypialni, bo ja za bardzo skakałam po chmurkach. Potem stałam się tak senna, że zasnęłam w jego ramionach. Obudziłam się w objęciu Bruna, przez chwilę nie wiedząc co się stało. Po dłuższej chwili wszystko mi się przypomniało, a po mojej twarzy spływały małe stróżki łez. Bruno obudził się i mocno mnie przytulił, na co odepchnęłam jego ramiona i pobiegłam do łazienki.
- Otwórz mi!- krzyczał.
- Daj mi spokój, to wszystko moja wina- mamrotałam przez łzy.
- To nie jest wcale twoja wina!- starał się być spokojny.
- Co się tutaj dzieje?- zapytała Karoline, wchodząc do mieszkania.
- Błagam pomóż Pauli.- zawołał Bruno.
- Ale co się stało?- zapytała zaniepokojona.
- Ktoś zabił Ankę na jej oczach i wbiła sobie do głowy, że to jej wina.
- Paula, chodź do mnie.- mówiła spokojnie Karoline.
- Nie!- krzyknęłam.
- Bruno idź do siebie, później pogadamy.- powiedziała spokojnie, a on poszedł i bezradnie usiadł na łóżku chowając głowę w dłonie.
- Paulinko, Bruna nie ma wpuść mnie. Porozmawiamy sobie.- mówiła spokojnie.
W końcu jej otworzyłam, a ona rzuciła się na mnie, przytulając mnie i zabrała mnie do swojego pokoju. Siedziałam jej na kolanach, jak kiedyś gdy byłam mała, a ona była moją starszą siostrą u której mogłam się wypłakać. Ta rozmowa bardzo mnie uspokoiła. Spałam dzisiaj z Karoline. Wiem, że zraniłam Bruna, chociaż chciał dla mnie jak najlepiej, ale musi mi to wybaczyć.

*** Oczami Bruna***
Myślałem, że na tym wyjeździe odpoczniemy, zrelaksujemy się i zbliżymy, ale jak widać musiała się pojawić Anka. Rozumiem, że to nie jej wina, ale spójrzcie na Paulę. Ona bardzo to przeżywa, a ja czuję się bezradny. Chcę jej pomóc za wszelką cenę, ale nie wiem już jak. Dzisiaj śpi z Karolą. Ona dobrze na nią wpływa i mam nadzieję, że jutro będzie lepiej.

niedziela, 18 maja 2014

16

*** Późnym popołudniem***
Z Brunem umówiłam się, że przyjdę z Karoline i mamą do nich o 17:00. Powoli dobiegała umówiona godzina, gdy usłyszałam dzwonek. Pospiesznie narzuciłam szlafrok, bo byłam po kąpieli w samej bieliźnie i pobiegłam na dół.
- Hej Karola- wpuściłam ją, dając jej buziaka.
- A Ty nadal nie gotowa?- zapytała zdziwiona. Dzwoniłam do Ciebie po 14:00 i mówiłaś, że się szykujesz.
- No eee...tak wyszło.-wymamrotałam w końcu.
- No to biegusiem, już.- wołała, wbiegając za mną po schodach.
- Ale ja nie wiem w co się ubrać.- stwierdziłam, stojąc przed otwartą szafą.
- Hmm..-mruknęła, zaglądając do szafy. Masz to- powiedziała, podając mi ubrania.
Poszłam do łazienki i przebrałam się w białe rurki, grafitowy top z nadrukami i czarne vansy. Zrobiłam lekki makijaż, a włosy związałam w wysokiego, luźnego koczka.
- I jak?- powiedziałam wchodząc do salonu.
- No no, pięknie siostro.- uśmiechnęła się.
- Mamo, a ty jesteś gotowa?- zapytałam jej.
- Tak, chodźmy już, bo się spóźnimy.-poganiała mnie, zamykając przy tym drzwi.
Po przyjściu przywitałam się z Brunem, Erickiem oraz dziewczynami i przedstawiłam im Karolę. Erickowi, chyba wpadła w oko. Wszyscy poszliśmy na werandę i usiedliśmy przy wielkim stole, przy którym zmieściłoby się z trzydzieści osób. Pani Bernadette zaserwowała nam lemoniadę oraz szarlotkę. W pewnym momencie postanowiliśmy z Brunem zacząć temat naszego wyjazdu, a raczej jego zamiaru.
- Mamo, Tato, mamy wam coś do powiedzenia- zaczął Bruno.
- Boże, nie mów nam że Paula jest w ciąży- zawołał Eric, którego Bruno zmierzył wrogim wzrokiem.
- Czy mogliby wpaść do mnie?- zaczęła Karoline, rozbawiona tym co palnął Eric. Byliby bezpieczni i miałabym na nich oko, a z resztą to nie dzieci.- uśmiechnęła się.
- Hmm, no a gdzie będziecie mieszkać.- zapytała Bernadette.
- Mam duży domek, będą mięli oddzielne pokoje. Pracuję tylko pięć godzin, więc będę miała wszystko pod kontrolą.
- No nie wiem, nie wiem.- powiedziała Pani Hernandez. Aniu, a co ty myślisz?- zapytała mojej mamy.
- Myślę, że to nie jest zły pomysł. Karoline jest odpowiedzialna i myślę, że nic im się nie stanie. Z resztą nie są już malutcy i sobie poradzą.- odparła patrząc z uśmiechem na mnie.
- Skoro tak uważasz, to się zgadzamy.-powiedzieli razem państwo Hernandez. A daleko mieszkasz, Karoline?
- Niedaleko, 100 km drogi. W razie czego możecie Państwo przyjechać i skontrolować co się dzieje.-odparła z uśmiechem.
- Dobrze, a kiedy wyjeżdżacie?- zapytał tym razem Eric.
- Myślę że jutro po południu.
- To lećcie się pakować, a my jeszcze pogadamy.- powiedziała Bernie, a my poszliśmy do pokoju Bruna.
- Jak ja nie mogę się doczekać.- zawołał Bruno, gdy usiadłam z Karoline na jego kanapie.
- Ja też nie.- zawołałam, przytulając go.
- Tylko nie szalejcie gołąbeczki- zawołała Karoline.
- Dobra, już nie udawaj.-zawołałam z uśmiechem.
- Muszę póki tutaj jestem- powiedziała ciszej.
- Dobra Bruno, my spadamy, bo musimy się spakować, z resztą ty też.- powiedziałam przytulając go.
- No dobrze, to widzimy się jutro o 12 pod twoim domem, tak?- zapytał.
- Tak, tak. Papa.- powiedziałam i dałam mu buziaka.
- Awww jakie słodkie z was maluszki.-zawołała Karoline, po czym walnęłam ją w rękę.
- Nie bij mnie- śmiała się.
Pod domem Bruna pożegnałyśmy się i poszłam do domu. Od razu wyciągnęłam dużą walizkę i zaczęłam się pakować. Ubrania latały z szafy na kanapę, z kanapy do walizki. Jednym słowem w pokoju panował chaos.
Tu sukienki, tam topy, shorty, sweter na wypadek chłodu, bikini na plażę, sandałki, trampki, kosmetyki, ładowarka od telefonu...i tak w nieskończoność. Przed 24 byłam już prawie spakowana. Resztę dorzucę rano np. szczoteczkę do zębów. Wzięłam szybki prysznic i poszłam spać.

*** Następnego ranka***
Po dziewiątej obudził mnie ptak, który siedział na parapecie okna i śpiewał. Wykonałam kilka przeciągnięć, po czym poszłam zjeść śniadanie. Zjadłam płatki z mlekiem, bo nie byłam bardzo głodna i przebrałam się w biały top z koronką na plecach oraz poszarpane jeansy. Do tego miętowe trampki, lekki makijaż i wysoki koczek. Tak, uwielbiam koczki, są mega słodkie i wygodne. Po 11 byłam już całkowicie spakowana. Niestety nie skończyło się na jednej walizce. Doszedł jeszcze plecak i torebka oczywiście. Bruno postanowił wpaść wcześniej, więc wpuściłam go.
- Pięknie wyglądasz.- stwierdził, wchodząc i dając mi buziaka.
- Dziękuję. Spakowany?- zapytałam.
- Spakowany i gotowy- uśmiechnął się. A Ty?
- Też- odwzajemniłam uśmiech. A gdzie ta Karola, miała być już dziesięć minut temu- westchnęłam patrząc na zegarek.
- Już jestem.- wbiegła zdyszana. Sorry, musiałam jeszcze zatankować.
- No oki- odpowiedziałam razem z Brunem.
Zaczęliśmy znosić nasze bagaże do bagażnika i żegnać się z mamą. Nawet przytuliła Bruna, aż się zdziwiłam. Przed wyjazdem jeszcze dała mi buziaka i powiedziała, żebym nie szalała, na co odpowiedziałam uśmiechem. Wreszcie ruszyliśmy w drogę. Z Karoliną i Brunem mogę podróżować nawet na dłuższe dystanse, bo było świetnie. W radiu co chwilę puszczali jakiś utwór, do którego śpiewaliśmy, a Bruno chociaż zawsze siada z przodu, usiadł do mnie na tyły i przytulał co jakiś czas. Przyszedł jednak czas, gdy było strasznie gorąco i zrobiłam się senna. Bruno od razu to spostrzegł i położył mnie na swoim torsie. Gdy dojechaliśmy na miejsce była 17:00. Dziwne, co? 100 kilometrów w 5 godzin. Odpowiedź jest dziecinnie prosta- gigantyczne korki. Bruno pomógł mi i Karoli z bagażami. Kiedy weszliśmy do jej domu jedyne co powiedzieliśmy to ''woow". Karolina miała piękny i nowoczesny dom. Pokazała nam gdzie śpimy, chociaż wiedziała, że pewnie będziemy spać razem. No w końcu jesteśmy pełnoletni, możemy robić co chcemy. Trochę się rozpakowałam, a potem poszliśmy zjeść, bo Karolina zrobiła nam kolację. Szybko ją zjadłam, po czym poszłam do jednej z dwóch łazienek i wzięłam ekspresowy prysznic, po czym przebrałam się. Leżałam na łóżku w luźnym t-shirt'cie i bawełnianych szarych short'ach z niedbałą kitką na głowie i sprawdzałam vines'y. Po chwili zjawił się Bruno. Też był luźniej ubrany, dresy i t-shirt. Położył się obok mnie, objął mnie ramieniem i patrzył co robię. Odłożyłam telefon i przytuliłam się do niego.
- Wreszcie będziesz przy mnie całą dobę- powiedziałam, dając mu buziaka.
- No nareszcie.-powiedział przez pocałunek.
- Mam nadzieję, że Cię nie zanudzę.- powiedziałam wstając.
- Ty? Z Tobą nigdy się nie nudzę.-odparł bez wahania, wstając i idąc za mną.
W salonie, na kanapie leżała Karolina i oglądała telewizję.
- A Ty co? Śpisz?- zapytałam, podchodząc do kanapy.
- Nie. Macie na coś ochotę?- zapytała z podejrzanym uśmieszkiem.
- Niby na co?- zapytałam ze złowrogą miną.
- Mam jacuzzi na dachu- idziemy?
- Serio?- Bruno wytrzeszczył oczy.
- No z chęcią- odpowiedziałam i ruszyłam po strój.
Szybko się przebrałam i poszłam do salonu. Bruno kiedy mnie zobaczył uśmiechał się od ucha do ucha.
- No to chodźmy- zawołała Karola, po czym zaczęliśmy za nią iść.
Z dachu, który był tarasem był świetny widok. Rzeczywiście było tam jacuzzi oraz stoliki i mała huśtawka.
Weszliśmy do ciepłego jacuzzi i Bruno mnie objął.
- I jak wam się podoba?- zapytała Karola.
- Jest świetnie- odparłam, a co brązowooki dał mi buziaka.
- Pasujecie do siebie- wystrzeliła Karoline.
- Dziękujemy- odparł tym razem Bru.
- Ale pamiętaj- zaczęła, a ja próbowałam jej przerwać, jednak bezskutecznie- jeśli zranisz Paulinkę, to zafunduję Ci piekło.
W tym momencie chciałam się zapaść pod tą wodę.
- Oczywiście- odparł Bru. Ja sam zafundowałbym sobie piekło, ale dzięki za uprzedzenie.- zaśmiał się.
Karolinie zadzwonił telefon, więc przeprosiła nas i poszła. Jak zgaduję to był ten Jamareo.
- I co zostaliśmy sami.- wyszeptał Bruno, przysuwając się do mnie.
- Na to wygląda- odpowiedziałam, zapatrzona w dal.
Bruno skradł mi buziaka, potem drugiego, aż pocałunki stały się bardziej namiętne. Jednak skończyło się na pocałunkach, bo Bru jak sam powiedział nie przyjechał tutaj by mnie wykorzystać. Kiedy słońce już zaszło, poszliśmy do łazienek się ogarnąć, a wieczorem leżeliśmy u mnie i oglądaliśmy film, wtuleni w siebie.
__________________________________________________________________________________ Jak widzicie zaszła mała zmiana w wieku bohaterów (są już pełnoletni). Musiałam to zrobić, bo inaczej nie mogłabym zrealizować wielu pomysłów na opowiadanie. KOMENTUJCIE I MÓWCIE CO MYŚLICIE :)


