Cookie

niedziela, 25 maja 2014

17

Rozdział z dedykacją dla N :) Nie bijcie bo głowie, ale jak to ktoś mi kiedyś napisał, w życiu nie zawsze jest cukierkowo. 

Rankiem zastałam Bruna na tarasie, który był przy naszym pokoju. Siedział bez koszulki i pił lemoniadę. Podeszłam do niego po cichu i zakryłam mu oczy, pytając wesoło:
- Kto to?
- Hmm... najpiękniejsza dziewczyna jaką znam- odpowiedział, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Zgadłeś!- zawołałam, siadając na jego nogach.
- Należy mi się nagroda- powiedział, kładąc swoje ciepłe dłonie na moich biodrach.
- To ją sobie weź- szepnęłam mu do ucha, a on obrócił mnie w swoją stronę i powoli zaczął mnie całować. Zamknęłam oczy i położyłam swoje ręce na jego plecach. Zatraciłam się w tym krótkim, ale jakże namiętnym pocałunku.
- Podobają mi się takie nagrody- uśmiechnął się.
- Mnie również- powiedziałam, wstając.
Zarzuciłam na siebie jego koszulę i poszłam do kuchni, gdzie zaparzyłam dwie kawy i zrobiłam nam kanapki. Po skończonej czynności usiadłam przed telewizorem, jedząc kanapki i popijając kawę, gdy przyszedł brązowooki.
- Widzę, że mamy tutaj małego złodzieja- objął mnie, siadając.
- Na prawdę? Nie zauważyłam.- uśmiechnęłam się.
- Dziękuję za śniadanie, jest przepyszne.- odpowiedział, upijając łyk kawy.
- Smacznego kochanie- ucałowałam jego policzek i poszłam pozmywać naczynia. Po chwili pojawił się przy mnie Bru i całował mnie w szyję.
- Skarbie, zmywam teraz.- powiedziałam, a on nie przestawał nie całować.
W końcu ja odwróciłam się w jego stronę, zakręcając wcześniej kran. Po chwili nasze usta się spotkały, łącząc się w coraz głębsze i gorętsze pocałunki. Jego dłonie wędrowały, po coraz to różniejszych częściach mojego ciała. Nawet nie zauważyłam, kiedy znaleźliśmy się  sypialni, gubiąc po drodze kolejne części garderoby. Byliśmy w samej bieliźnie.
- Skarbie, jeśli nie chcesz iść dalej, możemy przestać.- powiedział w pewnym momencie.
- Nie, nie przestawajmy- wymamrotałam, między pocałunkami.
- Na pewno?- zapytał. Później już nie będzie odwrotu.
- Peter, pragnę cię.- zmysłowo wyszeptałam do jego ucha, co jeszcze bardziej mu się spodobało.
Chwilę potem byłam już pozbawiona biustonosza, a on składał mi coraz gorętsze pocałunki na moich piersiach, powoli schodząc w dół. Jego ręce wędrowały w kierunku koronki moich majtek, a moje oplatały jego plecy. Nasze oddechy stawały się coraz cięższe i głośniejsze. Bruno powoli zdjął ze mnie zbędny ubiór, po czym powoli we mnie wszedł, ciągle patrząc mi w oczy, chcąc z nich wyczytać czy sprawia mi to ból, czy przyjemność. Na początku jego ruchy były spokojne i niepewne, lecz po chwili przyśpieszył, dając nam większą rozkosz. Gdy ponownie przyśpieszył, wbiłam w jego plecy swoje paznokcie, sprawiając mu jeszcze większą przyjemność.
- Ohh, Bruno- wołałam, na co się uśmiechnął i kontynuował całowanie mojego ciała.
Po skończonych pieszczotach, leżeliśmy objęci z uśmiechami na twarzach. Nagle nasze beztroskie wylegiwanie się przerwał dzwonek do drzwi.
- Kto to?- zapytał brązowooki.
- Nie wiem, ale ja otworzę, bo jak to Jam, to może pomyśleć, że Karolina go zdradza.
- Dobra, ale się ubierz, bo tylko ja mogę widzieć twoje piękne ciało.- uśmiechnął się, podając mi swoją bluzę.
Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Przede mną stał młody mężczyzna w koszulce firmy kurierskiej.
- Dzień dobry. Przyniosłem paczkę dla Pani Karoliny Clarks.- odezwał się.
