Cookie

wtorek, 3 marca 2015

24


Stało się! Nie wiem jakim cudem, ale to prawda. Nawet sprawdziłam w nekrologach. Mój ojciec nie żyje. Z jednej strony ulżyło mi, bo to oznacza koniec telefonów, rozpraw i problemów, ale gdzieś w głębi duszy jest mi smutno bo to jednak ojciec. Nie ważne jaki by nie był. Głęboko westchnęłam, upuszczając list na ziemię i lekko osuwając się na kanapę. Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza.
- Co się stało?! - Nawet nie zauważyłam kiedy przyszedł.
Na twarzy miał wymalowany smutek i zaniepokojenie, jednak ja nie byłam w stanie cokolwiek z siebie wydusić, nawet głupiego "Mój ojciec nie żyje". Po prostu wtuliłam się w jego ciepłe ciało, kładąc głowę na barku i zamykając oczy. Jego bliskość i  gładzenie po plecach koiło każdy ból i pozwalało odpłynąć do krainy spokoju. Trwałam tak chwilę, aż zdecydowałam się, że jednak muszę mu powiedzieć. Odsunęłam się i usiadłam na podłodze obok. Przysiadł obok.
- On nie żyje Bru, nie wiem co myśleć. Z jednej strony to ulga po tylu latach strachu i cierpień, a z drugiej strony jak przypomnę sobie te "dobre" chwile, jak zabierał mnie na łódkę, jak bawiliśmy się u dziadka w lasku...- zamilkłam, chowając twarz w dłonie.
Bruno wstał i podniósł list, czytając go cicho. Spojrzał na mnie smutno i przytulił.
- Tak mi przykro Paula. - jego głos lekko drżał.
- Wszystko okay. - skłamałam wstając i udając się do łazienki, zostawiając go samego w salonie.
Postanowiłam wziąć szybki prysznic, a potem wyjść na spacer. Po wysuszeniu włosów wsunęłam na siebie luźny t-shirt i czarne shorty. Do tego włożyłam swoje ulubione, krótkie conversy, a włosy spięłam w wysoki kok na środku głowy. Na dworze chmurzyło się, więc zabrałam bluzę. Wychodząc z sypialni zgarnęłam z szafki nocnej mojego iPoda.
- Wychodzę Bruno.- oznajmiłam, zmierzając do drzwi.
- Gdzie idziesz? - zapytał.
- Krótki spacer dobrze mi zrobi.
- Idę z Tobą.- rzucił, kierując się do sypialni.
- Bru, nie obraź się ale chcę chwilę pobyć sama.- powiedziałam, spuszczając głowę.
- Jasne, w porządku. Uważaj na siebie.- ucałował moje czoło.
- Dobrze.- powiedziałam, zamykając drzwi.
Po wyjściu zaciągnęłam się świeżym powietrzem, nałożyłam słuchawki, wybierając playlistę z moim ulubionym zespołem do "pozamulania", a następnie ruszyłam w kierunku plaży.
Po maksymalnie dwudziestu minutach byłam na miejscu. Usiadłam na piasku, zamykając oczy i zaciągając się powietrzem. Plaża była pusta, gdyż dzisiejsza pogoda nie nadawała się na kąpiel czy opalanie, co w sumie wyszło mi na korzyść.
Coraz mocniejsze podmuchy wiatru, otulały moje ciało przyjemnym dreszczem. W słuchawkach ulubiona piosenka na dzień jak dziś. "Sweather Weather" to absolutnie jedna z najlepszych piosenek w moim życiu, mogłabym jej słuchać bez przerwy. Robiło się coraz ciemniej i zimniej, ale ja tylko czekałam na deszcz. Pragnęłam go, pragnęłam aby spadł, aby mnie obmył ze smutku i dał błogie orzeźwienie. I spadł. Początkowo małe krople przeradzały się w strugi wody, lecz ja nadal siedziałam z zamkniętymi oczami i słuchawkami w uszach. Dopiero gdy porządnie zagrzmiało, ruszyłam w stronę domu.
- Gdzieś Ty była?! Martwiłem się! - usłyszałam na wejściu. Jesteś przemoczona, chodź osuszę Cię,- podszedł z ręcznikiem.
Zdjęłam mokre conversy i ruszyłam w stronę łazienki, a On za mną. Zdjęłam mokrą od deszczu bluzę, t-shirt i shorty. Gdy byłam w samej bieliźnie, podszedł do mnie, okręcając mnie w ręcznik i przytulił czule.
- Martwiłem się Paulinko. Kocham Cię. Przepraszam, ze trochę nakrzyczałem...- powiedział zaniepokojony.
- Kocham Cię.- wyszeptałam do jego ucha, wtulając się w niego.

_______________________________________________________________________________
Siemaneczko moje czubki kochane <3 Łapcie tutaj świeżutki rozdział, który dziś powstał i został opublikowany :3 Wstawiam dziś, bo jutro nie będę miała czasu, będę kuć do 3 sprawdzianów i 4 kartkówek, które mam w czwartek... ehhh życie licealisty :( Oczywiście chcę aby rozdziały były częściej niż raz tygodniowo, tak jak na początku, ale zobaczymy jak szkoła, szkoła muzyczna i inne rzeczy mi na to pozwolą. A jak tam u was leci? P.S. Do wakacji tylko 115 dni, damy radę? Musimy! :D Komentujcie, bo ostatnio się nie staracie :'c .

2 komentarze:

  1. Wreszcie się doczekałam! Smutny ten list. No ale tak w życiu bywa. Nie przyprawiaj naszego Bruneckiego o zawał! Już nie mogę się doczekać następnego! <3 Mam nadzieję, że będzie mniej depresyjny. Powodzenia na sprawdzianach! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety takie życie. Jak to w pieśni III (nie ma to jak renesans na polskim w liceum xd) "Fortuną koło się toczy" czyli raz jest dobrze, a raz źle :D Dzięki, może jakoś zdam XD

      Usuń