sobota, 10 maja 2014

15

Rankiem zbudziła mnie Presley,Tahiti,Jaime i Tiara które wbiegły jak nieokrzesane i zaczęły mnie ciągnąć za ręce, krzycząc przy tym.
- Paula, Paula chodź szybko, zobacz!- krzyczały, jak dziecko na widok wesołego miasteczka.
- Pali się czy co?- rzuciłam, powoli otwierając oczy.
- No po prostu chodź!- ciągnęły mnie.
- No idę, już idę.- powiedziałam leniwie.
Dziewczyny ciągnęły mnie szybko do domku, w którym spał Bruno i Eric. Po przybyciu na miejsce zaczęłyśmy się śmiać, budząc przy tym chłopaków. Jakie były ich miny, kiedy nas ujrzeli. Otóż Bruno i Eric musieli spać na podwójnym łóżku, bo nie było innych i traf chciał, że leżeli prawie objęci, a na dodatek spały z nimi dwa prześliczne, malutkie koteczki.
- Widzę, że kociary z was.- zawołałam, tłumiąc śmiech.
- Nie no, muszę wam zrobić zdjęcie- powiedziała Press, po czym zaczęła wyciągać aparat.
- Nie, nawet nie próbuj!- zawołali jednocześnie, wyskakując z łóżka i uciekając, na co my tylko zareagowałyśmy śmiechem.
- Wariaci z nich- powiedziałam, patrząc na ganiających się Bruna i Erica.
- Oj ciesz się, że z nimi nie mieszkasz.- śmiały się.
Niedługo potem wszyscy wstali i poszliśmy na wspólne śniadanie, po którym ruszyliśmy w drogę powrotną. Bruno często się na mnie patrzył i uśmiechał, na co ja również reagowałam tym samym. Po powrocie do domu, poszłam wziąć prysznic i zjadłam tosty. Postanowiłam się spotkać z moją kuzynką, która była w mieście. Umówiłyśmy się w Parku niedaleko.
- Hej- zawołałam, do stojącej tyłem brunetki. Była ubrania w śliczną, turkusową sukienkę do kolan, która podkreślała jej długie i piękne nogi.
- No heej- zawołała, tuląc mnie do siebie.
- Mmm Karolcia wypiękniała- zawołałam z uśmiechem.
- Taa chyba Ci na wzrok padło.- żartowała jak zawsze.
- Ehh, moja Karola nigdy się nie zmieni. Zawsze mnie będzie jechać, ale i tak ją zawsze będę kochać.- powiedziałam, śmiejąc się.
- Hahahaha, oj mój maluszku.
- Pfff ,jaki tam maluszku- powiedziałam, udając powagę.
- No mój.- powiedziała, puszczając mi oczko.
Spacerowałyśmy po parku, aż znalazłyśmy wygodną ławkę w cieniu, gdzie przysiadłyśmy.
- I co tam?, jak z Brunem? Opowiadaj- pytała.
- No nie jest źle, dogadujemy się i ogólnie on jest niesamowity. Wiesz nie obchodzą go najdroższe buty, albo pedalska grzywka. I nie jestem tylko do poruchania jak to inni mówią.- śmiałam się.
- No to dobrze. Jak tylko zrobi Ci krzywdę, to możesz wiedzieć, że zginie w piekle.- żartowała.
- Wiem, wiem. No bo jestem twoim maluszkiem.- śmiałam się.
- Tak.- uśmiechnęła się.
Siedziałyśmy chwilę, aż zauważyłam Phila z jakąś dziewczyną.
- Hej Phil!- zawołałam i mu pomachałam. Odmachał mi, po czym podszedł do nas.
- A Ty nie z Anką?- zapytałam.
- To Ty nie wiesz?- zapytał zdziwiony.
- No to może mi powiesz- powiedziałam.
- Nie jestem już z Anką, a to jest moja nowa dziewczyna- Urbana.- powiedział wskazując na nią.
- Jestem Paula- uścisnęłam jej rękę i się uśmiechnęłam.
- Miło mi Cię poznać.- powiedziała wesoło i uśmiechnęła się. Miła dziewczyna.
- Dobra to my lecimy na seans- powiedział Phil, po czym odeszli.
- Paa- rzuciłam.
- O co chodzi z Anką?- zapytała zdziwiona Karoline. Nie przyjaźnicie się już?
- Długa historia, ale tak.- westchnęłam.
- Aaa, okej rozumiem. Nie masz ochoty o tym mówić.
- Dokładnie- przytaknęłam.
- Może masz ochotę wpaść do mnie na trochę, za kilka dni jadę, to możemy zabrać się razem.-zapytała.
- Z Tobą zawsze, ale muszę pogadać z mamą i Brunem oczywiście.
- Może jechać z nami, jeśli chcesz. A to będzie też dobra okazja, żebyście poznali Jamareo.
- Brzmi fajnie. Jakiego Jamareo???- wytrzeszczyłam oczy. Czemu ja się dowiaduję ostatnia?.- udawałam focha.
- Nie było okazji pogadać, a teraz w końcu by była. Poznałabyś go, a przy okazji wyrwalibyście się z Brunem.- proponowała.
- Pogadam z nim i mamą, ale nie obiecuję.- odpowiedziałam.
- Dobra. Jakby były jakieś trudności, to mogę ich przekonać- uśmiechnęła się.
I tak siedziałyśmy i rozmawiałyśmy parę dobrych godzin. Gdy zaczęło się ściemniać pożegnałyśmy się i ruszyłam w stronę domu. Po drodze sprawdziłam telefon i zauważyłam 2 nieodebrane połączenia od Bruna. Pośpiesznie oddzwoniłam.
- Paula, co się do cholery  Tobą dzieje?- zapytał zaniepokojony.
- Przepraszam Bruno, byłam z siostrą i nie słyszałam jak dzwoniłeś. Możemy się spotkać za pięć minut pod moim domem?
- Dobrze, zaraz będę.- powiedział, po czym rozłączył się.
Szłam spokojnie, delektując się chłodnym i kojącym, wieczornym wiaterkiem. To było wybawienie po upalnych dniach. Będąc niedaleko domu zauważyłam Bruna i pomachałam mu.
- Martwiłem się- podszedł powoli, po czym pocałował moje usta.
- Przepraszam Peter, zagadałam się z siostrą, bo dawno się nie widziałyśmy i..- delikatnie położył palec na moich ustach, po czym musnął moje wargi.
- Skąd znasz moje prawdziwe imię?- wyszeptał, tuląc mnie.
- Zapytałam Erica i mi powiedział, że Bruno to tylko ksywka. Masz bardzo ładne imię. Z resztą...
- Z resztą co?- zatrzymał się nagle.
- Od zawsze chciałam Ci to powiedzieć- zaczęłam spokojnie. Kocham twoje oczy, kocham twoje ramiona, twoje usta, włosy, kocham całego Ciebie.-wyszeptałam mu do ucha.
- Też Cię kocham, powiedział przytulając mnie.
- Skarbie?- zaczęłam niepewnie.
- Co się stało?- zapytał spokojnie.
- Nic się nie stało, ale nie chciałbyś może pojechać ze mną, do mojej siostry? Ona jest pełnoletnia, ma mieszkanie, więc mielibyśmy gdzie spać i co jeść.- powiedziałam patrząc się jemu w oczy.
- Chcieć to oczywiście, że chcę ale musiałbym pogadać z rodzicami.- uśmiechnął się.
- No wiem, ale na razie z nimi nie rozmawiaj jutro jakoś zorganizujemy wszystko, dobrze?
- No dobrze.- pocałował mnie w czoło. Chciałbym móc być przy tobie, wiesz? Widzieć jak zasypiasz i budzisz się, czuć twoje ciepło..
- Ja też tego chcę.- wtuliłam się w niego. Chyba muszę już iść, bo mama się niepokoi pewnie.
- Jasne,oczywiście. Spotkamy się jutro?- zapytał.
- Oczywiście- powiedziałam, po czym pocałowałam go, ale inaczej niż zwykle, mocniej, ponętniej. Odwzajemnił pocałunek.
- Do jutra.- zawołałam, przy drzwiach.
- Dobranoc.- odpowiedział, po czym zniknął za drzewem.
__________________________________________________________________________________ Tak, tak wiem, że jestem beznadziejna i nie dostanę nawet komentarza. :( Po prostu miałam znowu dużo rzeczy na głowie, ale starałam się żeby rozdział był nie najgorszy. A Wy co o nim myślicie? Napiszcie w komentarzach.