- Niestety, nie ma jej, ale mogę odebrać jej przesyłkę. Jestem jej siostrą- odpowiedziałam.
- Dobrze. Proszę tutaj podpisać.- wskazał palcem na rubrykę. Proszę bardzo- podał mi paczkę,
- Dziękuję.- rzuciłam, zamykając drzwi.
Paczkę postawiłam na stole w salonie.
- Kto to był?- zapytał Bruno, wychodząc z sypialni. Ubrał się.
- Kurier. Przyszła paczka do Karoliny, to jej odebrałam, bo później musiałaby latać po pocztach.- wyjaśniłam, wskazując na niedużą paczkę.
- Ok, a co robimy teraz?- zapytał.
- Może skoczymy na plażę?- zaproponowałam.
- Dobry pomysł.
Po około godzinie byliśmy na plaży i leżeliśmy na kocu, niedaleko wody. W pewnym momencie ktoś podszedł do mnie i szturchnął moją rękę. Otworzyłam oczy, które mało mi nie wypadły ze zdziwienia.
Ujrzałam Anię.
- Anka? Co ty tutaj robisz?- zapytałam ze zdziwienia.
- Paula, musimy pogadać.- powiedziała pełna powagi.
- Dobra. Przejdźmy się.- zaproponowałam.
- Bruno, ja idę pogadać z Anką, zaraz wracam.- powiedziałam do brązowookiego.
Szłyśmy chwilę w milczeniu, aż w końcu Anka się odezwała.
- Paula, strasznie mi głupio z powodu tamtej sytuacji. Zachowałam się jak idiotka.
- Rozumiem i nie musisz przepraszać. Tęskniłam za tobą.- powiedziałam spokojnie, przytulając ją na zgodę.
- Dziękuję Ci i przepraszam.- wyszeptała cicho.
- A tak w ogóle co u Ciebie?- zapytałam. Jak się tutaj znalazłaś?
- Przyjechałam, żeby z Tobą pogadać Paula i obawiam się, że to nasza ostatnia rozmowa.- na jej twarzy widniał niepokój.
- Anka, co ty chrzanisz?- zapytałam oburzona. Co się dzieje?
- Widzisz, po rozstaniu z Philem czułam się samotna, więc poszłam do klubu. Poznałam tam fajnego typka, ale po tygodniu stwierdziłam, że nie jesteśmy sobie pisani. Do niego nie dochodzi ta wiadomość i ściga mnie. Groził mi, że jak do niego nie wrócę to tego pożałuję. Paula, boję się.
- O kurwa.- wymknęło mi się. Nie powinnaś tutaj być, a jeśli coś Ci się stanie?
- Spokojnie Paula, tutaj...- padł strzał, a ona lekko upadła na ziemię. Dostrzegłam z daleka uciekającą sylwetkę.
- Anka!!! Anka, kurwa!!!- darłam się, trzęsąc jej ramionami. Anka, nie rób mi tego!!!- wrzeszczałam, a Bruno momentalnie do mnie podbiegł.
- Co jest?- zapytał mega zdziwiony.
- Ktoś ją postrzelił! Wzywaj karetkę!- krzyczałam, nadal potrząsając jej ramionami.
- Paula uspokój się.- starał się mnie uspokoić.
- No wezwij kurwa tę karetkę!!!- wydarłam się na całe gardło, a on zadzwonił.
Po niecałej minucie przyjechało pogotowie i niestety stwierdziło zgon na miejscu. Nie mogłam się uspokoić. Płakałam, krzyczałam, a Bruno tulił mnie i próbował uspokoić.
- Proszę jej to podać.- powiedział ratownik medyczny, podając Brunowi tabletkę. Po tym uspokoi się i zapomni na trochę o tej sytuacji.
- Dziękuję.- odparł i zabrał mnie na koc.
Kazał mi to wypić. Nie chciałam tego zrobić, ale w końcu uległam i popiłam pigułkę. Po upływie minuty czułam się jak w bajce. Ja byłam księżniczką, a Bruno moim księciem. Jechaliśmy kucykami (taksówką) do naszego zamku (domu Karoline). Bruno wniósł mnie po schodach do sypialni, bo ja za bardzo skakałam po chmurkach. Potem stałam się tak senna, że zasnęłam w jego ramionach. Obudziłam się w objęciu Bruna, przez chwilę nie wiedząc co się stało. Po dłuższej chwili wszystko mi się przypomniało, a po mojej twarzy spływały małe stróżki łez. Bruno obudził się i mocno mnie przytulił, na co odepchnęłam jego ramiona i pobiegłam do łazienki.
