Cookie

piątek, 25 kwietnia 2014

12

***Minęły dwa tygodnie***
Mama w końcu wróciła do domu i wzięła sobie wolne, więc chodziłyśmy na zakupy i oglądałyśmy filmy. Byłyśmy też na dwóch przyjęciach. Ogólnie brakowało mi mamy, a dzięki temu, że wzięła wolne spędziłyśmy razem czas i się nagadałyśmy. Opowiedziałam jej o Brunie i  zdarzeniu, a ona codziennie pilnowała czy piję minimum 2 litry wody. Niestety, przez te dwa tygodnie nie widziałam się z Brunem, bo pojechał do kuzynów. Wrócił w poniedziałek wieczorem, ale był zmęczony więc się nie spotkaliśmy. Nie mogłam się doczekać kolejnego dnia i spotkania po rozłące, ale pewna wiadomość zrujnowała całkowicie chęć spotkania. Otóż Ania zadzwoniła do mnie wieczorem z niezwykłą wiadomością.
- Hej Paula.- zaczęła niepewnie, a ja już wiedziałam, że coś jest na rzeczy.
- No hej.- odpowiedziałam zadowolona. Coś się stało?- zapytałam.
- Muszę Ci coś powiedzieć, ale po tym twój humor już nie będzie dobry.- powiedziała spokojnie.
- No mów.-powiedziałam, a w głębi duszy się bardzo denerwowałam.
- Wiesz, widziałam Bruna z jakąś dziewczyną pod hotelem "Panama".-zaczęła. On...ją pocałował...- powiedziała drżącym głosem. Tak mi przykro Paulina, ale musiałam Ci powiedzieć.
- Nie no spoko.-udawałam że to mnie nie rusza, ale w głębi czułam, że zaraz ryknę płaczem.
- Na pewno?-zapytała. Przyjechać do Ciebie?
- Tak. Nic mi nie jest.- odpowiedziałam. Dobra, muszę kończyć bo mama mnie woła.-skłamałam, o czym ona doskonale wiedziała.
- Dobrze, zadzwonię jutro. Trzymaj się. Pa.
- Pa.-rzuciłam, przyciskając czerwoną słuchawkę i rzucając się z płaczem na łóżko.
Płakałam trzy godziny. Mama nie zdawała sobie z tego sprawy, bo gadała na skype z ciocią i rechotała co chwilę.
- A może Ania się pomyliła? Może coś jej się przewidziało?-próbowałam się uspokoić. Nie to niemożliwe. Wtem zadzwonił telefon, a na wyświetlaczu rozbłysł napis "Bruno". Odrzuciłam, a telefon zadzwonił ponownie. Nie miałam ochoty gadać z nim w tym stanie, więc wyłączyłam telefon, a po chwili znużona płaczem zasnęłam.

***Oczami Bruna***
Zadzwoniłem do Pauli, a ona odrzuciła. Dziwne? Może się pomyliła? Spróbuję jeszcze raz. Ej, no co jest?! Cholera, wyłączyła telefon. Co się tutaj dzieje?! Idę do niej. Będąc pod jej drzwiami nacisnąłem dzwonek.
Otworzyła jej mama.
- Dobry wieczór, jest Paulina?- zapytałem spokojnie.
- A Ty Bruno, tak?-zapytała.
- Tak.
- Już po nią idę. Zaczekaj.- powiedziała i zniknęła.

***Oczami Pauli***
Nagle do pokoju weszła mama.
- Śpisz?- zapytała.
- Już nie, a co?
- Ktoś na Ciebie czeka. Płakałaś?- zapytała zdziwiona.
- Nie, głowa mnie bolała. Już schodzę.- powiedziałam zapominając zapytać, kto tam czeka.
Powoli zeszłam ze schodów, a ujrzawszy Bruna w otwartych drzwiach, chciałam się skierować z powrotem do pokoju, ale złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
- Nie przywitasz się?- szepnął z uśmiechem i już chciał mnie pocałować, ale odwróciłam głowę. No co jest Paula?
- Może pocałujesz tamtą laskę.-rzuciłam oschle, wyrywając mu się.
- Jaką laskę?!- zbulwersowany zapytał, prawie krzyknął, łapiąc mnie mocno za rękę.
- Puść!- pisnęłam z bólu, po czym natychmiast mnie puścił.
- Przepraszam- szepnął natychmiast. O co Ci chodzi?!
- Nie udawaj, że nie pamiętasz jak całowałeś pannę pod ''Panamą".- krzyczałam.
- To moja kuzynka i jej nie całowałem, tylko dałem jej tylko buziaka na pożegnanie.-tłumaczył się szybko.
- Mam w to tak uwierzyć?
- Pozwól mi, wyjaśnić Ci, że to tylko kuzynka!- krzyczał ze łzami w oczach, a ja również byłam bliska łez.
- Jestem zmęczona Bruno. Idę spać.- rzuciłam i zamknęłam mu drzwi przed nosem. Po chwili wybuchłam płaczem, co chyba jeszcze usłyszał i pobiegłam na górę. Mama nie szła do mnie, wiedziała, że chcę być sama.