środa, 30 kwietnia 2014

14

***PO JAKIMŚ CZASIE***

Z Brunem było lepiej i od tamtej pory nie kłóciliśmy się. On na prawdę nie całował/przytulał żadnej dziewczyny/kobiety z wyjątkiem mamy. Moje relacje z mamą też były dobre, ale Ania nie odezwała się do mnie ani razu od czasu tamtego zamieszania. Mnie też jakoś nie ciągnęło do niej, a z resztą widziałam, że nie jestem już jej potrzebna, bo kiedy ją przypadkiem spotkałam z Philem na plaży, nie odpowiedziała mi nawet "cześć". Trudno. Jej wybór. Pewnego dnia Bruno i ja pojechaliśmy na biwak razem z jego rodzicami i moją mamą. Mieszkaliśmy w domkach letniskowych, nieopodal jeziorka i lasu. Było wspaniale. Pewnej nocy nie mogłam zasnąć, więc poszłam na pomost nad brzegiem i siedziałam rozmyślając i patrząc się w blask księżyca, padający na moją twarz. Nie wiem, ile mogłam tam siedzieć, ale po jakimś czasie przyszedł i brązowooki. Chciał zrobić mi niespodziankę, ale trzeszczący pomost mu na to nie pozwolił.
- Czemu nie śpisz skarbie?- zapytał, siadając i obejmując mnie ramieniem.
- Nie mogłam zasnąć.- szepnęłam, wtulając się w niego.
- Przepięknie wyglądasz w blasku księżyca.- szepnął, całując mnie w policzek.
- Tylko w blasku księżyca.- zażartowałam.
- Z resztą ty zawsze wyglądasz pięknie.- uśmiechnął się.
- Tak, tak.- śmiałam się.
- No tak.- powiedział i wtulił się mocniej.
Siedzieliśmy w ciszy, aż Bruno powiedział  coś, co mnie totalnie zaskoczyło.
- Czemu nie pogodzicie się z Anią?
Spojrzałam na niego troszeczkę zdziwiona.
- Ania ma nową przyjaciółkę, a za razem chłopaka.- westchnęłam, patrząc w dal.
- Przestań. Phil nie zastąpi jej ciebie.- odpowiedział.
- Już jej zastąpił. Wczoraj, gdy ją spotkałam tylko Phil odpowiedział mi na ''hej''. Ania odwróciła wzrok i udawała, że mnie nie ma.- westchnęłam.
Bruno milczał, gładząc moje ramię.
- Z resztą ja ją nie mam za co przepraszać, Bruno.- powiedziałam, wstając.
- Gdzie idziesz? zapytał zdziwiony.
- Na spacer do lasu, bo nudno tak siedzieć.- powiedziałam, oddalając się powoli.
- Zaczekaj!- zawołał. Nie pójdziesz sama! Jak mamy się zgubić, to razem.- powiedział wesoło.
- No dobrze, dobrze.- odrzekłam, obejmując go.
Szliśmy jakiś kawałek w milczeniu, ale nie długo. Kiedy mięliśmy za sobą jakąś połowę leśnej drużki, usłyszeliśmy czyjeś kroki i trzask łamanych gałęzi.
- Co to takiego?- wyszeptałam przestraszona, chowając się za Bruna.
- Nie mam pojęcia, ale lepiej wracajmy.- powiedział, łapiąc mnie szybko za rękę i kierując się w drogę powrotną.
To "coś" zbliżało się do nas. Byłam tak wystraszona, że bałam się obejrzeć.
- Biegnijmy!- krzyknęłam, po czym wystartowałam, ciągnąc Bruna.
Biegliśmy, ile sił w nogach, aż w końcu to "coś" nas dogoniło i złapało mnie za rękę.
- Puść!- krzyknęłam, próbując się wyrwać. Nadal się nie odwracałam.
Po chwili Bruno to zrobił i wpadł w śmiech, a jednocześnie był wkurzony. To Eric nas gonił.
- Eric ty głupolu.- rzucił Bruno.
- Ej, nie wyzywa się starszego braciszka.- śmiał się.
- Wystraszyłeś nas.- krzyknął.
- No wiem. Tak zabawnie i słodko wyglądaliście.- nadal się śmiał.
- Bardzo zabawne.- rzuciłam sarkastycznie i ruszyłam, a Bruno za mną.
- No nie denerwujcie się, gołąbki.- zawołał Eric, ale nie zwracaliśmy na to uwagi.
Przed domkami, rozstaliśmy się, a następnie każdy poszedł się położyć. Przyznam, że ta noc była ekstra.
__________________________________________________________________________________ Proszę, oto obiecany rozdział nr 14. Mam nadzieję, że się Państwu spodobał i dacie mi komentarz :D (ale cygan xD) Kolejny pojawi się dopiero w przyszłym tygodniu (wt.-śr.), gdyż wyjeżdżam na majówkę i nie będę miała możliwości dodania kolejnego. Mam nadzieję, że jak wrócę to zobaczę mnóstwo komentarzy, które zmotywują mnie do napisania kolejnego. P.S. Kolejny będzie dłuższy :> KOMENTARZ= SZACUNEK DLA PISZĄCEGO + MOTYWACJA DO NAPISANIA KOLEJNEGO :)

sobota, 26 kwietnia 2014

13

***Oczami Bruna***
Rano Eric zadzwonił do Any i zapytał czy pomoże mi w przekonaniu Pauli. Ana zgodziła się i powiedziała że będzie u nas po 15. Poradziła mi, żebym też kupił kwiaty Pauli. Nie wielką wiązankę, tylko mały, uroczy bukiecik. Jak poradziła, tak zrobiłem. Mały bukiecik różowych różyczek stał w wazonie z wodą i czekał, aż wręczę go Pauli. Cały dzień strasznie się stresowałem, że coś nie wyjdzie i ją stracę. Tak bardzo tego nie chcę, jest dla mnie zbyt ważna. Po 15 w domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi, a ja pobiegłem do nich jak szalony. Otworzyłem drzwi i ujrzałem Anę.
- Hej!- zawołała radośnie i od razu powiedziała: Lepiej nie dawaj mi buziaków, po czym się uśmiechnęła.
- Racja.- ze zdenerwowaniem.
- Denerwujesz się?- zapytała.
- Bardzo.- szepnąłem.
- To znaczy, że bardzo Ci zależy.- powiedziała. Masz bukiet?- zapytała.
- Tak, czekaj pójdę po niego.
Po chwili wróciłem do niej z bukiecikiem.
- No ładny. Dobra to idziemy.-powiedziała i ruszyła na zewnątrz.
- Już?- zapytałem zdziwiony.
- Bruno rusz się, bo Ci miłość z przed nosa ucieknie.- poganiała mnie.
Byliśmy już pod jej drzwiami, a ja wahałem się nacisnąć dzwonek. Ana zrobiła to za mnie i nawet nie zauważyłem kiedy w drzwiach stała Paula.
- Ooo, widzę że przyprowadziłeś swoją nową dziewczynę.- rzuciła chamsko.
- Hej Paulina, jestem Ana, kuzynka Bruna. Słyszałam o tym, co się między wami działo i chciałam Ci wyjaśnić, że Bruno jest tylko moim kuzynem, a poza tym ja mam narzeczonego.- wskazała pierścionek,a mnie zamurowało.
 Nie mówiła nic o tym, chyba, że ona po prostu to wymyśliła. Paulina też jakoś zamilkła i spuściła głowę.
- To ja was zostawiam.- powiedziała i odeszła do Erica, który udawał, że dawno jej nie widział.
- Wiesz Bruno, przepraszam.-mówiła ze spuszczoną głową. Ania tak do mnie zadzwoniła...-przerwałem jej.
- Ja też Cię przepraszam-dałem jej kwiaty. Już nigdy nie pocałuję żadnej kobiety, oprócz Ciebie.-powiedziałem, a ona się uśmiechnęła.
Za chwilkę obejmowałem ją i cieszyłem się, że mi uwierzyła. Później poszliśmy na spacer i nie gadaliśmy już o tym, co się wydarzyło tylko o tym, co robiła Paula gdy mnie nie było. Byłem zadowolony, że wszystko wróciło do normy.

***Oczami Pauliny***
Zadzwonił dzwonek do drzwi, a ja poleciałam szybko, myśląc że to kurier. Po otworzeniu drzwi ujrzałam Bruna z tą swoją "kuzynką". Ładna dziewczyna nie powiem. Moje wredne "ja" wzięło górę i już po chwili powiedziałam coś, czego żałowałam.
- Ooo, widzę że przyprowadziłeś swoją nową dziewczynę.- rzuciłam oschle.
- Hej Paulina, jestem Ana, kuzynka Bruna. Słyszałam o tym, co się między wami działo i chciałam Ci wyjaśnić, że Bruno jest tylko moim kuzynem, a poza tym ja mam narzeczonego.-powiedziała wesoło i spokojnie, a ja myślałam, że spalę się ze wstydu.
Specjalnie fatygował siostrę, żebym mu uwierzyła. Jak ja mogłam mu nie uwierzyć?!- myślałam.
- To ja was zostawiam.-powiedziała i odeszła do Erica, który był zdziwiony jej obecnością.
- Wiesz Bruno, przepraszam.-mówiłam nieśmiało. Ania tak do mnie zadzwoniła...-zaczęłam, ale on mi przerwał.
- Ja też Cię przepraszam-mówił dając mi kwiaty, były śliczne, różowe. Już nigdy nie pocałuję żadnej kobiety, oprócz Ciebie.-powiedział, a ja się uśmiechnęłam i go objęłam.
Staliśmy tak chwilkę, a potem zaniosłam kwiaty do domu i poprosiłam mamę, żeby je wstawiła do flakonu z wodą, a sama wyszłam i razem z Brunem poszliśmy na spacer. Byłam szczęśliwa, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. Nie lubiłam się z nim kłócić.
Po powrocie do domu wypiłam herbatkę i wzięłam szybki prysznic. Przed snem patrzyłam się na róże od Bruna, które stały w wazonie na biurku i myślałam o nim.
__________________________________________________________________________________Yeey, pogodzili się. :) Mam nadzieję, że wam się podoba, bo mi tak średnio. Ludzie ludzie tutaj wielka informacja dla was! W tym tygodniu wstawię kolejny we wtorek albo środę i może (nie obiecuję) zostawię wam coś żeby się opublikowało pod moją nieobecność. Ale jak wrócę z majóweczki, a komentarzy nie będzie to będzie mi smutno. :(  KOMENTUJCIE LUDZIE, BO WTEDY JESTEM SZCZĘŚLIWA I MAM MOTYWACJĘ DO PISANIA DLA WAS. To od was zależy, czy będę pisać dalej!

piątek, 25 kwietnia 2014

12

***Minęły dwa tygodnie***
Mama w końcu wróciła do domu i wzięła sobie wolne, więc chodziłyśmy na zakupy i oglądałyśmy filmy. Byłyśmy też na dwóch przyjęciach. Ogólnie brakowało mi mamy, a dzięki temu, że wzięła wolne spędziłyśmy razem czas i się nagadałyśmy. Opowiedziałam jej o Brunie i  zdarzeniu, a ona codziennie pilnowała czy piję minimum 2 litry wody. Niestety, przez te dwa tygodnie nie widziałam się z Brunem, bo pojechał do kuzynów. Wrócił w poniedziałek wieczorem, ale był zmęczony więc się nie spotkaliśmy. Nie mogłam się doczekać kolejnego dnia i spotkania po rozłące, ale pewna wiadomość zrujnowała całkowicie chęć spotkania. Otóż Ania zadzwoniła do mnie wieczorem z niezwykłą wiadomością.
- Hej Paula.- zaczęła niepewnie, a ja już wiedziałam, że coś jest na rzeczy.
- No hej.- odpowiedziałam zadowolona. Coś się stało?- zapytałam.
- Muszę Ci coś powiedzieć, ale po tym twój humor już nie będzie dobry.- powiedziała spokojnie.
- No mów.-powiedziałam, a w głębi duszy się bardzo denerwowałam.
- Wiesz, widziałam Bruna z jakąś dziewczyną pod hotelem "Panama".-zaczęła. On...ją pocałował...- powiedziała drżącym głosem. Tak mi przykro Paulina, ale musiałam Ci powiedzieć.
- Nie no spoko.-udawałam że to mnie nie rusza, ale w głębi czułam, że zaraz ryknę płaczem.
- Na pewno?-zapytała. Przyjechać do Ciebie?
- Tak. Nic mi nie jest.- odpowiedziałam. Dobra, muszę kończyć bo mama mnie woła.-skłamałam, o czym ona doskonale wiedziała.
- Dobrze, zadzwonię jutro. Trzymaj się. Pa.
- Pa.-rzuciłam, przyciskając czerwoną słuchawkę i rzucając się z płaczem na łóżko.
Płakałam trzy godziny. Mama nie zdawała sobie z tego sprawy, bo gadała na skype z ciocią i rechotała co chwilę.
- A może Ania się pomyliła? Może coś jej się przewidziało?-próbowałam się uspokoić. Nie to niemożliwe. Wtem zadzwonił telefon, a na wyświetlaczu rozbłysł napis "Bruno". Odrzuciłam, a telefon zadzwonił ponownie. Nie miałam ochoty gadać z nim w tym stanie, więc wyłączyłam telefon, a po chwili znużona płaczem zasnęłam.

***Oczami Bruna***
Zadzwoniłem do Pauli, a ona odrzuciła. Dziwne? Może się pomyliła? Spróbuję jeszcze raz. Ej, no co jest?! Cholera, wyłączyła telefon. Co się tutaj dzieje?! Idę do niej. Będąc pod jej drzwiami nacisnąłem dzwonek.
Otworzyła jej mama.
- Dobry wieczór, jest Paulina?- zapytałem spokojnie.
- A Ty Bruno, tak?-zapytała.
- Tak.
- Już po nią idę. Zaczekaj.- powiedziała i zniknęła.

***Oczami Pauli***
Nagle do pokoju weszła mama.
- Śpisz?- zapytała.
- Już nie, a co?
- Ktoś na Ciebie czeka. Płakałaś?- zapytała zdziwiona.
- Nie, głowa mnie bolała. Już schodzę.- powiedziałam zapominając zapytać, kto tam czeka.
Powoli zeszłam ze schodów, a ujrzawszy Bruna w otwartych drzwiach, chciałam się skierować z powrotem do pokoju, ale złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
- Nie przywitasz się?- szepnął z uśmiechem i już chciał mnie pocałować, ale odwróciłam głowę. No co jest Paula?
- Może pocałujesz tamtą laskę.-rzuciłam oschle, wyrywając mu się.
- Jaką laskę?!- zbulwersowany zapytał, prawie krzyknął, łapiąc mnie mocno za rękę.
- Puść!- pisnęłam z bólu, po czym natychmiast mnie puścił.
- Przepraszam- szepnął natychmiast. O co Ci chodzi?!
- Nie udawaj, że nie pamiętasz jak całowałeś pannę pod ''Panamą".- krzyczałam.
- To moja kuzynka i jej nie całowałem, tylko dałem jej tylko buziaka na pożegnanie.-tłumaczył się szybko.
- Mam w to tak uwierzyć?
- Pozwól mi, wyjaśnić Ci, że to tylko kuzynka!- krzyczał ze łzami w oczach, a ja również byłam bliska łez.
- Jestem zmęczona Bruno. Idę spać.- rzuciłam i zamknęłam mu drzwi przed nosem. Po chwili wybuchłam płaczem, co chyba jeszcze usłyszał i pobiegłam na górę. Mama nie szła do mnie, wiedziała, że chcę być sama.

***Oczami Bruna***
Zeszła ze schodów śliczna jak zawsze, ale miała czerwone oczy, chyba płakała. To było dziwne, gdy mnie ujrzała, chciała się wycofać, ale zdążyłem złapać ją za rękę.
- Nie przywitasz się?- zapytałem lekko zdziwiony, a gdy chciałem ją pocałować, odwróciła głowę. No co jest Paula?- zapytałem zdziwiony.
- Może pocałujesz tamtą laskę.- rzuciła, wyrywając mi się, a mnie zamurowało.
-Jaką laskę?!- zapytałem totalnie zdenerwowany i zdziwiony, łapiąc ją mocno za rękę.
-Puść!-pisnęła, a ja natychmiast ją puściłem.
-Przepraszam.-szepnąłem tylko.
- Nie udawaj, że nie pamiętasz jak całowałeś pannę pod "Panamą".-krzyczała.
-  To moja kuzynka i jej nie całowałem, tylko dałem jej tylko buziaka na pożegnanie.-tłumaczyłem się.
- Mam w to uwierzyć?- zapytała oschle.
- Pozwól mi, wyjaśnić Ci, że to tylko kuzynka!- krzyczałem ze łzami w oczach, ona też wyglądała, jakby zaraz miała wybuchnąć płaczem.
- Jestem zmęczona Bruno. Idę spać.- rzuciła i trzasnęła mi drzwiami przed nosem. Słyszałem jeszcze jak wybuchła płaczem, na co moje serce krajało się z bólu.
Zdenerwowany pobiegłem na dziką wysepkę. Usiadłem i czułem, jak łzy spływają mi po policzkach. Na prawdę mi na niej zależy i nie mogę się poddać. Było grubo po 24:00, gdy zadzwonił do mnie Eric. Lekko zapłakanym głosem odebrałem.
- Chłopie, czy Ty wiesz która godzina?- zapytał zdenerwowany. Mogłeś powiedzieć, że idziesz do niej na noc, to byśmy się nie martwili.
- Nie jestem u niej!-wrzasnąłem. Wszystko się spierdoliło.-zaklnąłem, co robię baaardzo rzadko.
- Przeklinasz, czyli jest źle...-westchnął. Gdzie jesteś? Pójdę i pogadamy sam na sam. Spróbuję Ci pomóc.
- Wysepka na Vespucci Beach.-powiedziałem.
- Nie ruszaj się. Zaraz tam będę.- szybko rzucił i się rozłączył.
Po dziesięciu minutach przybiegł zziajany.
- Bruno, co zrobiłeś?- zapytał zdziwiony.
- Pożegnałem buziakiem Anę, a ona ją wzięła za moją dziewczynę.
- Ona tego nie mogła widzieć, bo w tym czasie była z mamą w ogrodzie. Jej przyjaciółka musiała jej to powiedzieć.- rozmyślał Eric.
- Anka pewnie coś poprzekręcała. Ale jak ja mam to naprawić, Eric?- zapytałem bezradny.
- Mam pomysł: Przyprowadzisz Anę i wyjaśnisz jej, że to kuzynka, a jak nie uwierzy to zawołasz mnie a ja potwierdzę. Nie martw się pogadam z Aną. Na pewno się zgodzi.
- Dziękuję Eric, jesteś genialny. Miejmy nadzieję, że ten plan zadziała.
- Drobiazg. Dla brata zawsze pomogę, a teraz chodźmy już bo rodzice się martwią.- powiedział.
- A co im powiedziałeś?- zapytałem.
- Że boisz się sam wracać od kolegów.
- No wiesz co. Dzięki. Co ja jakaś ciota?-zapytałem, śmiejąc się.
- A nawet gorzej.- zbijał się Eric, na co odpłaciłem mu kuksańcem w bok.
__________________________________________________________________________________Odcinek krótki, ale zależało mi na przerwaniu w tym miejscu. Na życzenie czytelniczki trochę akcji i ''bicia po gębach" :D Mam nadzieję, że się spodobał i że zostawicie mi fajny komentarz.
PAMIĘTAJCIE KOMENTARZE MNIE MOTYWUJĄ DO NAPISANIA :)  Jeśli do jutra będą 3-4 komentarze dodam drugą część :) Wiem, wiem szalona jestem :D

niedziela, 20 kwietnia 2014

11

Po południu przebrałam się w wygodną i zwiewną sukienkę w kolorze miętowym, a to tego skórzane sandałki. Bruno przyszedł po mnie około 14-stej i trzymając się za ręce, poszliśmy do niego. Przedstawił mnie swoim siostrom, które okazały się być bardzo miłe i mieć podobne zainteresowania. Siedzieliśmy, śmialiśmy się, a nawet wspólnie śpiewaliśmy. Państwo Hernandezowie, kazali mi następnym razem przyprowadzić mamę, aby ją poznać. Grill minął przyjemnie i nie żałuję, że na nim byłam. Po udanej zabawie, udałam się z Brunem na plażę, na krótki spacer.
- I jak podobało Ci się przyjęcie?- zapytał nagle.
- Było świetnie, dobrze się bawiłam. Dziękuję za zaproszenie.- powiedziałam, wtulając się w jego ramię.
- Cieszę się z tego powodu.- powiedział, łapiąc mnie w talii i przytulając.
Był piękny zachód słońca, więc przystanęliśmy i wtuleni w siebie, oglądaliśmy.
- Piękny zachód.- szepnęłam.
- Nie piękniejszy od Ciebie- odpowiedział i pocałował mnie.
Ten pocałunek był zwykły, ale później przerodził się w namiętny i pełen emocji. Dziękuję Bogu za ten pocałunek, dziękuję że mógł się odbyć w takiej pięknej scenerii z takim chłopakiem jak Bruno.  Kiedy słońce zaszło, ruszyliśmy w drogę powrotną, lecz bez pośpiechu. Bruno rozśmieszał mnie i powrót zleciał mi niesamowicie szybko. Przed moim domem pożegnaliśmy się pocałunkiem i przytuleniem. Dzisiaj znów będę sama, ale nie będę już się bać. Czuję się o wiele pewniej, a poza tym będę sobie sprzątać w pokoju i pogram na konsoli. Jutro lecę z Anią na zakupy do centrum handlowego, a Bruno jedzie z rodzicami do babci, więc może spotkamy się wieczorem.

Wstałam około dziewiątej i przygotowałam się do wypadu. O dziesiątej Tata Ani, podjechał po mnie i zawiózł nas do centrum. Łaziłyśmy od sklepu do sklepu, opowiadając sobie co się wydarzyło w ciągu tych dni i oczywiście Anka wydusiła ze mnie wszystko co się działo z Brunem.
- No Paula szalejesz.- komentowała, śmiejąc się.
- Tak, tak Anka. Lepiej powiedz co u ciebie i Phil'a.- zmieniłam temat.
- Powiem Ci, że On jest mega słodki.- chichotała co chwilę.
Gadając o nim tak się zachwycała, że ludzie dookoła czasem próbowali ukryć śmiech, lecz im to nie wychodziło. Sama też się śmiałam z jej opowieści.
- Jejku Anka, ale się na niego napaliłaś.- śmiałam się.
- Oj no co. A Ty z Brunem, to co. Nie jesteś zadowolona, nie cieszysz się kiedy cię całuje?- próbowała się bronić.
- Może i jestem, ale nie musi o tym wiedzieć całe centrum.- chichotałam, na co Anka odpowiedziała udawanym fochem.
Po obleceniu kilku sklepów, poszłyśmy na kawę do Starbucks'a, a po centrum poszłyśmy spacerkiem do mnie. Oglądałyśmy różne czasopisma i stylizowałyśmy się ,a później poszłyśmy na plażę popływać i się poopalać. . Poszłyśmy z Anią nad wodę popływać, Ania weszła do wody, a ja siedziałam na pomoście nad wodą. W pewnym momencie zrobiło mi się słabo i wpadłam do wody, uderzając w coś twardego. Poczułam mocny ból, a potem znalazłam się w krainie snu.

***Oczami Ani***
Pływałam niedaleko, gdy zauważyłam że Paula wpada do wody. Wiedziałam, że to nie było zamierzone. Szybko podpłynęłam i wyłowiłam ją na pomost. Leciała jej krew z nogi i była nieprzytomna. Szybko sprawdziłam czy oddycha i ułożyłam ją w bezpiecznej pozycji, po czym zadzwoniłam na pogotowie. Wzięłam swoje pareo, które zawiązałam ciasno powyżej rozcięcia, aby się nie wykrwawiła. Pogotowie przyjechało dość szybko (trochę się zdziwiłam, bo z nim to różnie bywa) i zabrali ją i mnie do karetki. Po przyjechaniu do szpitala, od razu trafiła na jakiś przegląd, gdzie ją zbadali i założyli opatrunek. Okazało się, że to było omdlenie, z powodu małej ilości wody w organizmie, ale że jej stan jest dobry. Niestety musi zostać na obserwacje i jeśli wszystko dobrze pójdzie jutro ją wypiszą. Teraz muszę ją pilnować, żeby się nie denerwowała i piła dużo wody, bo w takie upały jak dzisiaj trzeba być dobrze nawodnionym. Wahałam się długo, czy zadzwonić do Bruna, czy nie, ale w końcu zaryzykowałam.
- Hej skarbie.- odezwał się przyjemny głos w słuchawce.
- Hej Bruno, z tej strony Ania- przyjaciółka Pauli.- przedstawiłam się.
- Aaa tak, kojarzę cię z balu.
- Tak, tak. Słuchaj, nie chcę Cię niepokoić, ale Paula jest w szpitalu. Myślę, że potrzebuje twojej obecności.
- W szpitalu?! Gdzie to jest? Co się stało?- pytał zdenerwowany.
- Przy Union-Street, omdlała na plaży i... z resztą potem Ci opowiem.- powiedziałam
- Zaraz będę! Bądź tam z nią!- krzyczał zdenerwowany
- Jasne!- zdążyłam powiedzieć, bo szybko się rozłączył.
Po obchodzie lekarza, kiedy Paula czuła się lepiej, weszłam do niej i usiadłam obok niej. Leżała, a zobaczywszy mnie od razu się uśmiechnęła.
- Jak się czujesz?- zapytałam powoli.
- Lepiej. Dziękuję, że jesteś.- odpowiedziała.
- Paula, co się stało?- zapytałam nieśmiało.
- Siedziałam tam, gdy nagle zrobiło mi się strasznie gorąco. Straciłam panowanie i wpadłam do wody, gdzie poczułam coś ciężkiego i koniec. Nie wiem co się działo dalej.
- Spokojnie, nic się nie stało.
- Bruno!- nagle się zerwała. On będzie się o mnie martwił! Mięliśmy się spotkać!- mówiła nie spokojnie.
- On o wszystkim już wie. Spokojnie, zaraz będzie.- uspokoiłam ją.
I rzeczywiście chwilę potem wpadł Bruno, jak rażony. Widziałam jak się bał, ale ujrzawszy ją, uspokoił się.
Dałam mu usiąść, a sama poszłam na korytarz. Wiedziałam, że teraz on się nią zajmie.