- Otwórz mi!- krzyczał.
- Daj mi spokój, to wszystko moja wina- mamrotałam przez łzy.
- To nie jest wcale twoja wina!- starał się być spokojny.
- Co się tutaj dzieje?- zapytała Karoline, wchodząc do mieszkania.
- Błagam pomóż Pauli.- zawołał Bruno.
- Ale co się stało?- zapytała zaniepokojona.
- Ktoś zabił Ankę na jej oczach i wbiła sobie do głowy, że to jej wina.
- Paula, chodź do mnie.- mówiła spokojnie Karoline.
- Nie!- krzyknęłam.
- Bruno idź do siebie, później pogadamy.- powiedziała spokojnie, a on poszedł i bezradnie usiadł na łóżku chowając głowę w dłonie.
- Paulinko, Bruna nie ma wpuść mnie. Porozmawiamy sobie.- mówiła spokojnie.
W końcu jej otworzyłam, a ona rzuciła się na mnie, przytulając mnie i zabrała mnie do swojego pokoju. Siedziałam jej na kolanach, jak kiedyś gdy byłam mała, a ona była moją starszą siostrą u której mogłam się wypłakać. Ta rozmowa bardzo mnie uspokoiła. Spałam dzisiaj z Karoline. Wiem, że zraniłam Bruna, chociaż chciał dla mnie jak najlepiej, ale musi mi to wybaczyć.

*** Oczami Bruna***
Myślałem, że na tym wyjeździe odpoczniemy, zrelaksujemy się i zbliżymy, ale jak widać musiała się pojawić Anka. Rozumiem, że to nie jej wina, ale spójrzcie na Paulę. Ona bardzo to przeżywa, a ja czuję się bezradny. Chcę jej pomóc za wszelką cenę, ale nie wiem już jak. Dzisiaj śpi z Karolą. Ona dobrze na nią wpływa i mam nadzieję, że jutro będzie lepiej.

niedziela, 18 maja 2014

16

*** Późnym popołudniem***
Z Brunem umówiłam się, że przyjdę z Karoline i mamą do nich o 17:00. Powoli dobiegała umówiona godzina, gdy usłyszałam dzwonek. Pospiesznie narzuciłam szlafrok, bo byłam po kąpieli w samej bieliźnie i pobiegłam na dół.
- Hej Karola- wpuściłam ją, dając jej buziaka.
- A Ty nadal nie gotowa?- zapytała zdziwiona. Dzwoniłam do Ciebie po 14:00 i mówiłaś, że się szykujesz.
- No eee...tak wyszło.-wymamrotałam w końcu.
- No to biegusiem, już.- wołała, wbiegając za mną po schodach.
- Ale ja nie wiem w co się ubrać.- stwierdziłam, stojąc przed otwartą szafą.
- Hmm..-mruknęła, zaglądając do szafy. Masz to- powiedziała, podając mi ubrania.
Poszłam do łazienki i przebrałam się w białe rurki, grafitowy top z nadrukami i czarne vansy. Zrobiłam lekki makijaż, a włosy związałam w wysokiego, luźnego koczka.
- I jak?- powiedziałam wchodząc do salonu.
- No no, pięknie siostro.- uśmiechnęła się.
- Mamo, a ty jesteś gotowa?- zapytałam jej.
- Tak, chodźmy już, bo się spóźnimy.-poganiała mnie, zamykając przy tym drzwi.
Po przyjściu przywitałam się z Brunem, Erickiem oraz dziewczynami i przedstawiłam im Karolę. Erickowi, chyba wpadła w oko. Wszyscy poszliśmy na werandę i usiedliśmy przy wielkim stole, przy którym zmieściłoby się z trzydzieści osób. Pani Bernadette zaserwowała nam lemoniadę oraz szarlotkę. W pewnym momencie postanowiliśmy z Brunem zacząć temat naszego wyjazdu, a raczej jego zamiaru.
- Mamo, Tato, mamy wam coś do powiedzenia- zaczął Bruno.
- Boże, nie mów nam że Paula jest w ciąży- zawołał Eric, którego Bruno zmierzył wrogim wzrokiem.
- Czy mogliby wpaść do mnie?- zaczęła Karoline, rozbawiona tym co palnął Eric. Byliby bezpieczni i miałabym na nich oko, a z resztą to nie dzieci.- uśmiechnęła się.
- Hmm, no a gdzie będziecie mieszkać.- zapytała Bernadette.
- Mam duży domek, będą mięli oddzielne pokoje. Pracuję tylko pięć godzin, więc będę miała wszystko pod kontrolą.
- No nie wiem, nie wiem.- powiedziała Pani Hernandez. Aniu, a co ty myślisz?- zapytała mojej mamy.
- Myślę, że to nie jest zły pomysł. Karoline jest odpowiedzialna i myślę, że nic im się nie stanie. Z resztą nie są już malutcy i sobie poradzą.- odparła patrząc z uśmiechem na mnie.
- Skoro tak uważasz, to się zgadzamy.-powiedzieli razem państwo Hernandez. A daleko mieszkasz, Karoline?
- Niedaleko, 100 km drogi. W razie czego możecie Państwo przyjechać i skontrolować co się dzieje.-odparła z uśmiechem.
- Dobrze, a kiedy wyjeżdżacie?- zapytał tym razem Eric.
- Myślę że jutro po południu.
- To lećcie się pakować, a my jeszcze pogadamy.- powiedziała Bernie, a my poszliśmy do pokoju Bruna.
- Jak ja nie mogę się doczekać.- zawołał Bruno, gdy usiadłam z Karoline na jego kanapie.
- Ja też nie.- zawołałam, przytulając go.
- Tylko nie szalejcie gołąbeczki- zawołała Karoline.
- Dobra, już nie udawaj.-zawołałam z uśmiechem.
- Muszę póki tutaj jestem- powiedziała ciszej.
- Dobra Bruno, my spadamy, bo musimy się spakować, z resztą ty też.- powiedziałam przytulając go.
- No dobrze, to widzimy się jutro o 12 pod twoim domem, tak?- zapytał.
- Tak, tak. Papa.- powiedziałam i dałam mu buziaka.
- Awww jakie słodkie z was maluszki.-zawołała Karoline, po czym walnęłam ją w rękę.
- Nie bij mnie- śmiała się.
Pod domem Bruna pożegnałyśmy się i poszłam do domu. Od razu wyciągnęłam dużą walizkę i zaczęłam się pakować. Ubrania latały z szafy na kanapę, z kanapy do walizki. Jednym słowem w pokoju panował chaos.
Tu sukienki, tam topy, shorty, sweter na wypadek chłodu, bikini na plażę, sandałki, trampki, kosmetyki, ładowarka od telefonu...i tak w nieskończoność. Przed 24 byłam już prawie spakowana. Resztę dorzucę rano np. szczoteczkę do zębów. Wzięłam szybki prysznic i poszłam spać.

*** Następnego ranka***
Po dziewiątej obudził mnie ptak, który siedział na parapecie okna i śpiewał. Wykonałam kilka przeciągnięć, po czym poszłam zjeść śniadanie. Zjadłam płatki z mlekiem, bo nie byłam bardzo głodna i przebrałam się w biały top z koronką na plecach oraz poszarpane jeansy. Do tego miętowe trampki, lekki makijaż i wysoki koczek. Tak, uwielbiam koczki, są mega słodkie i wygodne. Po 11 byłam już całkowicie spakowana. Niestety nie skończyło się na jednej walizce. Doszedł jeszcze plecak i torebka oczywiście. Bruno postanowił wpaść wcześniej, więc wpuściłam go.
- Pięknie wyglądasz.- stwierdził, wchodząc i dając mi buziaka.
- Dziękuję. Spakowany?- zapytałam.
- Spakowany i gotowy- uśmiechnął się. A Ty?
- Też- odwzajemniłam uśmiech. A gdzie ta Karola, miała być już dziesięć minut temu- westchnęłam patrząc na zegarek.
- Już jestem.- wbiegła zdyszana. Sorry, musiałam jeszcze zatankować.
- No oki- odpowiedziałam razem z Brunem.