***Oczami Bruna***
Zeszła ze schodów śliczna jak zawsze, ale miała czerwone oczy, chyba płakała. To było dziwne, gdy mnie ujrzała, chciała się wycofać, ale zdążyłem złapać ją za rękę.
- Nie przywitasz się?- zapytałem lekko zdziwiony, a gdy chciałem ją pocałować, odwróciła głowę. No co jest Paula?- zapytałem zdziwiony.
- Może pocałujesz tamtą laskę.- rzuciła, wyrywając mi się, a mnie zamurowało.
-Jaką laskę?!- zapytałem totalnie zdenerwowany i zdziwiony, łapiąc ją mocno za rękę.
-Puść!-pisnęła, a ja natychmiast ją puściłem.
-Przepraszam.-szepnąłem tylko.
- Nie udawaj, że nie pamiętasz jak całowałeś pannę pod "Panamą".-krzyczała.
-  To moja kuzynka i jej nie całowałem, tylko dałem jej tylko buziaka na pożegnanie.-tłumaczyłem się.
- Mam w to uwierzyć?- zapytała oschle.
- Pozwól mi, wyjaśnić Ci, że to tylko kuzynka!- krzyczałem ze łzami w oczach, ona też wyglądała, jakby zaraz miała wybuchnąć płaczem.
- Jestem zmęczona Bruno. Idę spać.- rzuciła i trzasnęła mi drzwiami przed nosem. Słyszałem jeszcze jak wybuchła płaczem, na co moje serce krajało się z bólu.
Zdenerwowany pobiegłem na dziką wysepkę. Usiadłem i czułem, jak łzy spływają mi po policzkach. Na prawdę mi na niej zależy i nie mogę się poddać. Było grubo po 24:00, gdy zadzwonił do mnie Eric. Lekko zapłakanym głosem odebrałem.
- Chłopie, czy Ty wiesz która godzina?- zapytał zdenerwowany. Mogłeś powiedzieć, że idziesz do niej na noc, to byśmy się nie martwili.
- Nie jestem u niej!-wrzasnąłem. Wszystko się spierdoliło.-zaklnąłem, co robię baaardzo rzadko.
- Przeklinasz, czyli jest źle...-westchnął. Gdzie jesteś? Pójdę i pogadamy sam na sam. Spróbuję Ci pomóc.
- Wysepka na Vespucci Beach.-powiedziałem.
- Nie ruszaj się. Zaraz tam będę.- szybko rzucił i się rozłączył.
Po dziesięciu minutach przybiegł zziajany.
- Bruno, co zrobiłeś?- zapytał zdziwiony.
- Pożegnałem buziakiem Anę, a ona ją wzięła za moją dziewczynę.
- Ona tego nie mogła widzieć, bo w tym czasie była z mamą w ogrodzie. Jej przyjaciółka musiała jej to powiedzieć.- rozmyślał Eric.
- Anka pewnie coś poprzekręcała. Ale jak ja mam to naprawić, Eric?- zapytałem bezradny.
- Mam pomysł: Przyprowadzisz Anę i wyjaśnisz jej, że to kuzynka, a jak nie uwierzy to zawołasz mnie a ja potwierdzę. Nie martw się pogadam z Aną. Na pewno się zgodzi.
- Dziękuję Eric, jesteś genialny. Miejmy nadzieję, że ten plan zadziała.
- Drobiazg. Dla brata zawsze pomogę, a teraz chodźmy już bo rodzice się martwią.- powiedział.
- A co im powiedziałeś?- zapytałem.
- Że boisz się sam wracać od kolegów.
- No wiesz co. Dzięki. Co ja jakaś ciota?-zapytałem, śmiejąc się.
- A nawet gorzej.- zbijał się Eric, na co odpłaciłem mu kuksańcem w bok.
__________________________________________________________________________________Odcinek krótki, ale zależało mi na przerwaniu w tym miejscu. Na życzenie czytelniczki trochę akcji i ''bicia po gębach" :D Mam nadzieję, że się spodobał i że zostawicie mi fajny komentarz.
PAMIĘTAJCIE KOMENTARZE MNIE MOTYWUJĄ DO NAPISANIA :)  Jeśli do jutra będą 3-4 komentarze dodam drugą część :) Wiem, wiem szalona jestem :D

8 komentarzy:

  1. Odcinek świetny.
    A miało być tak pięknie. Ehhh . Mam nadzieję że mu uwierzy .
    Błagam dodaj dzisiaj kolejny. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. hahahahaha, whatta fight! i to wszystko dla mnie?
    to słodkie, że Eric powiedział rodzicom, że Bru boi się sam wrócić do domu (w takim stopniu, że aż się popłakał) ;P
    czekam na dalsze przygody ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Czo ta Anka namieszała! Mam nadzieję, że wszystko się sprostuje. Mój komentarz jest trzeci, więc dodawaj kolejny :D Czekam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. czwarty żeby nie było,że mnie nie ma:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, więc odcinek będzie pod wieczór, a teraz lecę na emisję głosu :)

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń