Cookie

sobota, 11 kwietnia 2015

27


Świt w Los Angeles jest naprawdę cudny. Słońce powoli wznosi się znad horyzontu, by obudzić wszystkich swoimi ciepłymi promieniami. Zazwyczaj przesypiamy ten wspaniały widok, ale nie dzisiaj. Około godziny 6:00 ryknął telefon Bruna. Lekko zdezorientowana zerwałam się na nogi. Po odkryciu źródła hałasu, szturchnęłam Bruna.
- Telefon Ci dzwoni! - podałam grający sprzęt. Niechętnie odebrał.
- Słucham?
- Stary!!! Nie zgadniesz co się stało!!! - piszczał podekscytowany Phil. Krzyczał tak głośno, że było go słychać z drugiego końca pokoju.
- Stary, jest 6 rano, niedziela!- odezwał się zaspany Bru, przecierając oczy.
- No i co!- krzyknął Phil. Mam dla Ciebie świetne wieści.
- Mam nadzieję, że nie budzisz mnie o 6:00 by powiedzieć o nowym smaku kawy w Starbucks'ie. - powiedział lekko poirytowany.
- Co?! Nie! Urbana jest w ciąży! - piszczał niczym nastolatka, kiedy ujrzy swojego idola.
- WOW! CO?! - Bruno momentalnie się rozbudził. Jak to?!- zapytał z niedowierzaniem.
- Oj normalnie, Stary.  Nie będę Ci opowiadał z kąd się dzieci biorą. - Phil jak zwykle w dobrym humorze.
- Ha ha. Śmieszne, Phil!- zaśmiał się sarkastycznie. No to w takim razie gratuluję! Opiekuj się Urbaną.
- Dzięki Bruno! Będę o nią dbał jak nigdy dotąd. - odparł, kończąc rozmowę.
- Kto to taki ważny o tej porze dzwoni?- zagadnęłam, śmiejąc się. Niech zgadnę, Phil?
- A któż by inny.- odparł kładą się całując mnie w skroń. Urbana jest w ciąży, chciał się pochwalić.
- Słyszałam, tak się podniecał, że słyszało go całe LA
- Phila to cała Ameryka słyszała.- śmiałam się. Ale dobrze, niech się cieszy. W końcu to nie byle powód.- powiedział, po czym wtulił się we mnie i zasnęliśmy. Pospaliśmy 3 godzinki. Po przebudzeniu zjedliśmy śniadanie i postanowiliśmy po raz pierwszy skorzystać z basenu przy domu.
- Bruno!- krzyknęłam, gdy ten mnie ochlapał.
- Bruunoo!- przedrzeźniał mnie piskliwym głosem.
- A masz ty!- zaczęłam go chlapać. Lecz brązowooki był tym razem sprytniejszy. Szybko podpłynął, zanurzył pod wodą i pocałował.
- A co to ma być?- zapytałam, po wynurzeniu na powierzchnię.
- A taki prezent.- uśmiechnął się, ukazując szereg swoich śnieżnobiałych zębów.
- Kocham Cię, kotku.- pocałowałam go w usta.
- Ja Ciebie też.- odwzajemnił pocałunek. Wtem zadzwonił telefon.
- Odbierz, pewnie Phil.- zawołałam za nim, śmiejąc się.
- Zgadłaś!- odparł, odbierając. No witam przyjacielu.- zaśmiał się.
- Hej, hej. Słuchaj mam dla Ciebie niezbyt dobrą wiadomość.- powiedział poważnie,
- Co się stało?- spytał lekko zaniepokojony.
- Perkusista odszedł i nie mamy nikogo na zastępstwo, a za 3 dni gramy koncert.
- Cholera!- zaklną pod nosem. Musimy coś wykombinować.
- Nie mamy innego wyjścia! Znasz może kogoś, kto jest w miarę dobry?- zapytał.
- Mój brat jest świetnym perkusistą, pogadam z nim.- podrapał się po głowie.
- Mam nadzieję, że się zgodzi. Trzymam za Ciebie kciuki, Bru.
- Odezwę się wieczorem.- odrzekł, po czym się rozłączył. Na jego twarzy widniało lekkie zmartwienie.
- Co jest Bru?- zagadałam.
- Perkusista odszedł, a za 3 dni mamy ważny koncert.- westchnął.
- Pogadaj z Eric'kiem, on wymiata na perkusji.
- Właśnie mam zamiar do niego zadzwonić.- odparł, wybierając numer do brata.
________________________________________________________________________________
Już mam dosyć przepraszania was, po prostu nawet w święta nie miałam czasu na pisanie, bo uczę się aby jakoś obyć się bez poprawki w sierpniu z matematyki. Postaram się aby odcinki były częściej, jednak na razie może to być ciężkie. Jeszcze raz przepraszam i błagam o wyrozumienie, Nie zapomnijcie zostawić komentarza, który mnie zmotywuje i podniesie na duchu, bo ostatnio się nie staracie, a bez was nie będzie odcinków :c.

5 komentarzy:

  1. Pierwsza! Chamstwo ze strony Phila, nie zazdroszczę tej pobudki! Eric wreszcie wkroczy do akcji. :3 Pozostało tylko czekać na następny odcinek. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. No nieźle. Phil i Urbana spodziewają się dziecka. A może nasi ukochani bohaterowie też zechcieliby mieć potomstwo? Hm...

    OdpowiedzUsuń