Zaczęliśmy znosić nasze bagaże do bagażnika i żegnać się z mamą. Nawet przytuliła Bruna, aż się zdziwiłam. Przed wyjazdem jeszcze dała mi buziaka i powiedziała, żebym nie szalała, na co odpowiedziałam uśmiechem. Wreszcie ruszyliśmy w drogę. Z Karoliną i Brunem mogę podróżować nawet na dłuższe dystanse, bo było świetnie. W radiu co chwilę puszczali jakiś utwór, do którego śpiewaliśmy, a Bruno chociaż zawsze siada z przodu, usiadł do mnie na tyły i przytulał co jakiś czas. Przyszedł jednak czas, gdy było strasznie gorąco i zrobiłam się senna. Bruno od razu to spostrzegł i położył mnie na swoim torsie. Gdy dojechaliśmy na miejsce była 17:00. Dziwne, co? 100 kilometrów w 5 godzin. Odpowiedź jest dziecinnie prosta- gigantyczne korki. Bruno pomógł mi i Karoli z bagażami. Kiedy weszliśmy do jej domu jedyne co powiedzieliśmy to ''woow". Karolina miała piękny i nowoczesny dom. Pokazała nam gdzie śpimy, chociaż wiedziała, że pewnie będziemy spać razem. No w końcu jesteśmy pełnoletni, możemy robić co chcemy. Trochę się rozpakowałam, a potem poszliśmy zjeść, bo Karolina zrobiła nam kolację. Szybko ją zjadłam, po czym poszłam do jednej z dwóch łazienek i wzięłam ekspresowy prysznic, po czym przebrałam się. Leżałam na łóżku w luźnym t-shirt'cie i bawełnianych szarych short'ach z niedbałą kitką na głowie i sprawdzałam vines'y. Po chwili zjawił się Bruno. Też był luźniej ubrany, dresy i t-shirt. Położył się obok mnie, objął mnie ramieniem i patrzył co robię. Odłożyłam telefon i przytuliłam się do niego.
- Wreszcie będziesz przy mnie całą dobę- powiedziałam, dając mu buziaka.
- No nareszcie.-powiedział przez pocałunek.
- Mam nadzieję, że Cię nie zanudzę.- powiedziałam wstając.
- Ty? Z Tobą nigdy się nie nudzę.-odparł bez wahania, wstając i idąc za mną.
W salonie, na kanapie leżała Karolina i oglądała telewizję.
- A Ty co? Śpisz?- zapytałam, podchodząc do kanapy.
- Nie. Macie na coś ochotę?- zapytała z podejrzanym uśmieszkiem.
- Niby na co?- zapytałam ze złowrogą miną.
- Mam jacuzzi na dachu- idziemy?
- Serio?- Bruno wytrzeszczył oczy.
- No z chęcią- odpowiedziałam i ruszyłam po strój.
Szybko się przebrałam i poszłam do salonu. Bruno kiedy mnie zobaczył uśmiechał się od ucha do ucha.
- No to chodźmy- zawołała Karola, po czym zaczęliśmy za nią iść.
Z dachu, który był tarasem był świetny widok. Rzeczywiście było tam jacuzzi oraz stoliki i mała huśtawka.
Weszliśmy do ciepłego jacuzzi i Bruno mnie objął.
- I jak wam się podoba?- zapytała Karola.
- Jest świetnie- odparłam, a co brązowooki dał mi buziaka.
- Pasujecie do siebie- wystrzeliła Karoline.
- Dziękujemy- odparł tym razem Bru.
- Ale pamiętaj- zaczęła, a ja próbowałam jej przerwać, jednak bezskutecznie- jeśli zranisz Paulinkę, to zafunduję Ci piekło.
W tym momencie chciałam się zapaść pod tą wodę.
- Oczywiście- odparł Bru. Ja sam zafundowałbym sobie piekło, ale dzięki za uprzedzenie.- zaśmiał się.
Karolinie zadzwonił telefon, więc przeprosiła nas i poszła. Jak zgaduję to był ten Jamareo.
- I co zostaliśmy sami.- wyszeptał Bruno, przysuwając się do mnie.
- Na to wygląda- odpowiedziałam, zapatrzona w dal.
Bruno skradł mi buziaka, potem drugiego, aż pocałunki stały się bardziej namiętne. Jednak skończyło się na pocałunkach, bo Bru jak sam powiedział nie przyjechał tutaj by mnie wykorzystać. Kiedy słońce już zaszło, poszliśmy do łazienek się ogarnąć, a wieczorem leżeliśmy u mnie i oglądaliśmy film, wtuleni w siebie.