***Oczami Bruna***
Kiedy Ania zadzwoniła, że Paulina jest w szpitalu. Szybko wybiegłem z domu, ale ojciec zatrzymał mnie.
- Bruno co się dzieje?- zapytał
- Paula jest w szpitalu, ja muszę tam biec.- krzyczałem niespokojnie.
- Spokojnie, podwiozę się.-powiedział po czym zawiózł mnie do szpitala.
Pod szpitalem powiedziałem mu, żeby wracał do domu, bo pewnie zostanę tutaj na noc.
- W razie czego dzwoń, nie ważne o jakiej porze.- powiedział i odjechał.
Wbiegłem do szpitala i zapytałem się gdzie leży. 10 piętro, no pięknie. Wszystkie windy zajęte, więc pobiegłem schodami. Zdyszany wbiegłem do jej sali, ale ujrzawszy ją w dobrym stanie, uspokoiłem się. Ania zostawiła nas samych. Dziękuję, że się nią zajęła.
- Boże Paula, tak się bałem.- powiedziałem ze łzami w oczach, trzymając jej rękę.
Ona tylko ze spokojem gładziła moją głowę.
- Dobrze się czujesz?- zapytałem.
- Tak teraz jest już o wiele lepiej.- powiedziała cicho i uśmiechnęła się.
- Dobrze. Teraz śpij, potrzebujesz odpoczynku.-powiedziałem.
- Bruno nie odchodź.- powiedziała.
- Spokojnie.-pogładziłem jej głowę. Odpoczywaj, a ja tutaj będę.- zapewniłam ją.
Niedługo potem zasnęła. Wyglądała tak uroczo i bezbronnie, moja kochana kruszynka. Lekarze pozwolili mi z nią zostać (zdziwiłem się) na noc, a w nocy obudziła się, bo chciało jej się pić.
- Jeszcze tutaj jesteś? Idź do domu, już późno.- powiedziała.
- Proszę.-podałem jej szklankę z wodą. Nigdzie nie idę, nie zostawię cię samą.- powiedziałem, na co się uśmiechnęła i poszła spać. Sam też trochę przysnąłem.
 Rano okazało się, że może iść do domu, więc zadzwoniłem po tatę, który po nas przyjechał i zawiózł nas do jej domu, a ja ją zaniosłem na kanapę w salonie. Zostałem z nią, a później moja mama przyniosła nam obiad.

***Oczami Pauli***
Bruno zachował się na prawdę odpowiednio do sytuacji. Opiekował się mną i cały czas był przy mnie. Z jednej strony to było fajne, ale z drugiej strony chciałam już być zdrowa. Państwo Hernandez też bardzo mi pomogli, za co jestem im bardzo wdzięczna i odwdzięczę się im jak tylko znajdzie się okazja. Wieczorem Bruno zrobił nam kolację i siedział ze mną. Najpierw graliśmy w coś na konsoli, potem rozmawialiśmy, aż w końcu wycieńczeni zasnęliśmy.
__________________________________________________________________________________Wasz wielkanocny prezent :* Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni i zostawicie komentarz. :) Ten rozdział dedykuję wszystkim czytelnikom.
  NIE ZAPOMNIJCIE O KOMENTARZU, KTÓRY ODGANIA MOJEGO LENIA I MOTYWUJE DO PISANIA. Pamiętajcie, że to od was zależy, czy będę kontynuowała pisanie.

sobota, 19 kwietnia 2014

10

W ciągu pół godziny wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w wygodny t-shirt, bawełniane shorty i na to nałożyłam mój ulubiony sweter, bo było chłodno. Przed przyjściem Bruna jeszcze zaparzyłam nam herbatę. Bruno wchodząc, zamknął dokładnie drzwi, żebym się nie bała i usiadł na kanapie. Zdecydowaliśmy się spędzić wieczór na pogaduchach. Jakoś nie mięliśmy ochoty na film, na którym pewnie bym zasnęła. Siedziałam oparta o jego ramię (w końcu jesteśmy parą). Jestem z tego zadowolona, bo już nie muszę się kryć z tym, kiedy chcę się do niego przytulić lub zapatrywać się w jego piękne oczy. On chyba też był z tego zadowolony i czułam, że nie będzie się zachowywać jak na przykład mój były, dla którego byłam ''zabawką na pokaz''. Było romantycznie. Siedzieliśmy na kanapie w salonie, przy kominku, przykryci kocem, pijąc herbatkę i patrząc sobie w oczy.Przez pewien czas milczeliśmy, a potem Bruno powiedział coś, z czego byłam tak zadowolona, że w głębi duszy skakałam z radości jak wariatka.
- Wiesz Paulina cieszę się, że w końcu mogłem powiedzieć o swoich uczuciach. Nie chciałem się kryć z tym, że cię kocham i tym, że chcę być dla ciebie nie tylko przyjacielem. Chcę się Tobą opiekować i sprawiać, że będziesz czuć się niesamowicie, że dzień nie będzie rutyną, ale będzie przepełniony przygodami i Twoim uśmiechem- powiedział, całując mnie w czoło i obejmując.
- Ja też się cieszę Bruno.- powiedziałam, wtulając się w niego.
- Teraz chcę, żebyś wiedziała, że zawsze możesz na mnie liczyć. Nie ważne co się stanie i która to będzie pora dnia, czy nocy.- powiedział, śmiejąc się.
Po tym, co powiedział zapatrzyłam się w jego oczy. Czułam, ze w nich jestem całym jego światem. To było niesamowite, cudowne, nie do opisania.
- Masz piękne oczy- rzuciłam nagle. Takie piękne, szczere... Kocham je, kocham cię Bruno i nigdy nie przestanę.- wyszeptałam, po czym przytuliłam się do jego torsu. Pachniał jeszcze perfumami, które sprawiały, że moja miłość do niego potęgowała.
- Mój skarb.- wyszeptał, wtulając się do mnie.
Leżeliśmy tak wtuleni w siebie, patrząc na ciepły płomień kominka i słuchając bicia naszych serc. Powoli zasypiałam w tym raju, ale czułam jak Bruno ostrożnie bierze mnie na ręce i wnosi do sypialni, powoli kładąc na łóżku. W pewnym momencie przed moimi oczami pojawiły się obrazy snu, które sprawiały, że chciałam się obudzić, lecz nie mogłam. Wszystko było czarne, a na niebie pojawiały się płomienie i krew. Widziałam  śmierć wielu ludzi, widziałam też mojego ojca, który mnie gonił, a ja nie mogłam uciec. Bruno rzucił się, by mnie ratować, ale ojciec go zabił. Znalazłam tępy nóż, którym zaczęłam dźgać ojca i krzyczeć przez łzy na niego, że zepsuł mi życie, że jest skończonym dupkiem oraz inne obelgi. W pewnym momencie poczułam, że ktoś mnie szturcha za ramię i sen się skończył. Zerwałam się jak oparzona i zobaczyłam zaniepokojonego Bruna. Wtuliłam się w niego ze łzami w oczach.
- Spokojnie Paula, to tylko zły sen. Jego tutaj nie ma, ze mną nic Ci nie grozi.- mówił zaniepokojony, tuląc mnie coraz mocniej.
No tak, krzyczałam przez sen, więc o wszystkim wiedział.
- Ale on, ale cię zabił, ale...- rzucałam przez łzy.
- Cii...-szepnął. Chodź do mnie.- ocierał moje łzy i przytulał. On nic Ci nie zrobi. Nie pozwolę mu na to, dobrze wiesz.-zapewniał swoim słodkim głosem.
- Yhym..-mruknęłam wtulona.
Po jakiś 20-30 minutach położyliśmy się, próbując ponownie zasnąć, ale bez skutku. Bruno zaparzył mi herbatkę na uspokojenie i był ciągle ze mną, mimo tego, że trochę chciało mu się spać. Po jej wypiciu położyłam się i wtuliłam się w niego.
Rankiem obudził mnie telefon od mamy, czy jestem cała i ogólnie co porabiam. Szybko odebrałam próbując nie budzić Bruna i powiem, że nawet mi to wyszło, bo słodziak przekręcił się tylko na drugą stronę.
- Halo?- powiedziałam zaspana.
- Hej córciu.- powiedziała jak zawsze wesoła.
- No hej mamo.
- Co u Ciebie? Co porabiasz?
- Spałam troszkę, ale mnie nie zbudziłaś, bo już leżałam.- skłamałam. U mnie dobrze, a co u ciebie, bo dawno nie rozmawiałyśmy.
- Aaa wiesz jak to jest.- powiedziała trochę zmartwiona. Pani Jula jest chora, na szczęście już z nią lepiej, ale muszę jechać na spotkanie za nią. Poradzisz sobie sama w domu? Starczy Ci pieniędzy na jedzenie?
- Rozumiem.- powiedziałam spokojnie. Tak starczy i poradzę sobie. W końcu niedługo kończę 19 lat, więc nie pytaj się jakbym była siedmio-latką. A zawsze może pomóc mi Bruno albo Pani Hernandez.
- Bruno? Pani Hernandez?- zapytała zdziwiona.
- Mówiłam Ci o tym chłopaku z muzycznej, a Pani Hernandez to jego mama. A swoją drogą miła kobieta.
- Aaa no ten przystojniak.- zażartowała.
- Mamo!- udałam oburzoną. Z resztą On jest zajęty- zachichotałam.
- Przez Ciebie?- zapytała.
- Tak- udawałam dumę.
- Dobrze, tylko nie róbcie głupstw i nie roznieście domu.
- Wiem mamo. Z resztą on jest inny. Złoty chłopak, troskliwy i niesamowity. Zawsze mi pomaga.
- No to super. Dobra ja muszę kończyć, bo mam konferencję za chwilkę. Trzymaj się i dzwoń w razie czego.
- Dobrze, papa.- pożegnałam się.
- Paa.- odpowiedziała i rozłączyła się.
Siedziałam na kanapie i się zamyśliłam, a po chwili przyszedł Bruno.
- Witaj moja piękna.- przywitał się, dając soczystego buziaka.
- Hej przystojniaku.- odwzajemniłam jego pocałunek.
- Przestań, bo się zarumienię.- śmiał się.
- No dobrze.- śmiałam się.
- Dzisiaj idziemy do mnie na grilla.- wyrwał nagle. W końcu poznasz moje siostry i psiaka. Od teraz należysz do tej rodziny.- powiedział, uśmiechając się.
- No dobrze kochanie.- powiedziałam tak do niego pierwszy raz, na co zareagował uśmiechem.
- Możesz mówić do mnie tak częściej.- puścił oczko.
- Jak zasłużysz.- powiedziałam z udawaną powagą.
- Zasłużę, zasłużę.- powiedział i dał mi buziaka.

***Oczami Bruna***
Niesamowicie spędziliśmy wieczór siedząc przy kominku i rozkoszując się swoją obecnością. Kiedy czułem, że Paula zasypia na moim torsie, zaniosłem ją do jej sypialni, wyłączyłem kominek i sam położyłem się obok niej, jednak po niecałej godzinie obudziły mnie krzyki. To była ona, krzyczała i płakała., że jak ktoś mógł mnie zabić, że jest dupkiem i że zmarnował jej życie. Domyśliłem się, że chodzi o jej ojca. Mniej-więcej wiedziałem, że miała nie za piękne dzieciństwo, ale nigdy nie opowiadała mi szczegółów. Może kiedyś się przede mną otworzy i opowie co ją trapi. Na razie nie chcę na nią naciskać. Zacząłem ją szturchać, by zabrać ją z tego koszmaru. Była wystraszona, więc przytuliłem ją i dałem jej poczuć bezpieczeństwo. Kocham ją i traktuję ją jak jedną z sióstr, a za razem dziewczynę. Poszedłem jej zaparzyć herbatkę na uspokojenie, a kiedy ją wypiła, przytuliłem ją do siebie i gładziłem jej głowę. W końcu zasnęła, więc i ja mogłem się położyć. Rano słyszałem jak rozmawiała z mamą o mnie. Na prawdę mi ufa i nie mogę tego zepsuć. Nie mogę skrzywdzić tak niesamowitej osoby jak ona- jest ona dużą częścią mojego życia i dla niej jestem w stanie się poświęcać. Zaproponowałem jej grilla u nas. Będzie mogła poznać w końcu Jaime, Tiarę, Tahiti, Presley oraz psiaka Geronima. Wiem, że moje siostry ją polubią, a może nawet się zaprzyjaźnią.
__________________________________________________________________________________ Witam witam kochani! :* Z okazji świąt Wielkiej Nocy życzę Wam wszystkim spokojnych i spędzonych w rodzinnym gronie świąt oraz dziewczyny, żeby wszystkie kalorie poszły w cycki :D Wiem odcinek nie najlepszy, ale wybaczcie mi tym, że musiałam siedzieć w kościele 2 godziny :/ Jak mi się uda to jutro w prezencie otrzymacie kolejny rozdział :) A ten rozdział dedykuję Magdzie (możecie ją czytać tutaj --->  http://mystoryaboutbrunomars.blogspot.com ).

 NIE ZAPOMINAJCIE O CENNYCH KOMENTARZACH, KTÓRE ODGANIAJĄ MOJEGO LENIA I MOTYWUJĄ DO PISANIA! ;)

środa, 16 kwietnia 2014

9

Około 2:00 obudziłam się, bo poczułam chłód. Wzięłam kołdrę i przykryłam siebie i leżącego obok Bruna. Ojej, jak on słodko wygląda jak śpi, aż chciałabym go pocałować. Stop! Coo? Co ja gadam? Faktycznie muszę porozmawiać o tym z Brunem i coś czuję, że to będzie trudna dla mnie rozmowa. Położyłam się spać, a po chwili już zasnęłam.~~~~~~
Za żadne skarby się nie dowiem jakim sposobem akurat tak się obudziłam. Obudziłam się przytulona do Bruna, ale postanowiłam nie panikować. Z lekką niechęcią puściłam Bruna, po czym zaczęłam go budzić.
- Wstawaj słodziaku!- zawołałam, po czym zaczęłam go łaskotać, co nie okazało się dobrym pomysłem. Chwilę potem, Bruno wisiał nade mną, łaskocząc mnie i śmiejąc się, pokazując swoje śnieżno-białe ząbki.
- Teraz to Ty wyglądasz jak słodziak- powiedział wciąż się śmiejąc.
- Ty też, słodziaku.- rzuciłam, zapatrując się w te oczy.
One są takie magiczne, niezwykłe, głębokie... Po prostu niesamowite. Kocham je, kocham go całego i chciałabym z nim być. Zrobię to, powiem mu to dzisiaj po balu. A teraz lecę z nim do salonu.
- To co dzisiaj Twój wielki dzień, Paula.- powiedział, siadając na kanapie i przyglądając mi się.
- Nie wiem czy wielki, czy mały, ale tak.- odpowiedziałam z uśmiechem.
- To jak się umawiamy?- zapytał.
- To wszystko zaczyna się o 17:00, więc myślę że o 16:30 musimy wyjść.
- Dobrze, to zajdę po Ciebie o 16:25.
- Dobrze, odpowiada mi to.- zaśmiałam się.
- To dobrze. Jaki kolor sukienki masz?- zapytał nagle.
- Tajemnica.- zażartowałam.
- No proszę powiedz, to ważne.- powiedział patrząc mi się w oczy.
- Chcesz pełną nazwę koloru?- zaśmiałam się,
- No mów, może będę wiedział co to.- odpowiedział śmiejąc się.
- Pudrowy róż. Wiesz co to?- zapytałam śmiejąc się.
- To akurat wiem, to jest taki jasny, blady różowy, tak?
- Wow, a skąd Ty to wiesz?
- Ma się te czwórkę sióstr.- popisywał się, a ja się śmiałam. Ja już będę leciał, bo wiem jak moje siostry długo się ogarniają, więc chcę, żebyś miała czas.- powiedział śmiejąc się.
- Taak. No dobrze to do 16:25.
- Do zobaczenia.- powiedział i dał mi buziaka.
Po jego wyjściu wzięłam kąpiel, zjadłam tosty i przyszła do mnie umówiona wcześniej kosmetyczka i fryzjerka. Wyregulowała mi brwi, wydłużyła rzęsy, pomalowała mnie, podkreślając oczy kreskami a'la Amy Winehouse i zrobiła mi manicure. Fryzjerka zrobiła mi piękne fale, które podtapirowała, a grzywkę ładnie podpięła. O 15:40 dziewczyny skończyły i wyszły, więc ja nałożyłam sukienkę i obcasy. Według mnie wyglądałam świetnie, ale ciekawe, co powie Bruno. Przed jego przyjściem spryskałam się jeszcze perfumami i czekałam. Przyszedł punktualnie. Był ubrany w czarny garnitur, muszkę z wstawką w kolorze pudrowego różu ( już wiem po co mu był potrzebny ten kolor) i miał mały bukiecik dla mnie na rękę.
- Pięknie wyglądasz.- powiedział, gdy tylko pojawiłam się w zasięgu jego wzroku.
- Ty również.- odpowiedziałam, podając mu rękę.
Po chwili wsiedliśmy do limuzyny (nie wiem skąd Bruno ją wytrzasną, ale czułam się jak gwiazda).
Po dojechaniu na miejsce, przedstawiłam Ani Bruna, a ona przedstawiła nam swojego chłopaka Phil'a.
Razem z Brunem stwierdziliśmy, że jest on fajny. Nie mogę nie wspomnieć, że Bruno ciągle mnie lustrował swoim wzrokiem, czyli podobało mu się jak wyglądałam oraz ciągle przy mnie był. Pod koniec gali zaśpiewałam ustaloną piosenkę, za co podziękowano mi oklaskami i wiwatami, a potem był bal. Było niesamowicie. Bruno fantastycznie się rusza, więc w grę nie wchodziło siedzenie. Wytańczyłam się jak nigdy, ale byłam z tego zadowolona. Około godziny 21:30 wszyscy się zbierali, więc i my postanowiliśmy już wracać. Nie jechaliśmy limuzyną, bo chcieliśmy się przejść. Byliśmy w parku, przy moim domu, gdy zatrzymałam Bruna i usiedliśmy na ławce. Chciałam mu to powiedzieć, ale okropnie się bałam. W końcu wydusiłam to z siebie.
- Bruno, muszę Ci coś powiedzieć.- zaczęłam niepewnie.
- Ja też muszę Ci coś powiedzieć.- odparł z powagą.
- Wiesz te ostatnie dni, strasznie się do siebie zbliżyliśmy i wiesz... ja...- zacięłam się.
- Nie trudź się. Ja też- powiedział i spojrzał mi w oczy.
Nie oszukiwał, ani żartował. Był poważny i trochę zdenerwowany. Też się bał.
- Kocham Cię.- wyszeptałam i spojrzałam w jego oczy. Widziałam w nich blask księżyca, który był akurat w pełni.
- Paula, ja też Cię kocham.- powiedział, po czym złapał mnie za rękę. Tak bardzo bałem się Ci to powiedzieć, bo bałem się twojej reakcji i.
- Bałeś się zepsuć tą przyjaźń.- przerwałam mu. Ja też Bruno, jesteś dla mnie ważny. Przez te ostatnie dni mogę na Ciebie liczyć, na przykład wczoraj wieczorem, kiedy wyszłam na wariatkę.- zaśmiałam się.
- Przestań-powiedział. Możesz na mnie zawsze liczyć. Nie pozwolę żeby coś Ci się stało. Chcę żebyś była szczęśliwa i zapomniała o tym wszystkim.
- Dziękuję, że jesteś.- powiedziałam, przytulając się do niego.
Czułam taką ulgę, że powiedziałam to mu i że to wyjaśniliśmy. Kocham go, on kocha mnie i teraz wszystko musi być dobrze.

*** Oczami Bruna***
Tak się bałem jej o tym powiedzieć, ale widać że niepotrzebnie. Ona też coś do mnie czuje. Czyli te wczorajsze kocham cię, to prawda. Boże jaki ja jestem szczęśliwy. Mam nadzieję, że miło minął jej wieczór.

Zaczęliśmy się zbierać, gdy dostałam telefon, że moja mama nie wróci dzisiaj do domu, bo musiała pojechać do innego miasta, bo jej przyjaciółka jest w szpitalu. Dobrze, że mnie uprzedziła. Może uda mi się namówić Bruna, żeby został.
- Bruno?
- Tak?- zapytał.
- Może to głupie, ale zostaniesz na noc? Mojej mamy znowu nie ma, a przy Tobie czuję się bezpiecznie.
- Jasne. Nie pozwolę żebyś się bała.- odpowiedział i objął mnie ramieniem.
Kiedy byliśmy pod domem powiedział, że się przebierze i będzie. Dla niego to nie problem, powie Eric'owi i ma rodziców z głowy. Nie jest niegrzeczny, więc rodzice mu  ufają.
Bruna nie było z pół godzinki, więc przebrałam się, wzięłam prysznic i leżałam na kanapie, czekając na niego.
__________________________________________________________________________________ Heej :) Odcinek dłuższy i mam nadzieję, że będziecie zadowoleni :) Kolejny wstawię może jutro, albo pojutrze. Są święta, więc dodam jeszcze 2/3 rozdziały (bo muszę powtarzać do egzaminów :/ ). Małe ogłoszonko: przed majówką napiszę rozdziały i ustawię datę, kiedy mają się opublikować, bo na majówkę nie będzie mnie w Polsce, a dla was coś trzeba napisać. Tylko jest warunek mały :D (podła jaa) jak nie będzie komentarzy to nie będzie rozdziałów :D KOMENTOWAĆ, BO TO MOTYWUJE DO PISANIA ( a mnie nawet bardzo, jak się nie mogę zabrać i popatrzę jak chcecie kolejny, to od razu mam wenę) :)