__________________________________________________________________________________ Jak widzicie zaszła mała zmiana w wieku bohaterów (są już pełnoletni). Musiałam to zrobić, bo inaczej nie mogłabym zrealizować wielu pomysłów na opowiadanie. KOMENTUJCIE I MÓWCIE CO MYŚLICIE :)


sobota, 10 maja 2014

15

Rankiem zbudziła mnie Presley,Tahiti,Jaime i Tiara które wbiegły jak nieokrzesane i zaczęły mnie ciągnąć za ręce, krzycząc przy tym.
- Paula, Paula chodź szybko, zobacz!- krzyczały, jak dziecko na widok wesołego miasteczka.
- Pali się czy co?- rzuciłam, powoli otwierając oczy.
- No po prostu chodź!- ciągnęły mnie.
- No idę, już idę.- powiedziałam leniwie.
Dziewczyny ciągnęły mnie szybko do domku, w którym spał Bruno i Eric. Po przybyciu na miejsce zaczęłyśmy się śmiać, budząc przy tym chłopaków. Jakie były ich miny, kiedy nas ujrzeli. Otóż Bruno i Eric musieli spać na podwójnym łóżku, bo nie było innych i traf chciał, że leżeli prawie objęci, a na dodatek spały z nimi dwa prześliczne, malutkie koteczki.
- Widzę, że kociary z was.- zawołałam, tłumiąc śmiech.
- Nie no, muszę wam zrobić zdjęcie- powiedziała Press, po czym zaczęła wyciągać aparat.
- Nie, nawet nie próbuj!- zawołali jednocześnie, wyskakując z łóżka i uciekając, na co my tylko zareagowałyśmy śmiechem.
- Wariaci z nich- powiedziałam, patrząc na ganiających się Bruna i Erica.
- Oj ciesz się, że z nimi nie mieszkasz.- śmiały się.
Niedługo potem wszyscy wstali i poszliśmy na wspólne śniadanie, po którym ruszyliśmy w drogę powrotną. Bruno często się na mnie patrzył i uśmiechał, na co ja również reagowałam tym samym. Po powrocie do domu, poszłam wziąć prysznic i zjadłam tosty. Postanowiłam się spotkać z moją kuzynką, która była w mieście. Umówiłyśmy się w Parku niedaleko.
- Hej- zawołałam, do stojącej tyłem brunetki. Była ubrania w śliczną, turkusową sukienkę do kolan, która podkreślała jej długie i piękne nogi.
- No heej- zawołała, tuląc mnie do siebie.
- Mmm Karolcia wypiękniała- zawołałam z uśmiechem.
- Taa chyba Ci na wzrok padło.- żartowała jak zawsze.
- Ehh, moja Karola nigdy się nie zmieni. Zawsze mnie będzie jechać, ale i tak ją zawsze będę kochać.- powiedziałam, śmiejąc się.
- Hahahaha, oj mój maluszku.
- Pfff ,jaki tam maluszku- powiedziałam, udając powagę.
- No mój.- powiedziała, puszczając mi oczko.
Spacerowałyśmy po parku, aż znalazłyśmy wygodną ławkę w cieniu, gdzie przysiadłyśmy.
- I co tam?, jak z Brunem? Opowiadaj- pytała.
- No nie jest źle, dogadujemy się i ogólnie on jest niesamowity. Wiesz nie obchodzą go najdroższe buty, albo pedalska grzywka. I nie jestem tylko do poruchania jak to inni mówią.- śmiałam się.
- No to dobrze. Jak tylko zrobi Ci krzywdę, to możesz wiedzieć, że zginie w piekle.- żartowała.
- Wiem, wiem. No bo jestem twoim maluszkiem.- śmiałam się.
- Tak.- uśmiechnęła się.
Siedziałyśmy chwilę, aż zauważyłam Phila z jakąś dziewczyną.
- Hej Phil!- zawołałam i mu pomachałam. Odmachał mi, po czym podszedł do nas.
- A Ty nie z Anką?- zapytałam.
- To Ty nie wiesz?- zapytał zdziwiony.
- No to może mi powiesz- powiedziałam.
- Nie jestem już z Anką, a to jest moja nowa dziewczyna- Urbana.- powiedział wskazując na nią.
- Jestem Paula- uścisnęłam jej rękę i się uśmiechnęłam.
- Miło mi Cię poznać.- powiedziała wesoło i uśmiechnęła się. Miła dziewczyna.
- Dobra to my lecimy na seans- powiedział Phil, po czym odeszli.
- Paa- rzuciłam.