niedziela, 13 kwietnia 2014

8

Wyjazd zleciał szybko. Byłam z wujkiem na koncercie Iron Maiden, z ciocią na zakupach i bawiłam się z małą kuzynką Nadią. Codziennie wieczorem Bruno dzwonił do mnie i pytał się jak mija mi pobyt, co porabiam, jak się czuję. W jego głosie słyszeć można było wyraźnie tęsknotę i smutek. W Poniedziałek w nocy wróciłam do domu. Widziałam przez okno, że Bruno nie spał i czekał kiedy wrócę. Dom Bruna był naprzeciw mojego, po drugiej stronie ulicy. Po dotarciu wysłałam mu sms'a, że już wróciłam i żeby poszedł spać. Sama jeszcze wzięłam prysznic i zmęczona podróżą, zasnęłam.
 Rano zbudził mnie dzwonek do drzwi. Zaspana jeszcze podeszłam do nich i otworzyłam je. Bruno od razu rzucił mi się w ramiona i zaczął mnie ściskać.
- Paaula! Nareszcie jesteś!- krzyczał z entuzjazmem małego dziecka, które stęskniło się za mamą.
- Też się cieszę.- wydusiłam spod uścisków.
- Oj, chyba cię zbudziłem.- zaśmiał się.
- Nie, już nie spałam.- skłamałam mu troszkę.
- Dobra to Ty idź się ubrać, a ja Ci zrobię śniadanko, ok?
- No dobra, jak tak bardzo chcesz.- powiedziałam z uśmiechem, a ten zrobił swoje maślane oczka. To będę za jakieś maksimum 15 minut.
- Spokojnie, nie śpiesz się.- powiedział i poszedł do kuchni.
Kiedy brałam prysznic, myślałam o wszystkim i o Brunie. Mam wrażenie, że coraz bardziej go kocham, ale boję się mu to powiedzieć. Może powiem mu to jutro po balu. Nie wiem, zobaczę jeszcze. Nie chcę zepsuć tej przyjaźni, a tego bardzo się boję. Po szybkim prysznicu, ubrałam się w sweter ecru i szare, powycierane shorty. Włosy spięłam w wysoki koński ogon i pomalowałam się lekko. Po ogarnięciu się poszłam na dół, do kuchni, gdzie Bruno kończył robić kanapki.
- Na prawdę nie musiałeś.- powiedziałam wchodząc do kuchni.
- Ale chciałem i zrobiłem. Smacznego.- powiedział ze słodkim i niewinnym uśmiechem.
Zjadłam szybko, a raczej próbowałam to zrobić, bo Bruno zawsze mnie rozśmiesza podczas jedzenia, a po skończonym posiłku poszliśmy na plażę. Spacerowaliśmy, wydurnialiśmy się, skakaliśmy- po prostu cieszyliśmy się jak małe dzieci. Kiedy się trochę zmęczyliśmy usiedliśmy sobie na piasku, a ja oparłam się o jego tors. Zaczynało być chłodno, więc niedługo potem powoli wracaliśmy do domu. Bruno wpadł jeszcze do mnie i oglądaliśmy komedię. Prawie ciągle się śmialiśmy, film był na prawdę dobry, a Bruno często udawał postaci więc ubaw był podwójny. Nie zauważyliśmy kiedy nastał wieczór, więc Bru zaczął się zbierać, chociaż w głębi chciałam, żeby został. Dzisiaj będę sama w domu, bo mama pojechała na wesele koleżanki. Pożegnałam się z nim i poczułam, że ta noc będzie okropna. Boję się zostawać sama w tak dużym domu. Zamknęłam dobrze drzwi, wzięłam kąpiel, zaparzyłam herbatę i poszłam do swojego pokoju. Leżałam i próbowałam zasnąć, ale słyszałam dziwne dźwięki.
- Chyba ktoś tu jest- pomyślałam ze strachem.
Wyjrzałam przez okno. Bruno już śpi, ale nie no nie mogę być sama. Boję się. Może to i głupie ale zadzwonię do niego.
- Halo?- powiedział zaspanym głosem.
- Bruno pomóż mi.- powiedziałam przestraszona.
- Paula, co się dzieję?- zapytał zaniepokojony.
- Chyba ktoś jest w domu.
- Nie możesz zbudzić mamy?
- Nie ma jej, jestem sama. Bruno, boję się.- powiedziałam blisko łez.
- Za chwilę będę. Uważaj na siebie.- powiedział stanowczo, po czym się rozłączył.
Nakryłam się kocem i czekałam, aż się pojawi. Był. Przybiegł, najszybciej jak mógł. Wzięłam latarkę i jak najszybciej, a za razem najciszej poszłam do drzwi, cicho je otwierając.
- Paulaa.- krzyknął przytulając mnie.
- Cichoo, bo nas usłyszy. Chodź za mną.-powiedziałam i złapałam go za rękę prowadząc do mojego pokoju.
Kiedy byliśmy już w moim pokoju, zamknęłam drzwi i usiadłam na łóżku.
- Paula- zaczął. Jesteś pewna, że ktoś tam jest?
- Nie wiem Bruno. Bardzo się boję.- powiedziałam i przytuliłam się do niego.
- Spokojnie.- pogłaskał mnie po głowie i objął. Poczekaj tu, a ja sprawdzę czy on tam jest.
- Bruno nie! Boję się o Ciebie!- krzyknęłam.
- Spokojnie, zaraz wrócę.- uspokoił mnie, kierując w stronę drzwi.
- Ale ja cię kocham!- krzyknęłam, a potem ugryzłam się w język. Jak mogłam to powiedzieć. Cholera.
- Poczekaj, zaraz wrócę.- rzucił już za drzwiami.

***Oczami Bruna***
Ona była taka przerażona, że od razu do niej pobiegłem. Ja ją kocham i nie pozwolę, by cokolwiek jej się stało. Ale czy ona na prawdę mnie kocha?!  A może powiedziała tak, bo jest w szoku?  A jeśli ona czuje to samo co ja? Może też boi się powiedzieć co czuje, bo nie chce zepsuć tej przyjaźni? Skup się Bruno! Tutaj nikogo nie ma. Ona po prostu boi się być sama,tak jej współczuję tej całej akcji z ojcem. Muszę sprawić, aby o tym zapomniała i mogła być szczęśliwa.

Bruna nie było chyba z dziesięć minut, co mnie martwiło, ale wrócił i stwierdził, że nikogo nie ma.
- Przepraszam Cię, za to całe zamieszanie. Wyszłam na kompletną idiotkę.- powiedziałam zawstydzona.
- Nic się nie stało. Rozumiem, że nie lubisz być sama i zawsze możesz na mnie liczyć.- odpowiedział łagodnie jak zawsze. Zostanę z Tobą jeśli chcesz.
- Jeśli to nie problem to zostań.- powiedziałam i zapatrzyłam się w te piękne oczy.
Usiedliśmy razem, a ja leżałam na jego torsie, tak jak na plaży. Bruno opowiadał mi różne historie z dzieciństwa, aż w końcu zasnęłam. Czułam jak kładzie mnie na łóżku, przykrywa kocem i gładzi po głowie. To było wspaniałe uczucie, uczucie jakie chciałam by było zawsze.
__________________________________________________________________________________Bardzo, bardzo, bardzo przepraszam, za to że musieliście tyle czekać, ale miałam urwanie głowy z próbami do mojego jutrzejszego koncertu. Mam nadzieję, że rozdział w miarę się wam spodoba, chociaż ja sama ie jestem z niego zadowolona. Poprawiałam go co jakiś czas. Jeśli chcecie kolejny w środę to KOMENTUJCIE :)  Jak już mówiłam komentarze bardzo motywują, a bez nich nie wiem czy dalej bym pisała. Jeszcze raz przepraszam i zapraszam do komentowania :*

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

7

Obudziłam się na kanapie w salonie przykryta kocem, a w powietrzu czułam zapach robionej jajecznicy. Zdziwiłam się.
- Może mama nie poszła do pracy.- pomyślałam.
Poleżałam jeszcze chwilę, po czym leniwie wstałam i ruszyłam w stronę kuchni, przeciągając się po drodze. Po wejściu zupełnie mnie zamurowało. Zobaczyłam Bruna stojącego przy kuchence i smażącego jajecznicę.
Stałam tak chyba z 5 minut, a kiedy Bruno się odwrócił troszkę się mnie wystraszył, po czym uśmiechnął się.
- Ooo nasza księżniczka wstała.
- Nahaha, tak. Możesz mi powiedzieć, co ty tutaj robisz?- zapytałam nadal zdziwiona.
- Martwiłem się o Ciebie.- powiedział całkiem poważnie.
- A to dlaczego?
- Dzwoniłem chyba z 20 razy i nie odbierałaś, więc przyszedłem tutaj. Drzwi były otwarte, więc wszedłem, a że spałaś postanowiłem zrobić Ci śniadanie. Mam nadzieję, że będzie Ci smakować.- powiedział podając mi talerz z jajecznicą i uśmiechając się przy tym.
- Dziękuję. Nie musiałeś, ale skoro już zrobiłeś to zjem.- dodałam z uśmiechem. Ty też zjedz.
- No dobrze, skoro nalegasz.
Jedliśmy tą jajecznicę chyba z pół godziny, bo Bruno ciągle mnie rozśmieszał. Był zabawny jak nigdy. Uwielbiam to w nim. Po skończonym posiłku Bruno pozmywał naczynia (serio zdziwiłam się że to zrobił), a
ja w tym czasie się umyłam i ubrałam. Narzuciłam dzisiaj top z motywem kapeli hevy-metal'owej ''Iron Maiden" powycierane shorty oraz jeans'ówkę. Tak, tak jestem fanką Iron'ów. Tą muzyką zaraził mnie wujek i jestem mu za to wdzięczna. Kontynuując: kiedy zeszłam Bruno siedział w salonie i oglądał zdjęcie w ramce. Miałam na nim może 5 latek i stałam z moją ukochaną Babcią, która zmarła kiedy miałam 6 lat. Gdy podeszłam do Bruna odłożył zdjęcie i podszedł do mnie.
- Kto to jest?- wskazał na zdjęcie.
- Ja z babcią. Miałam może 5 lat.
- Ładna byłaś.- powiedział.
- A weź przestań.- rzuciłam z uśmiechem.
- Co dzisiaj robimy?- zapytał.
- Mam pomysł!- rzuciłam nagle.
- Jaki?- zapytał zaciekawiony.
- Może pójdziemy na rowery i pojedziemy na moją ulubioną dziką wyspę. Tam jeszcze nie byliśmy.- powiedziałam.
- Fajny pomysł. Możemy też zrobić piknik.- zaproponował.
- No jasne.- odpowiedziałam z uśmiechem. To co widzimy się za pół godziny pod moim domem?
- No dobra. To do zobaczenia.- powiedział i dał mi buziaka w policzek.
Uwielbiał to robić,a ja uwielbiałam, gdy to robił. To było niesamowite uczucie, takie nie do opisania. Po przygotowaniu roweru i spakowaniu kilku przekąsek. Zamknęłam drzwi od domu i czekałam na parkingu na Bruna. Był punktualnie. Ten chłopak coraz bardziej mnie zadziwia. Jadąc na dziką plażę, gadaliśmy i śmialiśmy się bez końca. Przy Brunie nie umiałam być smutna, po prostu nie dało się. Kiedy dojechaliśmy na plażę, Bruno stwierdził, że już lubi to miejsce. Odstawiliśmy rowery, a sami usiedliśmy na pomost.
- Fajnie tutaj. Niby dzika plaża, a ma swój urok.- powiedział.
- Tak. Kiedyś często tu jeździłam, ale teraz wpadam od wielkiej okazji.
- Możemy tu jeździć częściej, jeśli chcesz.
- Zobaczymy.- powiedziałam i zapatrzyłam się w dal.
- I co wybrałaś już sukienkę na bal?- zapytał nagle.
- Aa.. no tak. Byłam z Anką i wybrałyśmy sobie. Pewnie dopiero zobaczymy się we wtorek, bo przez cały weekend mnie nie będzie i wrócę w poniedziałek w nocy.
- A gdzie się wybierasz?- zapytał zaciekawiony.
- Jedziemy do wujka i przy okazji na koncert.
- Jaki koncert?
- Hahaha.- zaczęłam się śmiać.
- No powiedz mi no- udawał oburzonego.
- Iron Maiden.- powiedziałam z powagą.
- Coo??- zapytał zupełnie zdziwiony.
- No too.- odpowiedziałam mu ze śmiechem.
- Słuchasz Ironów?
- Tak, a czy to źle?- zapytałam.
- Nie, a w prost przeciwnie. Też czasem ich słucham.
- Ooo jak fajnie.- uśmiechnęłam się.
Siedzieliśmy tak jeszcze około pół godzinki, bo potem zaczynał się zrywać wiatr i zapowiadało burzę. Ledwo wjechaliśmy do mojego garażu, zaczęło padać. Zaproponowałam, żeby Bruno zadzwonił do rodziców, że jest u mnie, aby się nie martwili. Po wykonanym telefonie poszliśmy lekko przemoknięci do kuchni, gdzie wycisnęłam nam sok ze świeżych pomarańczy. Było nam trochę chłodno więc wzięliśmy szklanki, poszliśmy do mojego pokoju, gdzie usiedliśmy na moim łóżku i okryliśmy się kocem. Zerwała się ulewa i zaczęło grzmić. Nie lubię burz. Bruno szybko to zauważył i objął mnie swoim ciepłym ramieniem.
- Boisz się burz, prawda?- zapytał cicho.
- Trochę. A to przez to, że była burza, bałam się, a tato zostawił mnie samą w domu.
- Już spokojnie.- powiedział i przytulił mnie.
Przy nim czułam się bezpieczna i szybko zapomniałam o całej tej burzy. Siedzieliśmy tak, aż zadzwonił mój telefon. To Ania. Przeprosiłam Bruna i odebrałam.
- Halo?
- Hej Paula, masz chwilkę?
-Tak a co?- zapytałam.
- Bo wiesz potrzebuję porady.
- No mów.- powiedziałam.
- Do mojej sukienki będzie bardziej pasować szara torebka czy czarna?
- Ania, serio?- zapytałam ze śmiechem.
- No to bardzo poważna sprawa.- odparła ze śmiechem.
- Taak, wiem.
- No to która?- ponownie zapytała.
- Szara zdecydowanie.- powiedziałam.
- No dobra, dzięki.
- Dobra to ja idę na shopping.
- Nie przeszkadza ci pogoda?- zdziwiłam się.
- Taa ja jestem w ogóle w innym mieście, ale to taki szczegół.- zaśmiała się.
- Aaa, okej. To papa.
- Papa.- powiedziała i się rozłączyła.
Kiedy wyszłam do pokoju Bruno drzemał. Chciałam przykryć go kocem, ale On mnie złapał i pociągnął do siebie.
- Oj Paula, Paula. Tak dać się nabrać. Nie ładnie.- mówił śmiejąc się.
- Oj Bruno, Bruno. Nie wolno udawać.- mówiłam udając jego głos.
Oboje się śmialiśmy. Po chwili zauważyliśmy, że burza minęła. Bruno zaczął się zbierać do domu. Kiedy już miał odjeżdżać, zatrzymał się nagle.
- Wiesz, chcę żeby ten weekend szybko zleciał i żeby już był wtorek. Będę za Tobą tęsknił.- powiedział ze smutnymi oczami, po czym pocałował mnie w policzek i odjechał.
- Ja za Tobą też.- powiedziałam, gdy był jeszcze niedaleko.
__________________________________________________________________________________ KOMENTOWAĆ LUDZIE!!! Bo przestanę pisać :D Rozdział nie najlepszy, ale zmęczona po treningu :( Przepraszam, że tak późno. Nie bijcie :( Kolejny powinien się pojawić jeszcze w tym tygodniu :)

czwartek, 3 kwietnia 2014

6

Dzisiejszy dzień zapowiadał się świetnie. Lekcje miałam bardzo krótko, a jeszcze lepsza była świadomość tego, że kolejne popołudnie spędzę w towarzystwie Bruna. Rano jak zwykle napisał mi ''miłego dnia'', ale nie zapytał się już kiedy kończę. Hmm...dziwne. Przed moim wyjściem zadzwoniła do mnie mama i powiedziała, że dzisiaj później wróci oraz żebym sobie odgrzała obiad jak zgłodnieję.
Kiedy szłam spotkałam Anię i razem poszłyśmy do szkoły. Po drodze rozmawiałyśmy o planach na wakacje i o tym, w co się ubrać na zakończenie roku itp. W tym roku opuszczamy dotychczasową szkołę, a z tej okazji dyrekcja zawsze organizuje wielką ceremonię i bal. Wszyscy idą w parach (nawet Ania z kimś idzie), a ja na razie nie mam z kim. Może z Brunem? Nie wiem czy się zgodzi, ale zapytać można.
 Pierwszą lekcją była literatura, na której omawialiśmy teksty o II-giej Wojnie Światowej, w tym tekst jednego polskiego poety Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Utwór nosił nazwę ''Elegia o...(chłopcu polskim)''.
Oddzielili cie, syneczku, od snów, co jak motyl drżą,
haftowali ci, syneczku, smutne oczy rudą krwią,
malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg,
wyszywali wisielcami drzew płynące morze.
Wyuczyli cię, syneczku, ziemi twej na pamięć,
gdyś jej ścieżki powycinał żelaznymi łzami.
Odchowali cię w ciemności, odkarmili bochnem trwóg,
przemierzyłeś po omacku najwstydliwsze z ludzkich dróg.
I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc,
i poczułeś, jak się jeży w dźwięku minut - zło.
Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku, czy to serce pękło?
Sama nie wiem dlaczego, ale spodobał mi się ten utwór. Po lekcji literatury mieliśmy godzinę z
wychowawczynią, która swoją wiadomością każdemu poprawiła humor, a mianowicie jutro nie mamy lekcji. Chłopacy, jak to chłopacy od razu wybuchli radością, z czego dziewczyny tylko się śmiały. Po lekcji
odebrałam teksty piosenek na zakończenie roku, bo jednak zadecydowałam o tym, że mogę śpiewać
(Bruno mnie namówił ) i kierowałam się w stronę wyjścia, gdy ktoś mnie zawołał. Był to Kacper- mój
kolega, który też uczy się w szkole muzycznej. Przekazał mi nuty na orkiestrę i pobiegł szukać kolejnych
osób, którym miał coś do przekazania. W końcu wyszłam ze szkoły. Wraz z przekroczeniem progu
poczułam żar słońca i lekki wiaterek.
Jednak rano nie myliłam się myśląc, że Bruno nie mógłby mnie wystawić do wiatru. Stał tam, gdzie wczoraj i machał do mnie. Odmachałam mu i ruszyłam w jego stronę. Wiecie coś w nim jest magicznego.
Za każdym razem kiedy mnie zobaczy, od razu pojawia się uśmiech na jego twarzy.
Coś jakby za sprawą magicznej różdżki. Przywitałam się z nim przytuleniem i buziakiem w policzek, on też
mi dał buziaka. Robiąc to był zadowolony jak małe dziecko.
- Co tam Brunito?- powiedziałam uśmiechnięta.
- Ktoś tu ma dobry humor widzę.
- A ma, bo się spotyka z ulubioną osobą.
- Spotykasz się dzisiaj z kimś?- zapytał przerażony.
- Z Tobą głuptasie.- powiedziałam i sprzedałam bu kuksańca w ramię.
- To to ja wiem.- powiedział na obronę swojej godności.
- Tak, tak.- powiedziałam śmiejąc się.
- To co, idziemy do Ciebie zanieść ciężką torbę i lecimy do mnie tak?- zapytał, a raczej stwierdził zabierając moją ''ciężką'' torbę.
- No tak.
- A co tutaj masz?- wskazał na plik kartek, które trzymałam w ręce.
- Nuty na orkiestrę i teksty piosenek.- powiedziałam pokazując pierwsze lepsze nuty.
- Masz koncert?- zapytał zaciekawiony.
- No mamy w szkole galę zakończenia roku, a potem bal, na który nie wiem czy pójdę i na tej gali mam coś zaśpiewać w ramach programu artystycznego.- powiedziałam.
- Jak to nie wiesz czy pójdziesz?- zapytał zdziwiony.
- Bo nie mam z kim.- odpowiedziałam smutno.
- Jeśli chcesz mogę iść z Tobą.- odpowiedział z nadzieją.
- Nie chcę Cię ciągnąć na siłę, bo nie mam z kim iść. Jeśli nie chcesz to nie ma problemu.
- A ja właśnie chcę iść, więc pozwól mi być Twoim partnerem na bal.- znów zrobił te oczka
(coś w podobnie tego kota z Shrek'a).
- No skoro tak twierdzisz, to dobrze.- powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Hurra.- zawołał, a ja zaczęłam się śmiać.
Kiedy byliśmy pod moim domem Bruno dał mi plecak i poczekał na mnie. Ja tylko wpadłam do domu,
zaniosłam ''ciężką'' torbę do pokoju i zeszłam na dół. Bruno stwierdził, że szybko mi to zajęło, po czym
poszliśmy do jego domu. Był ogromny, znacznie większy od mojego i za razem bardzo przytulny. W domu
był tylko jego starszy brat- Eric, któremu Bruno mnie przedstawił i który stwierdził, że jego brat ma fajną
dziewczynę. Na to razem z Brunem zareagowaliśmy śmiechem. Bruno zaprowadził mnie do swojego pokoju i po chwili przyszedł z dwoma koktailami.
- Sam je zrobiłeś?- zapytałam lekko zdziwiona.
- Tak, a co boisz się, że Cię otruję?- zażartował.
- Nie, bo Ci ufam.
Kiedy to wypowiedziałam Bruno spojrzał mi prosto w oczy i się uśmiechnął. Za chwilę obudził się z transu i podał mi szklankę, pełną truskawkowego musu. Opróżniliśmy je szybko, po czym Bruno namówił mnie na
tańczenie na kinect'cie. W którymś z tańców, wpadliśmy na siebie i Bruno zaczął mnie łaskotać, na co ja
odpłaciłam mu tym samym. Po chwili leżeliśmy na ziemi i jak dzieci tarzaliśmy się ze śmiechu. Z Brunem było tak beztrosko, przy nim czułam się świetnie. Nie musiałam nikogo udawać, ani być ciągle poważna,
po prostu w jego towarzystwie było mi najlepiej. Po około godzinie ruszyliśmy w stronę mojego domu, bo
Bruno nie mógł pozwolić, bym wracała sama i dobrze mi z tym. Kiedy byliśmy pod moim domem
zaprosiłam go do siebie jeszcze na chwilę, a on zgodził się. Przysiedliśmy sobie w salonie na kanapie i tak
siedzieliśmy, aż Bruno rzucił:
- Masz piękne oczy.
- Yyy...Dziękuję ty również.- spojrzałam w jego oczy i poczułam, że są dla mnie całym moim światem.
Zrozumiałam, że dla mnie nie jest tylko przyjacielem, ale też bratem, którego nigdy nie miałam. Zrozumiałam, że go kocham i to nie zwykłe ''zakochanie'', ale coś innego, czułam to dopiero pierwszy raz.
To było piękne, chciałam aby ta chwila trwała wiecznie. Nagle z zamyśleń wyrwało mnie pytanie Bruna.
- Kiedy masz ten bal?
- W przyszłą Środę o 17:00.
- Czyli byśmy wychodzili tak o 16:00 tak?
- No chyba tak, a co nie możesz?- zapytałam ze strachem.
- Nie, no co ty. Gdybym coś miał, to bym to przełożył. Skoro obiecałem Ci, że pójdziemy to Cię nie
zawiodę.- spojrzałam w jego oczy, widziałam w nich szczerość.
- Dobra, będę się już zbierał, bo zaraz przyjedzie twoja mama i jeszcze się mnie wystraszy.- zaśmiał się.
- Hahaha, przestań. Nie wystraszy się.- powiedziałam.
- Ale już będę iść. Zadzwonię do Ciebie jutro, dobrze?
- Dobrze, jutro nie mam lekcji to dzwoń kiedy chcesz.
- Do zobaczenia jutro Paulina.- powiedział, po czym dał mi buziaka w czoło i wyszedł.
- Pa Bruno.- rzuciłam kiedy był przy drzwiach.
Jeszcze chwilę posiedziałam na kanapie i myślałam o tym, czy naprawdę kocham Bruna, potem zrobiłam
sobie zapiekanki i wzięłam kąpiel. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
__________________________________________________________________________________Trochę się rozkręcam. Miałam wolną chwilkę, to dodaję. Dziękuję za komentarze (to dzięki nim wstawiam to dzisiaj, a nie w piątek). Jeśli się postaracie z komentarzami to w piątek/sobotę dodam kolejny :) A teraz
dziękuję za uwagę i miłego dnia :*