- O co chodzi z Anką?- zapytała zdziwiona Karoline. Nie przyjaźnicie się już?
- Długa historia, ale tak.- westchnęłam.
- Aaa, okej rozumiem. Nie masz ochoty o tym mówić.
- Dokładnie- przytaknęłam.
- Może masz ochotę wpaść do mnie na trochę, za kilka dni jadę, to możemy zabrać się razem.-zapytała.
- Z Tobą zawsze, ale muszę pogadać z mamą i Brunem oczywiście.
- Może jechać z nami, jeśli chcesz. A to będzie też dobra okazja, żebyście poznali Jamareo.
- Brzmi fajnie. Jakiego Jamareo???- wytrzeszczyłam oczy. Czemu ja się dowiaduję ostatnia?.- udawałam focha.
- Nie było okazji pogadać, a teraz w końcu by była. Poznałabyś go, a przy okazji wyrwalibyście się z Brunem.- proponowała.
- Pogadam z nim i mamą, ale nie obiecuję.- odpowiedziałam.
- Dobra. Jakby były jakieś trudności, to mogę ich przekonać- uśmiechnęła się.
I tak siedziałyśmy i rozmawiałyśmy parę dobrych godzin. Gdy zaczęło się ściemniać pożegnałyśmy się i ruszyłam w stronę domu. Po drodze sprawdziłam telefon i zauważyłam 2 nieodebrane połączenia od Bruna. Pośpiesznie oddzwoniłam.
- Paula, co się do cholery  Tobą dzieje?- zapytał zaniepokojony.
- Przepraszam Bruno, byłam z siostrą i nie słyszałam jak dzwoniłeś. Możemy się spotkać za pięć minut pod moim domem?
- Dobrze, zaraz będę.- powiedział, po czym rozłączył się.
Szłam spokojnie, delektując się chłodnym i kojącym, wieczornym wiaterkiem. To było wybawienie po upalnych dniach. Będąc niedaleko domu zauważyłam Bruna i pomachałam mu.
- Martwiłem się- podszedł powoli, po czym pocałował moje usta.
- Przepraszam Peter, zagadałam się z siostrą, bo dawno się nie widziałyśmy i..- delikatnie położył palec na moich ustach, po czym musnął moje wargi.
- Skąd znasz moje prawdziwe imię?- wyszeptał, tuląc mnie.
- Zapytałam Erica i mi powiedział, że Bruno to tylko ksywka. Masz bardzo ładne imię. Z resztą...
- Z resztą co?- zatrzymał się nagle.
- Od zawsze chciałam Ci to powiedzieć- zaczęłam spokojnie. Kocham twoje oczy, kocham twoje ramiona, twoje usta, włosy, kocham całego Ciebie.-wyszeptałam mu do ucha.
- Też Cię kocham, powiedział przytulając mnie.
- Skarbie?- zaczęłam niepewnie.
- Co się stało?- zapytał spokojnie.
- Nic się nie stało, ale nie chciałbyś może pojechać ze mną, do mojej siostry? Ona jest pełnoletnia, ma mieszkanie, więc mielibyśmy gdzie spać i co jeść.- powiedziałam patrząc się jemu w oczy.
- Chcieć to oczywiście, że chcę ale musiałbym pogadać z rodzicami.- uśmiechnął się.
- No wiem, ale na razie z nimi nie rozmawiaj jutro jakoś zorganizujemy wszystko, dobrze?
- No dobrze.- pocałował mnie w czoło. Chciałbym móc być przy tobie, wiesz? Widzieć jak zasypiasz i budzisz się, czuć twoje ciepło..
- Ja też tego chcę.- wtuliłam się w niego. Chyba muszę już iść, bo mama się niepokoi pewnie.
- Jasne,oczywiście. Spotkamy się jutro?- zapytał.
- Oczywiście- powiedziałam, po czym pocałowałam go, ale inaczej niż zwykle, mocniej, ponętniej. Odwzajemnił pocałunek.
- Do jutra.- zawołałam, przy drzwiach.
- Dobranoc.- odpowiedział, po czym zniknął za drzewem.
__________________________________________________________________________________ Tak, tak wiem, że jestem beznadziejna i nie dostanę nawet komentarza. :( Po prostu miałam znowu dużo rzeczy na głowie, ale starałam się żeby rozdział był nie najgorszy. A Wy co o nim myślicie? Napiszcie w komentarzach.